Holandia - Brazylia. Van Gaal i woda sodowa

Arjen Robben mówi, że nawet nie pomyśli o meczu o trzecie miejsce. Za takie słowa wyleciałby z większości reprezentacji, ale nie z Holandii, bo Louis van Gaal uważa tak samo. Co na to Brazylia?

Na żałobnej konferencji prasowej po meczu z Niemcami Luiz Felipe Scolari zrobił sobie krótką przerwę i na moment przestał przepraszać. - W sobotę jest mecz i możemy zająć trzecie miejsce. Drużyna ma nowy cel.

Być może dla piłkarzy trauma jest i będzie głębsza niż po Maracanaço z 1950 roku (porażka na Maracanie z Urugwajem w meczu o złoto). W końcu wtedy nie było mediów społecznościowych. Najbardziej dostało się Fredowi. Kilkanaście dni temu został wybrany przez kibiców na najgorszego piłkarza reprezentacji, w trakcie meczu z Niemcami gwizdano na niego już w pierwszej połowie, a po spotkaniu został najbardziej znienawidzonym Brazylijczykiem w internecie.

Dlatego z perspektywy Brazylii mecz o trzecie miejsce ma ogromne znaczenie. Strach pomyśleć, co będzie, jeśli w sobotę przegra z Holandią.

- Musimy się odpowiednio zebrać, aby znaleźć siłę do gry. Musimy wynagrodzić kibicom najgorszą noc - mówił po spotkaniu Marcelo.

Po porażce w rzutach karnych Holendrom ani przez myśl nie przeszło kogoś przepraszać. Robben stwierdził, że w półfinale byli lepsi i Argentynie nie należy się finał. A potem dodał, że mecz o trzecie miejsce kompletnie go nie interesuje i nie powinien się odbyć. - Nikomu nie chce się grać. Nawet nie myślę o tym spotkaniu i nie będę.

Wtóruje mu trener van Gaal: - Mecz o brązowy medal nie powinien być rozgrywany, mówiłem o tym już dziesięć lat temu. Któraś z drużyn wróci do domu z niczym tylko dlatego, że zagrała słabiej w dwóch ostatnich meczach. Zwycięzca jest tylko jeden i dla niego jest przeznaczona nagroda. Mamy jeden dzień mniej niż Brazylia na przygotowania. To nie jest sprawiedliwe - powiedział.

- Aspiracje van Gaala były inne, ale mecz z Argentyną źle rozegrał taktycznie. Myślał, że uda mu się wygrać w dogrywce, a trzeba było poczekać ze zmianą i wpuścić na rzuty karne Krula. Wcześniej tyle mówiliśmy o intuicji van Gaala, ale w środę go zawiodła. Tradycje MŚ są takie, że van Gaal musi rozegrać ostatni mecz. On nie odpuści, bo opinia publiczna mu na to nie pozwoli. Być może mocno zamiesza w składzie - mówi Antoni Piechniczek, trener reprezentacji Polski, która na MŚ w 1982 roku (a także w 1974, wtedy prowadzona przez Kazimierza Górskiego) wygrywała w meczach tak nielubianych przez Robbena i van Gaala.

Strategie na ostatni mecz są różne. W 1982 roku w meczu z Polską trener Michel Hidalgo dał wolne też innym podstawowym piłkarzom. Nie zagrał m.in. Michel Platini.

- Hidalgo wpuścił młodych, którzy nie decydowali o sile drużyny. Bardzo dobrze to rozegrał, bo to był nasz siódmy mecz. Byliśmy bardzo zmęczeni, bo upał w Hiszpanii sięgał 35 stopni Celsjusza - mówi Stefan Majewski, który w tym meczu zdobył bramkę, a Polska wygrała 3:2. Trudno sobie wyobrazić piłkarską historię Polski bez tego zwycięstwa.

- Dziwi mnie to, co powiedział van Gaal. Historia nie tylko piłki nożnej, ale też igrzysk olimpijskich jest taka, że musi być złoty, srebrny i brązowy medal. Jest ogromna różnica między byciem czwartym a trzecim. Na mecz z Francją w 1982 roku wyszliśmy z ogromnym zaangażowaniem, a medal był dla nas spełnieniem - dodaje Majewski.

- Być może van Gaalowi woda sodowa uderzyła do głowy. Może nie brał pod uwagę innego rezultatu niż zwycięstwo w półfinale i finale. A przecież to są mistrzostwa świata, a nie rozgrywki podwórkowe, trzeba ustalić, kto ma jaki medal. Nas w 1982 roku brąz interesował bardzo. Podeszliśmy do tego meczu tak serio, że bardziej się chyba nie dało - mówi Józef Młynarczyk, który w 1982 roku na MŚ stał na bramce.

W meczach o trzecie miejsce mało jest kalkulacji. Oprócz pojedynku Polski z Brazylią (1:0) w 1974 roku w każdym ze spotkań padały przynajmniej trzy bramki, a od 1994 roku tylko na mundialu we Francji nie strzelono czterech goli.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.