Jeszcze we wrześniu 2008 roku Szwajcaria przegrała w Zurychu 1:2 eliminacyjny mecz z Luksemburgiem. Rozpoczynający pracę Hitzfeld przyznał wtedy, że mu wstyd, ale potem całkowicie odmienił grę reprezentacji. Po zwycięstwie z Hiszpanią na mundialu rozentuzjazmowana prasa domagała się dla szkoleniowca szwajcarskiego obywatelstwa!
Okazało się, że były to jedynie miłe złego początki, bo potem podopieczni Hitzfelda nawet nie wyszli z grupy. Zupełnie inaczej było w eliminacjach do brazylijskiego mundialu - Szwajcaria rozniosła rywali. Nie przegrała w grupie nawet jednego meczu i wyprzedziła drugą Islandię aż o siedem punktów.
W kadrze, którą powołał na Brazylię Hitzfeld, nie ma większych niespodzianek. Szwajcarzy cieszą się, że kontuzję zdołał wyleczyć pomocnik Tranquillo Barnetta i zagra na trzecim mundialu. Można żałować, że do reprezentacji nie został powołany pomocnik Pajtim Kasami, którego wspaniały wolej w meczu Fulham przeciwko Crystal Palace przyniósł jednego z najpiękniejszych goli w sezonie. Kasami stracił jednak miejsce w Fulham - drużynie, która spadła z Premier League. Za mało, żeby liczyć na powołanie, grał w Bayerze Leverkusen napastnik Eren Derdiyok.
Hitzfeld jest optymistą. Uważa, że jego zespół jest lepszy niż cztery lata temu i stać go na awans do najlepszej szesnastki. Podkreśla, że w tej chwili w jego drużynie jest znacznie więcej kreatywnych graczy, którzy potrafią grać zespołowo. W grupie za faworyta uważa Francuzów, a Ribéry to jego zdaniem zawodnik, który robi różnicę i wymaga specjalnego traktowania.
Szkoleniowiec zwraca uwagę na specyfikę brazylijskich mistrzostw. - Będziemy grać w różnych strefach klimatycznych, więc musimy zachowywać się na boisku inteligentnie - mówi szwajcarski selekcjoner. Z Francją Szwajcarzy zagrają w położonym nad Atlantykiem Salvadorze, z kolei ostatni mecz z Hondurasem w Manaus - stolicy Amazonii, gdzie klimat jest zabójczy.
