Mundial 2014. Jak Chile stłamsiło Hiszpanię?

Czy to jeszcze niespodzianka, czy podświadomie wszyscy czekaliśmy na moment, w którym ta wielka Hiszpania wreszcie padnie? O okolicznościach ich klęski w Brazylii jeszcze się nasłuchacie, ale niech o spektakularności tego wydarzenia świadczy fakt, że "La Furja Roja" padła od własnej broni. To pressing Chile był dziś mistrzowski.

KONKURS! Zobacz decydujące mecze MŚ w niezwykłej jakości!

Powstaje jednak pytanie - jak dokonali tego rewelacyjni Chilijczycy? Przeciwko Australii zaczęli świetnie, ale później mieli swoje problemy, zwłaszcza przy dośrodkowaniach. Dodatkowo, czekało ich spotkanie z najbardziej defensywnym mistrzem świata w historii. Hiszpańska tiki-taka tym się bowiem różni od jej katalońskiej odmiany, że Vicente del Bosque nad obsesję kreowania stawia znaczenie dominacji, pozbawienie rywali piłki po najszybszym możliwym odbiorze i przez utrzymanie jej we własnym posiadaniu. Albo przynajmniej starał się stawiać do momentu, gdy najpierw Holandia, a dziś Chile nie pokonali jego zespołu w tej bitwie na pressing.

Zmieniając ustawienie

Jorge Sampaoli to jeden z najwierniejszych, najbardziej oddanych uczniów Marcelo Bielsy - przypomina go nie tylko tym, jak przemierza w kilkunastu krokach ten kawałek trawy przed własną ławką rezerwowych, często w dziewięćdziesiąt minut zaliczając dystans kilku kilometrów. To też przede wszystkim uniwersalność systemu jego drużyny, dopasowywanie ustawienia do okoliczności, ale przy zachowaniu stylu gry, także trzymając się mniej więcej tych samych nazwisk. Sampaoliemu pozwoliło to na bezbolesne przejście na grę trójką środkowych obrońców (Silva także "podwyższył" jego defensywę), a jego 3-4-1-2 nie było dalekie od pomysłu Louisa van Gaala. Wnioski po zwycięstwie Holandii zostały wyciągnięte - kluczowa jest asekuracja między bocznymi i środkowymi obrońcami - ale to dzięki wpojonym kiedyś przez Marcelo Bielsę zasadach wytężonej pracy było to możliwe. Nic więc dziwnego, że kibice Chile na trybunach mieli transparent dziękujący właśnie temu z poprzedników Sampaoliego.

Gasząc pressing rywala

To miała być jednak przede wszystkim nie głęboka defensywa, ale twarda walka o środek pola, pressing przeciwko pressingowi. Hiszpanie nie zamierzali oddać swojej pozycji w światowym futbolu bez walki, nie miało być wywieszania białej flagi jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. I faktycznie, wreszcie było u nich widać więcej agresji, wreszcie biegali za rywalem, wreszcie też ich napastnik, Diego Costa, starał się odebrać bramkarzowi Chile piłkę. Kiedy ostatnio coś takiego oglądaliśmy? Jednak podopieczni Sampaoliego odpowiedzieli tym samym - nie pozwalając Hiszpanom na chwilę oddechu, zawsze dokładając nogę w bezpośrednim starciu, ganiając ich w każdej strefie boiska. Symbolem skuteczności tej reakcji Chile był otwierający wynik gol i akcja, atak na Xabiego Alonso, błyskawiczne rzucenie wszystkich sił ofensywnych na zdezorientowanych Hiszpanów. Po trzydziestej minucie prób nawiązania do dawnej jakości ich pressingu, mistrzowie świata wznawiali grę od środka, już wyglądając na pokonanych.

Myśląc jak Juergen Klopp

- Żeby zatrzymać Real, trzeba również zatrzymać Xabiego Alonso - mówił Juergen Klopp w kwietniu 2013 roku, przed półfinałowym spotkaniem Borussii z "Królewskimi" w Lidze Mistrzów. Czemu ma to znaczenie dla hiszpańskiej tragedii na Maracanie po kolejnych czternastu miesiącach? Krótko mówiąc - Jorge Sampaoli dostrzegł zależność roli Alonso w klubie i w kadrze, nawet jeśli różni je styl. 32-letni pomocnik nie jest klasycznym defensywnym pomocnikiem, ale świetnie dyryguje zespołem, dyktuje tempo gry, potrafi przenosić ciężar akcji z lewego na prawe skrzydło. Jednak nie radzi sobie z agresywnym pressingiem, o czym wiedział niemiecki szkoleniowiec i co nakazał wykorzystać swoim piłkarzom także Sampaoli. I raz jeszcze do tej akcji bramkowej nawiązując, trudno o lepsze powiązanie Chile z Borussią.

