Brazylia - Holandia. Coutinho największą personalną pomyłką Scolariego

Ma za sobą sezon życia, mimo to Luiz Felipe Scolari nawet nie spojrzał w jego kierunku. Wydaje się, że takiego piłkarza jak on brakowało Brazylii najbardziej. Szybki, błyskotliwy, nieprzewidywalny, jakby w starym, brazylijskim stylu. Philippe Coutinho to prawdopodobnie największa personalna pomyłka ?Felipao?. Mecz Brazylia - Holandia w sobotę o godz. 22. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl.

Na mundialu Brazylia grała archaiczny, wolny, nieskładny futbol. Szczęśliwie prześlizgnęła się aż do półfinału, ale pierwsze starcie z naprawdę klasowym rywalem zakończyło się katastrofą. Skromne zwycięstwa z Chile (1:1, k. 3:2) czy Kolumbią (2:1) jedynie pudrowały niedostatki "Canarinhos". Kiedy na boisku zabrakło jedynego zdolnego do wygrywania , gospodarze polegli w paskudnym stylu.

Bodaj najpoważniejszym zarzutem pod adresem Luiza Felipe Scolariego jest rezygnacja z rozpoznawalnych cech boiskowej tożsamości Brazylii (proces rozkładu rozpoczął się za kadencji Dungi). Już dawno minęły czasy, kiedy "Canarinhos" byli drużynowym uosobieniem kibicowskich fantazji o cyrkowej trupie grającej pięknie, z polotem i fantazją, bez najmniejszych choćby taktyczno - obronnych karbów. Drużyna "Felipao" przybrała twarz Luiza Gustavo, Paulinho, Hulka czy Ramiresa, piłkarzy doskonałych w destrukcji, ale przez kibiców lubianych bodaj najmniej. Bo sympatyk piłki nożnej chce spektaklu, a ten w brazylijskiej smucie gwarantował jedynie Neymar (i może w niewielkim stopniu Oscar).

Talent w roli widza

Prymitywna wręcz krótkowzroczność "Felipao", który drużynowy pragmatyzm postawił nad jakością indywidualności, szokuje tym bardziej, że na oglądanie mundialu z perspektywy kibica został skazany ktoś tak niezaprzeczalnie utalentowany jak Philippe Coutinho. Świetnie dryblujący, dynamiczny, bardzo kreatywny piłkarz, mogący występować na niemal każdej pozycji w pomocy i ataku. Kiedy przyjmuje piłkę, fani na Anfield Road wstają, bo wiedzą, że za chwilę wydarzy się coś, czego przegapienie może być niewybaczalnym grzechem śmiertelnym. Stać go na wszystko, od niezwykłej mikrosztuczki po atomowy strzał zza linii pola karnego.

Piłkarz Liverpoolu to mistrz Ameryki Południowej do lat 17 z 2009 roku. W Vasco da Gama rozegrał raptem 19 meczów, bo w 2008 roku Inter Mediolan wyłożył za niego 4 mln euro. Coutinho miał wówczas 16 lat, więc pozostał w Brazylii aż do osiągnięcia pełnoletności.

- Coutinho to przyszłość Interu - powiedział w chwili prezentacji Brazylijczyka Massimo Moratti. Rafael Benitez szybko umożliwił mu debiut. Coutinho zagrał w przegranym przez Inter meczu o Superpuchar Europy z Atletico Madryt (0:2). Potem było już tylko gorzej. Kolejne kontuzje sprawiły, że nie był w stanie przebić się do wyjściowego składu "Nerazzurrich". Uznano, że najlepszym rozwiązaniem będzie wypożyczenie. Coutinho powędrował więc do Espanyolu Barcelona, gdzie okazał się prawdziwą rewelacją. W 16 meczach zanotował 5 goli i 1 asystę. Ówczesny opiekun "Papug" Mauricio Pochettino porównał go do Ronaldinho i Leo Messiego.

Nie na sprzedaż

W styczniu 2013 roku włodarze Liverpoolu zapłacili za 22-latka 10 mln euro. Wychowanek Vasco da Gama idealnie wpasował się w koncepcję szybkiego, technicznego, wyszukanego futbolu Brendana Rodgersa. Do końca sezonu Coutinho rozegrał w barwach "The Reds" 13 meczów, w których uzbierał 3 gole i 7 asyst. W sezonie 2012/13 został wybrany na najlepszego młodego zawodnika Liverpoolu.

Miniona kampania był dla 22-latka wyjątkowo długa i ciężka. Zaliczył aż 37 meczów, strzelając 5 bramek, 8 dogrywając kolegom z drużyny. Na finiszu sezonu widać było zmęczenie chucherkowatego pomocnika. Niby starał się tak samo intensywnie, ale w jego zagraniach brakowało dokładności i dostrzegalnego wcześniej wręcz wizjonerskiego sznytu. Mimo to Brendan Rodgers widzi w nim jednego z liderów odradzającego się Liverpoolu. Kiedy w czerwcu pojawiły się informacje o zainteresowaniu usługami Coutinho ze strony Realu Madryt, szkoleniowiec "The Reds" powiedział krótko: "On nie jest na sprzedaż".

W 2010 roku Mano Menezes powołał wówczas raptem 18-letniego pomocnika do pierwszej reprezentacji Brazylii. Jeden 45-minutowy występ przeciwko Iranowi to za mało dla piłkarza o tak olbrzymim potencjalne. Coutinho wielokrotnie był pytany o powrót do kadry. - Mamy w Brazylii takie przysłowie: "Brazylijczyk nigdy nie traci nadziei". Wierzę, że będę mógł zagrać na mistrzostwach - mówił tuż przed mundialem. Ostatecznie Scolari pominął Coutinho przy wysłaniu powołań na mistrzostwa świata. Piłkarz Liverpoolu ciągle ma jednak otwartą drogę do kadry. "Felipao" już nie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.