Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2014. Rezerwowi ratują Belgię

Czarny koń się spłoszył. Albo raczej zderzył się z przeszkodą wyższą, niż spodziewał, a w końcu - zaplątał się we własne nogi. Przed kompletną katastrofą uratował go dopiero szereg zdecydowanych interwencji dżokeja - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny" po meczu Belgia - Algieria (2:1).

KONKURS! Zobacz decydujące mecze MŚ w niezwykłej jakości!

Za wprowadzenie do piłki nożnej języka wyścigów konnych odpowiada dawny trener Milanu i reprezentacji Włoch Arrigo Sacchi: krytykowany przez dziennikarzy za to, że zanim rozpoczął karierę trenerską, nie był dobrym piłkarzem, wzruszył ramionami i odparł: "Nie wiedziałem, żeby aby być dżokejem, trzeba najpierw być koniem". Tego zarzutu z pewnością nie dałoby się sformułować wobec Marka Wilmotsa: zanim poprowadził reprezentację Belgii na mundialu jako trener, był z nią na czterech turniejach jako piłkarz - występował trzykrotnie i do dziś jest najlepszym strzelcem tej reprezentacji w historii jej występów na mistrzostwach świata.

Belgowie bili głową w mur

Najpierw zapachniało sensacją: Algieria, uważana za jedną z najsłabszych drużyn na mistrzostwach, ani myślała wystraszyć się faworyta. Od początku głęboko cofnięta, broniąca się w dziewięciu przed własnym polem karnym, pozwalała Belgom rozgrywać piłkę, ale z dala od bramki M'Bohliego, kiedy zaś zdołała ją odzyskać - zwalniała grę. Można było odnieść wrażenie, że sami Algierczycy byli zaskoczeni, kiedy jednemu z jej piłkarzy udało się przedrzeć lewą stroną i dośrodkować w pole karne, gdzie spóźniony Vertonghen powalił Feghouliego. Sędzia - słusznie - podyktował karnego dla drużyny z Afryki Północnej, którego sam poszkodowany zamienił na bramkę. Była 25. minuta - pierwszy celny strzał w tym meczu.

Belgowie bili głową w mur: osamotniony Hazard gubił się w dryblingach, piłka nie docierała do coraz bardziej sfrustrowanego Lukaku. W 32. minucie w pole karne Algierii przedarł się de Bruyne, wywalczył róg, ale piłka przezeń dośrodkowana przeleciała nad głowami kolegów. W 34. strzelał Witsel, ale z tak daleka, że M'Bohli bez kłopotów odbił piłkę do boku. Dopiero w 44. minucie zobaczyliśmy taką Belgię, o której rozpisywano się jako o czarnym koniu turnieju - to znaczy prawie zobaczyliśmy, bo po dobrym podaniu od Hazarda Nacer Chadli źle przyjął piłkę i strzelił zbyt słabo. Warto dodać, że było to jedyne celne podanie Belgów w pole karne rywala podczas całej pierwszej połowy.

"My" zamiast "ja"

Zapachniało sensacją, bo gdyby przed mundialem zestawiać ranking występujących w nim drużyn pod kątem wartości rynkowej tworzących je piłkarzy, Belgia zdobyłaby brązowy medal. Świetnie opłacanych gwiazd, walczących na co dzień o mistrzostwo Anglii, Hiszpanii czy Rosji, jest więcej niż miejsc w wyjściowej jedenastce. Niektóre - zwłaszcza Eden Hazard - sprawiały w przeszłości problemy swoim trenerom (przed kilkoma laty obecny skrzydłowy Chelsea oburzony faktem, że trener ośmielił się zdjąć go z boiska, zszedł do tunelu i demonstracyjnie zaczął się opychać hamburgerem). Historia piłki zna takie przypadki - weźmy Holandię na Euro 2012 albo Francję na mundialu w RPA - kiedy nadmiar indywidualności szkodzi drużynie. Po nieudanym turnieju wypływają informacje o napięciach na tle rasowym albo o niechęci między klikami skupionymi wokół krajów, w których grają na co dzień.

Czy mają jeszcze szansę wypłynąć podczas tego turnieju w przypadku Belgów? Pierwsze spotkanie otwiera pod tym względem pole do niejednej spekulacji. Kapitan drużyny Vincent Kompany mówił wprawdzie, że zdążyli się zintegrować podczas wspólnych zgrupowań reprezentacji młodzieżowej, Marouane Fellaini dodawał występ na igrzyskach w Pekinie, gdzie trzon obecnej ekipy zaszedł aż do półfinału, Eden Hazard z kolei - występy w Premier League, gdzie w podobnym mniej więcej stylu co reprezentacja: szybko, intensywnie, nie bojąc się konfrontacji fizycznej, gra jedenastu członków kadry. Ale żadna z tych wypowiedzi nie brzmi przekonująco w świetle tego, co zobaczyliśmy w pierwszej połowie - także w świetle kłótni między samymi zawodnikami: Vertonghenem a Kompanym po karnym dla Algierii, Lukaku i Hazardem, kiedy napastnik kolejny raz nie doczekał się piłki.

Trener Marc Wilmots był przed meczem surowy: "Zamieniłem >ja<, >ja<, >ja< na >my<, >my<, >my<" - mówił, studząc oczekiwania i apelując, by zamiast o "złotej", mówić o "głodnej generacji". Hazarda wprawdzie komplementował, dodając, że jest jednym z pięciu najlepszych piłkarzy świata, ale równocześnie powtarzał, że sam gwiazdor Chelsea niczego nie osiągnie. W pewnym sensie Hazard trafił z deszczu pod rynnę: nadmiernie indywidualną grę zarzucał mu także Jose Mourinho w klubie - dziś jednak problem nie leżał w samolubności Hazarda.

Zmiany aż do skutku

Belgia konstruowała akcje zbyt powoli, rzadko próbując rozegrać z pierwszej piłki. Moussa Dembele, zamiast przyspieszyć, holował piłkę w poprzek boiska. Już przed turniejem bano się o postawę bocznych obrońców - i okazało się, że słusznie. Pomijając już nawet to, że akcja, po której Algierczycy wywalczyli karnego, poszła stroną Alderweirelda, a winowajcą jedenastki był Vertonghen - ani piłkarz Atletico, ani gracz Tottenhamu nie uczestniczyli w atakach oskrzydlających własnej drużyny. Gra przyspieszyła nieco po wejściu Mertensa, który zaczął szarpać po - nieistniejącej wcześniej - prawej stronie, ale wciąż nie przekładało się to na sytuacje bramkowe.

Trener Wilmots zmieniał więc nadal: za Lukaku, który ani razu nie dotknął piłki na połowie rywala, pojawił się młody Origi i zdołał wreszcie zmusić bramkarza z Afryki - w 67. minucie - do świetnej interwencji nogami. W 70. minucie kolejny rezerwowy - Marouane Fellaini - doprowadził wreszcie do wyrównania: w 70. minucie wyskoczył najwyżej do dośrodkowania de Bruyne. Również de Bruyne był architektem zwycięskiego gola: to jego wślizg pozwolił rozpocząć kontrę Belgów, po której podanie Hazarda zamienił na bramkę Mertens.

Powodem, dla którego wzbraniano się przed umieszczaniem Belgów w gronie faworytów, był brak obycia na wielkich imprezach - niepewność, jak ta grupa ludzi zniesie własne towarzystwo w okresie dłuższym niż kilkudniowe zgrupowanie przed zwykłym meczem eliminacyjnym. Okazało się, że większym problemem jest brak kreatywności wyjściowej jedenastki. Marc Wilmots zareagował szybko, pomogło zmęczenie Algierczyków, ale co najmniej trzech piłkarzy belgijskich zagrało właśnie ostatni mecz na tych mistrzostwach świata.

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.