Mistrzostwa świata w piłce nożnej 2014. Ghana kręci w piłce

Uczestniczyli w jednym z najpiękniejszych meczów turnieju. Wiele wskazuje na to, że są gotowi uczestniczyć także w meczach najpaskudniejszych. Ustawionych - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

Futbolowy temat trafił na czołówkę "Daily Telegraph". Ze śledztwa dziennikarzy pisma i telewizji Channel 4 wynika, że władze piłkarskiej federacji Ghany, w tym jej szef, zgodziłyby się na udział reprezentacji w ustawionym meczu towarzyskim. W zamian za kwotę 170 tys. dol. przedstawiciele funduszu inwestycyjnego, sponsora meczu - w rzeczywistości dziennikarze - mieliby prawo wskazać arbitrów (w domyśle: przekupionych, tak by wynik odpowiadał sponsorowi), co jest złamaniem regulaminu FIFA.

Problem - podkreślmy - nie dotyczy tegorocznych mistrzostw świata. Ustawiony mecz miałby się odbyć w sierpniu lub w grudniu. Nie ma też dowodów na to, by biorący udział w imprezie Ghańczycy (a są wśród nich gwiazdy: Michael Essien, Kevin-Prince Boateng, Asamoah Gyan czy Sulley Muntari) zamierzali świadomie wziąć udział w oszustwie.

Kto obstawił 3:0

A jednak podejrzenia o ustawianie meczów - zjawisko będące plagą wszędzie, gdzie ludzie czerpią zyski z hazardu - ciągną się za tą reprezentacją od lat. Kanadyjski dziennikarz śledczy Declan Hill przekonuje w wydanej niedawno po polsku książce "Przekręt", że wpadł na trop zmowy, do której doszło podczas mistrzostw świata w Niemczech w 2006 r. Działacze i zawodnicy Ghany, przekupieni przez azjatyckich gangsterów organizujących bukmacherkę na globalną skalę, mieli podłożyć się w meczu z Brazylią, tak aby ich drużyna przegrała co najmniej dwoma bramkami (uległa 3:0, a jej obrońcy popełniali rzeczywiście dziwaczne błędy).

To ważne spostrzeżenie utrudniające walkę z powszechnym ponoć procederem: żeby zarobić na ustawionym spotkaniu, wcale nie trzeba sensacyjnej wpadki faworyta. Wystarczy, żeby faworyt wygrał określoną liczbą bramek albo żeby te bramki padły w określonej fazie meczu. Podczas zakładów bukmacherskich można obstawić właściwie wszystko: sekwencje boiskowych wydarzeń, strzelców goli, liczbę kartek itd. Zarobić można na tak wielu rzeczach, że w natłoku zmiennych przekręt wydaje się niewidzialny.

Przed tegorocznym mundialem Declan Hill był współautorem raportu o podatności uczestników turnieju na ustawianie meczów, opublikowanego w "New York Timesie". Przedmiotem analizy był obfitujący w zdumiewające decyzje sędziego i piłkarzy z Ameryki Środkowej pojedynek RPA - Gwatemala, rozgrywany tuż przed mistrzostwami w 2010 r. Warto się zapoznać z dostępnym w sieci skrótem spotkania i samemu wyrobić sobie pogląd, czy mamy do czynienia jedynie z nieudolnością.

Zostawmy jednak mundial czy nawet Ligę Mistrzów - choć europejska policja podejrzewa, że także w trakcie jej meczów dochodziło do oszustw (po trzyletnim śledztwie podważyła wyniki ok. 680 meczów w 15 krajach i wskazała ponad 400 podejrzanych o udział w ustawianiu; dwa mecze, które zwróciły jej uwagę, rozgrywano w ramach Champions League). Dziś w internecie można obstawić prawie każdy mecz rozgrywany w dowolnym miejscu świata. W Finlandii aresztowano np. Wilsona Raja Perumala, szemranego azjatyckiego przedsiębiorcę, odpowiedzialnego za manipulowanie wynikami w kilku ligach europejskich, ale także za zorganizowanie przed czterema laty nieprawdopodobnego przekrętu, w trakcie którego piłkarze Bahrajnu wygrali mecz towarzyski z grupą niezidentyfikowanych piłkarzy podających się za reprezentację Togo. Kto obstawił wynik 3:0, zarobił najwięcej - sędzia pilnował, żeby triumf Bahrajnu nie był zbyt okazały i część goli jego reprezentantów anulował.

