Australijczycy mogą mówić o sporym pechu. Są najniżej sklasyfikowanym w rankingu FIFA uczestnikiem mundialu (zajmują 59. miejsce), a trafili do niezwykle silnej grupy B z Holandią, Hiszpanią i Chile. - Nie chcę mieć w zespole ludzi, którzy myślą, że nie mamy szans. Nie chcę też o tym słuchać. Wolałbym, by mówili o nas za jakiś czas tak, jak teraz mówią o Chile. To dobry przykład zespołu, który przez ostatnich cztery czy pięć lat ciężko pracował i teraz jest mocny. Być tak jak Chile to jeden z naszych celów - mówi trener Australijczyków Ange Postecoglou, który przejął zespół dopiero pół roku temu, będąc wcześniej szkoleniowcem australijskich klubów i tamtejszej kadry młodzieżowej.
Urodzony w Grecji trener Postecoglou radykalnie odmłodził zespół, opierając go w dużej części na piłkarzach prowadzonej przez siebie przez osiem lat młodzieżowej drużyny Australii. - To bardzo pomaga, gdy trener i piłkarze znają się doskonale. Ange zna mnie od dzieciaka. Wiem, czego oczekuje ode mnie i od innych piłkarzy - uważa obrońca Australijczyków Matthew Spiranovic.
W zespole jest jednak jedna gwiazda - napastnik Tim Cahill, przez osiem sezonów gracz Evertonu i strzelec 54 goli w barwach angielskiej drużyny. Teraz 34-letni gracz występuje w New York Red Bulls. - Jeśli mówią, że jesteśmy od niego uzależnieni, nie martwi mnie to. Przynajmniej mam w zespole kogoś, kto jest groźny. Zresztą nie sądzę, by Tim był naszą jedyną bronią. Możemy być groźni też na inne sposoby - uważa trener Postecoglou.