Kpiąc z mistrzów

Najbezczelniejszym sposobem Chile na radzenie sobie z pressingiem rywali było nie tylko atakowanie ich w strefie środkowej, ale przyjmowanie pod własną bramką. Dlatego tak istotna była dokładność ich zagrań, niewielka liczba pomyłek czy prostych strat, bo nawet jeśli pojawiało się zagrożenie, obrońcy Sampaoliego wykopywali piłkę daleko. Jednak znacznie częściej próbowali rozgrywać - Medel, Jara, Silva i wspierający ich z drugiej linii Diaz jako jedyni przebili granicę 80 proc. dokładnych podań, o dziesięć więcej niż średnia zespołu. Świetnie wychodzili sobie na pozycję, dawali możliwość rozegrania i, tak naprawdę, zachowywali się jak formacja pomocy, a nie obrony. Nie było paniki, ale wielki spokój, co raz jeszcze podkreśli statystyka - na 92 podania pod własną "szesnastką" tylko sześć było niecelnych.

Ryzykując

Bo przeciwko Hiszpanii trzeba ryzykować. To, co (po raz kolejny) zaprezentowali Chilijczycy, warto nazwać "zasadą czterech napastników" - albowiem ilekroć Hiszpanie rozgrywali piłkę na własnej części boiska lub nawet w strefie środkowej, przynajmniej czterech zawodników Sampaoliego było na połowie rywali, zawsze gotowych do kontry. Przeglądając dokładne arkusze statystyczne, dostarczane przez FIFA, na których na każdy kwadrans meczu rozrysowane są uśrednione pozycje piłkarzy, nie było momentu w tym spotkaniu, w którym Chilijczycy nie byliby wierni tej zasadzie. W tym wypadku mówimy o Sanchezie, Vidalu, Aranguizie i Vargasie.

Więcej i szybciej biegając...

Oficjalne dane FIFA pozwalają też spojrzeć na to, że Chilijczycy byli po prostu przygotowani fizycznie na ten wysiłek. W meczu z Australią przebiegli ponad 11 kilometrów więcej niż Hiszpanie z Holandią, ale dopiero bezpośrednie starcie podkreśliło tę różnicę. Podstawowa jedenastka Sampaoliego pokonała większy dystans niż wszyscy zawodnicy wykorzystani w spotkaniu przez del Bosque. Nie liczy się jednak tylko sam fakt biegania, ale też prędkość, którą Chilijczycy utrzymywali na imponującym poziomie od pierwszej do ostatniej minuty. I tak tylko pięciu Hiszpanów przynajmniej 10 proc. zrobionego dystansu przebiegło w wysokim tempie, gdy po stronie Chile takich piłkarzy było aż dziesięciu. Koke, który pojawił się w przerwie zamiast Xabiego Alonso, osiągnął najwyższy wynik (14 proc.) - Vidal, Diaz i Aranguiz osiągi mieli identyczne jak Hiszpan lub wyższe, a na przykład zmiennicy Sampaoliego, Carmona i Gutierrez, przebili granicę 20 proc., co niezależnie od spędzonego na boisku czasu jest osiągnięciem imponującym.

...i mądrze odpoczywając

Każdy najmniejszy faul oznaczał przerwę przynajmniej kilkudziesięciosekundową, każde wybicie z autu (także bramkowego) było celebrowane ze zdecydowanie nadmierną wrażliwością. Hiszpanie wściekali się na takie zachowanie, bo chociaż nie było to typowa gra na czas, to Chilijczycy pozwalali sobie na odpoczynek. To nie przypadek, że sędzia doliczył aż sześć minut w drugiej połowie - na ponad 98 minut spotkania piłka w grze była przez nieco ponad 58. W porównaniu do spotkania z Australią Chilijczycy oszczędzili, skradli i zmarnowali pięć procent czasu - fragment wystarczający, powiedzmy, by zachować oddech na dłuższy sprint, jeszcze jedną akcję, powrót do obrony czy pressing w strefie środkowej.

I dobrze, niech oni jeszcze na tym mundialu długo tak grają.

Zobacz wideo

Hiszpania jako czwarty mistrz świata w historii odpadła z mundialu! Włochom udało się to już dwukrotnie >>

Więcej o:
Copyright © Agora SA