Świat piłki nożnej, który znamy i o którym czytamy, nie jest więc taki, jaki się wydaje: za jego kulisami krążą pociągający za sznurki gangsterzy i biznesmeni, którzy wykorzystując ludzkie słabości, łamiąc charaktery, szantażując, zmuszają piłkarzy i sędziów, by w odpowiednim momencie zrobili krok nie w tę stronę albo przymknęli oko.

Gdzie nie ma kamer

Autor "Przekrętu" przekonuje, że władze światowej piłki próbują zamiatać problem pod dywan, za wszelką cenę broniąc wizerunku rozgrywek, na których zarabiają najwięcej - a więc np. mundiali - i odpuszczając rozgrywki ligowe, zwłaszcza na peryferiach futbolowego imperium. Kto, poza lokalnymi fanami i bukmacherami oczywiście, będzie śledził piłkarskie wydarzenia w Finlandii albo Malezji? Kto będzie oglądał dziesiątki pozbawionych znaczenia meczów towarzyskich? A z punktu widzenia hazardzisty pytanie, który mecz obstawia, jest bez znaczenia; przekupienie sędziego, bramkarza, kilku kluczowych zawodników jest łatwiejsze na niższym szczeblu, bez obecności kamer czy mikrofonów radiowych.

Udowodnienie oszustwa jest przy tym piekielnie trudne. Wrzucający piłkę do własnej bramki golkiper naprawdę może być zwyczajną gapą, podobnie jak potykający się o własne nogi obrońca czy sędzia niewidzący metrowego spalonego. Oto dlaczego książka Hilla nie przynosi twardych dowodów - choć zawiera świadectwa ludzi zarzekających się, że w szwindlach uczestniczyli. Rafał Stec w posłowiu do niej zauważa, iż najmroczniejsza refleksja po lekturze "Przekrętu" brzmi: "Declan Hill stawia diagnozę makabryczną, a niewykluczone, że i tak skali epidemii nie docenia".

A Ghana, która tak pięknie walczyła w sobotę z Niemcami i która w przypadku wygranej z Portugalią wciąż jeszcze ma szansę na awans do fazy pucharowej? Zostawmy tegoroczny mundial. Kilka lat temu okazało się, że reprezentacje młodzieżowe tego kraju zwycięstwa na międzynarodowych turniejach zawdzięczają fałszowaniu metryk urodzenia. W 2007 r. z kolei dwa kluby rywalizujące o awans do tamtejszej ekstraklasy miały tyle samo punktów: o awansie miała rozstrzygnąć różnica bramek, pierwszy więc wygrał 28:0, a drugi nie pozostał dłużny, strzelając trzy gole więcej. Właścicielem jednego z zespołów był Abedi Pele, jeden z najlepszych piłkarzy w historii Ghany i członek władz FIFA.

Sprawa prowokacji "Daily Telegraph" była tematem poniedziałku. We wtorek dyskutowaliśmy już tylko o Neymarze.

140 mld dol. przepuszczają przez rynek bukmacherski światowe mafie

 

80 proc zakładów sportowych jest nielegalnych. Najchętniej obstawiane dyscypliny to krykiet i piłka nożna.

 

Wartość globalnego rynku sportowych zakładów wynosi 200-500 mld euro. Największy udział w nielegalnych zakładach ma Azja (53 proc.)

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Najseksowniejsze dziennikarki mundialu w Brazylii

Więcej o:
Copyright © Agora SA