MŚ 2014. Brazylia skopała Kolumbię i zrzuciła maskę

Najbrzydsza Brazylia od słynnego meczu z Holandią w 1974 roku? Niewielu z "Canarinhos" o to teraz dba, bo liczy się wyłącznie wynik. Po zwycięstwie z Chile w podopiecznych Scolariego wątpiono, dziś nikt o ich nastawienie się nie boi. Nadstawią nawet karku, by w finale wydrzeć mistrzostwo.

Tylko momentami była to Brazylia porywająca publiczność swoją grą - wyjąwszy dwa stałe fragmenty gry i gole stoperów, kilka akcji z pierwszej połowy i strzał Neymara. W pamięci zostaną też desperackie wybicia piłki z własnej połowy, brutalne faule na Jamesie Rodriguezie i próby wywalczenia każdej sekundy w końcówce spotkania. Po poprzednich meczach mundialu już wiedzieliśmy o "Canarinhos" całkiem sporo, o wielkość ich nie posądzając, ale dziś poznaliśmy granicę poświęcenia, do której są gotowi posunąć się gospodarze.

Brazylia ostatecznie zrzuciła maskę. Już nie jest to twarz Neymara, który dryblingami i kluczowymi podaniami wcześniej ratował ten wizerunek - dziś jego najbardziej spektakularnym zagraniem było przetoczenie się o kilka metrów po kolejnym zderzeniu z Kolumbijczykami. Już nie jest to twarz Oscara, drugiego z niewielu kreatywnych piłkarzy w zespole Scolariego, bo nawet on w drugiej połowie szukał głównie górnych rzędów trybun, niż kolegów na lepszej pozycji.

Podopieczni Scolariego ograniczyli się do pojedynczych pięknych kopnięć - dosłownie, bo wystarczyło ich na trzy zagrania: dośrodkowanie Neymara, dobitkę Silvy, rzut wolny Luiza. Jednak planem na Kolumbię było nie pokazanie własnej jakości, ale stłamszenie tej u rywala. Rodriguez i Cuadrado byli faulowani po sześć razy, a Fernandinho miał niewiarygodne szczęście, że dokończył to spotkanie. Po części jest to zrozumiałe - Scolari najlepiej zdaje sobie sprawę z ograniczeń wybranej przez siebie reprezentacji. Już wcześniej na tym mundialu wystawiał on Ramiresa w roli skrzydłowego, raczej pulę kreatywności obniżając. Nerwy udzielają się także jemu, przecież na przedmeczowej konferencji wysyłał już nieprzychylnych mu dziennikarzy do piekła.

Można również powiedzieć, że widzieliśmy już wiele podobnych popisów w futbolu klubowym, które nie różniły się od tej faulującej, wykopującej w trybuny Brazylii. Pewnie szkoleniowcy, od Jose Mourinho zaczynając i na Diego Simeone kończąc, przyjęliby ze zrozumieniem taką taktykę, byle tylko przyniosła oczekiwany rezultat. Mundial już dawno zatarł po sobie wrażenie ofensywnej wolności i radości z fazy grupowej, w 1/8 finału pokazując defensywne klincze, a teraz gole wyłącznie ze stałych fragmentów.

Czy ten styl Brazylii jest ceną, jaką przyszło zapłacić Scolariemu za osiągnięcie jedynego słusznego celu? Mistrzostwo jednak wydaje się odległe, a przynajmniej ta taktyka w równym stopniu może losom "Canarinhos" zaszkodzić, co dziś pomogła. Thiago Silva, przewracając Ospinę, próbował uniknąć kontrataku i w półfinale nie zagra, Neymar jest ofiarą wymiany ciosów, którą rozpoczęli jego koledzy - a przecież faulowali wszyscy z nich. Z Niemcami raczej przyjdzie nam oglądać podobne widowisko z ich strony, lecz reprezentację z Europy znacznie trudniej będzie wciągnąć w chaos pojedynczych akcji, kopnięć i wielkich nerwów.

Mundialowe marudzenie? Prędzej trend, który przecież zapoczątkował Louis Van Gaal, rezygnując z holenderskiego stylu gry na rzecz bardziej defensywnego i ograniczonego systemu z piątką obrońców. Już przeciwko Chile Brazylia zanotowała najmniejszą procentową dokładność podań na mistrzostwach świata od 1966 roku. Kolejną granicą była liczba 31 fauli, przywołującą spotkanie z Holandią z 1974 w Dortmundzie, gdy "Canarinhos" starali się futbol totalny skopać, kończąc mecz w dziesięciu. Przy możliwej absencji Neymara można oczekiwać, że Brazylijczycy okopią się we własnym polu karnym, rzadko wychodząc na połowę rywala.

Wydarcie mistrzostwa może ostatecznie okazać się wyzwaniem ponad umiejętności Brazylijczyków, ale dla ich kibiców dzisiejszy mecz powinien być pocieszeniem. O ile po rzutach karnych z Chile martwiono się, że płaczący zwycięzcy mają w sobie zbyt wiele słabości, dziś w świat idzie przekaz zupełnie odmienny. Jeśli kość ma w jakimś starciu pęknąć, nie będzie ona brazylijska. Nogi nikt nie cofnie. W wypadku porażki tylko taka Brazylia może liczyć na wybaczenie narodu.

Kto zagra w finale?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.