MŚ 2014. Niemcy - Portugalia. Ciszej nad Pepe

Po ataku na Thomasa Mullera portugalski obrońca wymaga pomocy, nie linczu i nie taniej reklamy - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

O wybitnych sportowcach i nieznanej twarzy piłki nożnej przeczytaj w książkach >>

W takich momentach media i skupione wokół nich fora internetowe rządzą się dwiema skrajnościami. Jedni z lekko tylko skrywaną ekscytacją mnożą składanki brutalnych zagrań danego piłkarza (pamiętacie Vinny'ego Jonesa z Wimbledonu próbującego zbić majątek na kasecie wideo z instruktażem, jak faulować?), drudzy w gruncie odzierają go z ludzkiej godności, nazywając debilem, kretynem, bestią czy zwierzęciem. Spróbujmy rzecz skomplikować.

Portugalski piłkarz i jego wrogowie

Zacznijmy od prostego wyliczenia: kwiecień 2009, atak szału i kopniaki wymierzone w leżącego na murawie Javiera Casquero, potem zaś dziesięciomeczowa dyskwalifikacja. Marzec 2011, kopnięcie w twarz Aly'ego Cissokho i uderzenie kolanem w głowę Lisandro Lopeza. Kwiecień 2011, czerwona kartka za faul na Danim Alvesu (inna sprawa, że piłkarz Barcelony zdecydowanie przesadził z reakcją - być może coś podobnego rozsierdziło dziś Portugalczyka podczas starcia z Mullerem). Wrzesień 2011, atak na Xaviego Torresa. Styczeń 2012, nadepnięcie na rękę Leo Messiego.

Potem napiszmy jednak proste zdanie: Pepe jest świetnym obrońcą, grającym w wielkim klubie i budzącym zainteresowanie innych wielkich klubów (dopiero co plotkowało się o jego możliwym transferze do Manchesteru City). Owszem, przez lata rzeczywiście był uosobieniem boiskowego brutala - żeby się o tym przekonać, wystarczy otworzyć dowolną wyszukiwarkę i natrafić na dziesiątki kompilacji wspomnianych scen przemocy. Owszem, wszystko to były zachowania niedopuszczalne, a część z nich ocierała się wręcz o kryminał (wyobrażacie sobie, jak zareagowałaby policja na ulicy dowolnego europejskiego miasta, widząc, że ktoś jest maltretowany równie brutalnie jak Casquero?). Czasu przeszłego użyłem jednak świadomie: w ciągu ostatnich miesięcy żadnych problemów z Pepe nie było, ba: w Madrycie liczba minut bez jego faulu szła pewnie w setki.

Niejeden obserwator ligi hiszpańskiej powiedziałby zapewne, że erupcja brutalności Portugalczyka z lat 2011/12 była efektem działań Jose Mourinho: że budujący atmosferę w drużynie na wznoszeniu wokół niej murów oblężonej twierdzy trener wręcz zachęcał swojego obrońcę do podobnych zachowań. "Drużyna z Pepe gra wyżej, naciska mocniej, atakuje lepiej" - to opinia obecnego trenera Chelsea. "Naciskając mocniej", czasem trudno widzieć w przeciwniku figurę szachową, nie zaś śmiertelnego wroga: zachować dystans, nie traktować sprawy osobiście. "Jeśli cały czas chodzisz po linie, w końcu z niej spadasz" - napisał kiedyś o tym emocjonalnym kołowrotku Sid Lowe, jeden z najlepszych ekspertów od La Liga.

Złość nie szkodzi

Mourinho oczywiście wiedział, co robi. Po pierwsze, ze zdaniem, iż agresja bywa w życiu przydatna, zgodzi się zapewne każdy psychoterapeuta - nic więc dziwnego, że pomaga ona także w piłce nożnej. Swego czasu dwaj fińscy psychologowie sportu przebadali grupę zawodników pod kątem relacji osiąganych przez nich wyników do przeżywanych w trakcie występu emocji. Okazywało się, że złość zwykle pomagała być lepszym, uwalniała dodatkową energię, powodowała, że sportowcy starali się bardziej, szybciej reagowali i nie czuli zmęczenia. To użyteczna wiedza, z której oczywiście korzystają także trenerzy.

Problem w tym, że nie każdy z nich potrafi - jak np. następca Mourinho w Realu Carlo Ancelotti - spuścić powietrze z nabuzowanych gladiatorów. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że zwiększanie w szatni napięcia, np. za pomocą militarnych filmów motywujących, może prowadzić do tego, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Nie każdy rozumie, że na mundialu - gdzie do normalnych emocji związanych z meczem o dużą stawkę dochodzą te wywołane przez reprezentowanie kraju - wielu piłkarzy będzie reagowało silniej niż zwykle.

Świat po czerwonej kartce

Po ataku na Casquero Pepe płakał. Mówił, że przeżywa najgorsze chwile w życiu; że patrzy na powtórki tamtej sytuacji i siebie nie poznaje - że samemu sobie wydał się szalony. Następnego dnia nie stawił się na trening - nie był w stanie wyjść z domu. Pojawiały się wówczas nawet sugestie, że może zakończyć karierę. W końcu poddał się terapii mającej go wesprzeć w radzeniu sobie z gromadzącą się w nim wściekłością. Deklarował, że nigdy, przenigdy nie zrobi już czegoś podobnego. Czy były to deklaracje alkoholika, który szczerze chciałby zerwać z nałogiem, ale który w końcu nie wytrzymuje?

Nie chcę zaglądać do głowy Pepe. Nie chcę się zastanawiać, jak mogła wyglądać odprawa przedmeczowa Paolo Bento i czy podczas spotkania z Niemcami portugalski obrońca był bardziej sfrustrowany wynikiem czy tym, że Muller, bazując na jego fatalnej reputacji, próbuje nabrać sędziego. Nie zamierzam go też usprawiedliwiać. Mam tylko wrażenie, że teraz bardziej niż krzykliwych tytułów potrzebuje profesjonalnej pomocy. Jeśli - jak wszystko na to wskazuje - zostanie zawieszony na trzy mecze, zapewne nie wróci już do gry na tym mundialu. Czy wróci w ogóle i jaki będzie po powrocie - w tej kwestii wiele będzie zależało od naszej reakcji.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA