Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, półfinały. Mineiraco, czyli najczarniejszy dzień brazylijskiej piłki

Po 29 minutach drużyna Luiza Felipe Scolariego przegrywała z Niemcami 0:5. Właściwie to nie była drużyna, nawet jej namiastka, ale grupa rozbitków skazanych na katusze przeżycia najczarniejszego dnia w dziejach brazylijskiej piłki. A z nimi dwustumilionowy naród.

O wybitnych sportowcach i nieznanej stronie piłki nożnej przeczytaj w książkach >>

Jeśli traumatyczna porażka w meczu o złoto z Urugwajem 1:2 w 1950 roku żyje do dziś w zbiorowej pamięci Brazylijczyków, to co będzie ze wspomnieniem 8 lipca 2014 roku? Na stadionie Mineirao, w półfinale mundialu doszło do kompromitacji gospodarzy, która gdyby się komuś w Brazylii przyśniła, nikt by i w sen nie uwierzył. Po 11 minutach normalnej gry stało się coś, co trudno wyjaśnić. Nagle drużyna, która miała wywalczyć złoto, rozpadła się na kawałki. Tak jak przypuszczała część ekspertów, większą stratą była nieobecność Thiago Silvy niż Neymara, bo obrona gospodarzy nie istniała. Brazylijczycy wyglądali jak cząstki, które się odpychają. Wzburzony tłum na trybunach domagał się walki, a gdy to nie poskutkowało, zaczął wzywać prezydent Dilmę Rousseff, która obiecała mu mundial mundiali.

Brazylijczycy zorganizowali mistrzostwa, by je wygrać. Ale przegrali z kretesem. Porażka w półfinale z Niemcami była do pomyślenia, ale to co spotkało "Canarinhos", to była klęska, wręcz coś jeszcze gorszego. 200-milionowy naród poczuł się dotknięty do żywego. Wydał miliardy i został z pustymi rękami.

Jak na sparingu

Niemcy strzelali jak na sparingu z zespołem szóstej ligi. Mueller raz, Klose dwa, Kroos trzy i cztery, Khedira pięć, Schuerrle sześć i siedem. Honorową bramkę zdobył Oscar. Drugi gol był symboliczny, bo 36-letni Niemiec polskiego pochodzenia z 16 golami odebrał Brazylijczykowi Ronaldo tytuł najskuteczniejszego gracza w historii finałów mistrzostw świata. Kibice niemieccy także byli w szoku. Ich drużyna nigdy nie wygrała wyjazdowego meczu z Brazylią, a tu w półfinale mundialu mogli zaśpiewać "finale" już po 30 minutach.

8 lipca 2014 to będzie jedna z najbardziej kuriozalnych dat w dziejach światowej piłki. Pięciokrotni mistrzowie świata dali popis kiksów, nieporadności, aż serce się krajało postronnym obserwatorom. Drużyna Luiza Felipe Scolariego grała źle w tych mistrzostwach, ale ktoś wyeliminował Chorwację, Chile, Kolumbię.

Na Mineirao idzie się jak z pielgrzymką. Pod górę. Kiedy kibic wdrapie się na szczyt, może uznać, że przypadająca na niego część wysiłku została wykonana. Resztę muszą zrobić piłkarze. We wtorek patrzyły na nich oczy 200 mln Brazylijczyków. Półfinał z Niemcami miał być przepustką do raju, zwłaszcza w sytuacji, gdy Scolariemu zabrakło dwóch największych gwiazd. "Wszyscy jesteśmy Neymarem" - grzmiały czołówki gazet w Belo Horizonte, takiej jedności nie wyczuwało się dotąd przed żadnym innym meczem. Dziennik "Lance" wydrukował twarz Neymara na całej pierwszej stronie, żeby każdy mógł go wyciąć i założyć na twarz, robiąc tylko otwory na oczy. Gest "Toiss" grupy przyjaciół piłkarza, którzy składają ręce w kształcie litery "T" wykonała nawet prezydent Rousseff.

Kilka godzin przed meczem stulecia, gdy byliśmy w połowie wspinaczki na Mineirao, grupa kibiców w żółta od stóp do głów pożyczyła dużą tekturową reklamę Neymara i sfotografowała się z nią. Jakby 22-letni idol był jednym z nich. Drugim był kapitan Thiago Silva pauzujący za kartki. - Sercem będę na boisku i ja, i Neymar - obiecywał kapitan. Zastąpił go David Luiz piłkarz, którego ten mundial wywindował do roli narodowego bohatera. Przed odegraniem hymnu Brazylii Luiz podniósł koszulkę z numerem 10. Wszystko było gotowe, nastrój podniosły, trzeba było tylko walczyć. Ale drużyna Scolariego w ogóle nie była do tego zdolna. W drugiej połowie rezerwowy Schuerrle wbił jej szóstego i siódmego gola jak gwoździe do trumny. Ostatnią bramkę, jak na ironię, zdobyli Brazylijczycy (Oscar).

Brazylia umarła ''bardziej'' niż Urugwaj

Kolumnista "Lance" apelował, że Brazylia nie może być jak Urugwaj, który stracił Luisa Suareza i umarł. Niestety, z Brazylią stało się coś gorszego. Gromy posypią się na Scolariego, ale też Reginę Brandao, szefową grupy psychologów, do której kibice mieli już pretensje za to, że przed serią rzutów karnych po meczu z Chile brazylijscy piłkarze płakali. We wtorek psycholodzy byli potrzebni w dużej liczbie, bo brazylijskie dzieci na Mineirao szlochały już po 30 minutach.

W biurze prasowym na Mineirao i innych stadionach Brazylii powtarzane są migawki z innych turniejów. Można zobaczyć jak futbol brazylijski zmienił się w ostatnich dekadach. Po jogo bonito pozostały wspomnienia, pokazywano tu fragment finału z 1970 roku, w którym Rivelino drybluje między graczami Italii jak natchniony. To scena pamiętna i symboliczna, po tamtych mistrzostwach okrzyknięto Brazylijczyków poetami piłki. Dziś w drużynie Felipao jedyny Neymar nadawałby się do tamtej ekipy i to zapewne na ławkę rezerwowych. Wtorkowe gazety brazylijskie cytowały Johana Cruyffa, który jako Holender powinien życzyć zwycięstwa wszystkim tylko nie Niemcom. Tymczasem stawiał na drużynę Joachima Loewa, bo jego zdaniem "dzisiejsza Brazylia zwyczajnie wyrzekła się gry w piłkę".

200 milionów ludzi patrzyło na mecz, mając złamane serca. Na drugiej stronie "Lance" na konturze Neymara napisano tekst, jakby fragment deklaracji, co to znaczy być Brazylijczykiem. Chodziło o to, by świat zobaczył zespół Scolariego i jego kibiców wypruwających sobie żyły. Fani brazylijscy, skądinąd przyjaźni dla gości popisywali się na Mineirao aktami niechęci wobec rywali. Gwizdali podczas hymnu niemieckiego, na Loewa i jego piłkarzy, jakby to oni byli winni kontuzji Neymara, kary dla Thiago Silvy i wszystkich innych nieszczęść gospodarzy.

Do wtorku można było mówić, że "Canarinhos" grają źle, brzydko, nudno, ale zwycięstwa przyznawały rację Scolariemu. Gdy zabrakło zwycięstw, okazało się, że brazylijski król piłki jest nagi. Wystarczyło 90 minut, by 11 narodowych bohaterów zmieniło się w antybohaterów. A razem z nimi ten największy - Felipao. Napis na autokarze: "Przygotujcie się, szósty tytuł jest w drodze" okazał się czczą obietnicą. W jednej chwili futbol w Brazylii znalazł się na drodze donikąd. A co teraz z mistrzostwami? Czy mieszkańcy kraju przypomną sobie, że tak naprawdę ich nie chcieli?

Jest w tym czarnym tunelu promyk nadziei. Może piłkarska Brazylia postanowi odzyskać to co utraciła? Być może już żaden selekcjoner nie odważy się traktować jogo bonito, jak przeżytku rodem z innej epoki. Bo gra obliczona na wynik, wyszła we wtorek Brazylii bokiem.

Brazylia płacze po klęsce w półfinale. Zobacz zdjęcia

 

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA