MŚ 2014. Shaqiri - Gnom z Albanii zaczyna czarować

To dopiero początek wielkiej kariery Xherdana Shaqiriego, ale po mundialu zostanie dobrze zapamiętany przez kibiców. Shaqiri pochodzi z Kosowa, czyli serbskiej kiedyś części Albanii. 23 lata temu urodził się w Jugosławii, ale jako dziecko z rodzicami przeniósł się do Szwajcarii. Tam się wychował, tam go znają najlepiej i tam - pieszczotliwie być może - nazywają "Zauberzwerg", co można przetłumaczyć jako "magiczny karzeł", ale chyba lepiej oddaje istotę rzeczy sformułowanie "gnom-czarodziej".

W meczu z Argentyną Szwajcar wystąpił opromieniony trzema bramkami z Hondurasem i stanął naprzeciwko Lionela Messiego, do którego jest porównywany - jak chyba każdy piłkarz tego pokolenia o wzroście poniżej 170 cm. Kiedy kamery pokazały go przy hymnie, mrugnął filuternie, ale w czasie meczu był bardziej niż poważny, nawet ostro sztorcował sędziego, kiedy ten przeszkodził mu w dryblingu.

Od bezczelnego, krótkiego dryblingu specjalistą Shaqiri jest niewątpliwie, aczkolwiek w meczu z Argentyną było to kiwanie dla kiwania. Trzy razy stracił piłkę lub zepsuł akcję tylko dlatego, że koniecznie chciał rywalowi założyć "siatkę". O wiele bardziej skuteczni w dryblingach byli grający z prawej strony Ricardo Rodriguez i Admir Mehmedi, ale całą trójkę wiele razy owacją nagradzali wyjątkowo nieobiektywni dla arcyrywali z Argentyny brazylijscy kibice, którzy na kiwaniu znają się przecież znakomicie.

O wiele bardziej produktywne były krótkie podania i umiejętności rozegrania piłki - to Shaqiri potrafił pokazać w kontratakach. Kiedy dochodził do piłki, robiło się ciekawie dla Szwajcarii. Miał 39 celnych podań, z czego 17 do przodu i aż cztery kluczowe, po których koledzy oddawali strzały. Sam strzelał dwa razy, w tym celnie z 25 m w 50. minucie. Stracił 14 piłek, głównie przy kiwaniu. Był też aż sześć razy faulowany.

Kiedy w wyszukiwarce internetowej wpisze się nazwisko Shaqiriego, pojawia się najpierw informacja o jego monstrualnie umięśnionych łydkach wraz z odpowiednią fotografią. We wtorkowym meczu wyglądało na to, że napakowany Szwajcar nie pracował zbyt ciężko nad wytrzymałością. Im bliżej było końca meczu, tym mniej miał sił. Od 70. minuty niemal nie było go przy piłce, a wymienione z kolegami efektowne sześć podań w 14. minucie dogrywki tej oceny nie zmienia.

Dopiero po stracie bramki okazało się, że w Shaqirim coś jeszcze drzemie. Najpierw wykonał świetne dośrodkowanie, po którym Blerim D!zemaili nie mógł nie trafić w bramkę, ale trafił w słupek. W ostatnich sekundach znów tak czarował rywali i sędziego, że wymusił podyktowanie rzutu wolnego za faul, którego nie było, a przeciwnik jeszcze dostał żółtą kartkę. Na dobry rzut wolny nie starczyło już jednak umiejętności, a po strzale w mur sędzia skończył mecz.

Przed turniejem w Brazylii na hasło "Shaqiri" można by zapytać, czy nie chodzi o Shakirę albo Shaqa O'Neala. Skrzydłowy reprezentacji Szwajcarii i Bayernu Monachium nie ma urody i głosu kolumbijskiej piosenkarki, nie ma też charyzmy i wzrostu amerykańskiego koszykarza, ale wydaje się, że w najbliższych latach możemy więcej usłyszeć właśnie o krępym Albańczyku z Bazylei niż o innych Shaqach.

Mundialowe szaleństwo w USA. Zobacz amerykańskich kibiców na zdjęciach

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Więcej o:
Copyright © Agora SA