Paweł Habrat, psycholog sportu: Czasami mamy do czynienia ze zjawiskami zaskakującymi, ale nie niezrozumiałymi. 1:7 to nie jest wynik, który odzwierciedla klasę tych drużyn. Niemcy ich zdominowali i rozbili. Przed meczem dużo spekulowało się, jaką rolę odegra brak Neymara, ale mecz pokazał, że nie to było najważniejsze. Brazylia nie była po prostu zespołem. A kiedy Niemcy strzelili kilka goli, to w głowach Brazylijczyków pojawiła się blokada, która sprawiła, że przestali grać w sposób racjonalny. Stracili kontrolę nad tym, co dzieje się na boisku.
Ten brak mógł sprawić jedną z dwóch rzeczy. Kiedy nie ma lidera, zespół często wzmacnia się psychicznie. Gra nie tylko o wynik, ale również dla kolegi, którego zabrakło. Stwarza to również możliwość pokazania się graczom z drugiego szeregu. Wtedy może stworzyć się prawdziwa drużyna, a nie machina funkcjonująca dzięki jednostkom. Drugi przypadek oglądaliśmy we wtorek. Brazylia była wyraźnie zagubiona, a Niemcy bardzo konsekwentni i bezwzględni.
Koncentrowanie się na stracie może być zgubne, bo zapomina się o teraźniejszości i przyszłości. Piłkarze mogli być przygnębieni i bardzo emocjonalnie podejść do braku Neymara. Mogło mieć to duży wpływ na zespół. Ciężko nam to jednak ocenić, bo nie wiemy, jaka atmosfera panowała w tej drużynie.
Najważniejsze, by nie dopuścić do destabilizacji emocjonalnej. Psycholog może pokazać zespołowi, że nowa sytuacja niesie nowe wyzwania. Dobrym przykładem jest Holandia, która zajęła ostatnie miejsce w grupie podczas Euro 2012. Piłkarze wyciągnęli wnioski i grają ze zwiększoną motywacją, bo wiedzą, że moment nieuwagi może prowadzić do katastrofy.
Może przyszedł czas, by trener Luiz Felipe Scolari dał szansę innym zawodnikom? Do tej pory mówiło się, że Brazylia to Neymar i koledzy. A zespół funkcjonuje dopiero, gdy pojawia się równowaga. Artyści jak Neymar są ważni, ale potrzeba też żołnierzy, którzy wykonują solidną, odpowiedzialną pracę.
Z drugiej strony Brazylia doszła do półfinału, czyli coś jednak w tej drużynie wychodziło, jakieś fundamenty są. Ważne, by nie doszło do częstej w takich przypadkach generalizacji - ''nic nam nie wychodziło, wszystko było źle''.
To owoc długotrwałej pracy z psychologiem sportu, która rozpoczęła się 10 lat temu, kiedy drużynę objął Jürgen Klinsmann. Pierwszą rzeczą, jaką psycholog tłumaczy drużynie, jest podział na wydarzenia kontrolowalne i niekontrolowalne. Na kibiców wpływu nie mamy, więc trzeba się skupić na tym, co możemy zrobić. Niemcy pracowali nad radzeniem sobie w trudnych sytuacjach, psycholog uczył ich, jak koncentrować uwagę na grze. Tłumaczył też, na które rzeczy uważać, żeby nie stracić równowagi emocjonalnej. Widać, że ta konsekwentna wizja futbolu jest u Niemców realizowana od lat.
Psycholog uczył Niemców, jak zachować się pod presją. Te ćwiczenia miały im pomóc zachować kontrolę w trudnych sytuacjach. Widać, że przyniosły efekt i zostały zaadaptowane na stałe.
Psycholog budował też spójność drużyny, zabiegał, żeby zawodnicy jak najwięcej ze sobą przebywali. Treningi i mecze to jedna rzecz, ale długie godziny pomiędzy grą w piłkę są dla zespołu bardzo ważne. Niemcy wybierali hotele, które dawały im jak najwięcej możliwości na wspólne spędzanie czasu. Grali w siatkówkę plażową, tenisa stołowego, jeździli na gokartach, oglądali razem filmy. To budowało spójność zespołu. I pomagało wrócić do równowagi po meczu pod olbrzymią presją, bo Niemcy nie grają przecież innych spotkań, kibice zawsze liczą na zwycięstwo.
Skupianie się na przeszłości może zaszkodzić drużynie, ale równie niekorzystne może być wybieganie w przyszłość - w przypadku Niemców założenie, że puchar jest już ich. Wydaje mi się jednak, że są bardzo konsekwentni w tym, co robią. Skupiają się na kolejnym kroku, na kolejnym rywalu. Mają to dobrze przećwiczone. Nie wygląda na to, żeby woda sodowa miała im uderzyć do głów.