Mistrzostwa świata w piłce nożnej 2014. Freda Flinstonerao już nie ma?

Z balangowicza w ?Sportowca Chrystusa?, czyli nieoczekiwane przemienienie napastnika Freda

"Fred oddycha z ulgą" - informowało wtorkowe "O Globo". Krytykowany, a nawet wyśmiewany i wyszydzany środkowy napastnik reprezentacji Brazylii wreszcie zdobył gola w meczu z Kamerunem, Brazylia wygrała grupę A, awansowała do 1/8 finału, gdzie zmierzy się z Chile. - Presja na mnie była już nie do zniesienia - wyznał.

Wygląda na to, że wierzy w swoje przełamanie.

Niecierpliwi kibice brazylijscy dostrzegli już w nim drugiego Serginho Chulapę, napastnika Sao Paulo, który zaprzepaścił szanse wspaniałej drużyny z 1982 roku na tytuł mistrza świata. Jego pudła, zwłaszcza w pojedynku z Włochami o półfinał hiszpańskiego mundialu, sprowadziły nieszczęście na zespół niemal idealny, z Socratesem, Zico i Falcao. Od tamtej pory środkowymi napastnikami reprezentacji Brazylii byli tacy geniusze jak Romario i Ronaldo, których światowa renoma była nie do podważenia. Obaj dali "Canarinhos" kolejne gwiazdki na koszulce. Fred, piłkarz Fluminense, jako ich następca budził zawsze ogromne wątpliwości.

Rozwiał je trochę na Pucharze Konfederacji, zdobywając pięć bramek. Ale kiedy zaczęła się gra na serio, na brazylijskim mundialu o szósty tytuł mistrzowski, napastnik zachowywał się jak słoń w składzie porcelany. Wsławił się teatralnym padem w meczu z Chorwacją, japoński sędzia dał się oszukać i podyktował "jedenastkę". Krytyka środkowego napastnika narastała, wręcz stała się dla kadry nieznośna, wszyscy musieli dawać jej odpór na konferencjach, w wywiadach. Napięcie było tak wielkie, że gdy wreszcie Fred strzelił gola, Luiz Felipe Scolari zrobił dramatyczny gest, jakby z klatki piersiowej zdjęto mu kamień młyński.

Fred zrobił wiele, by dobrze przygotować się do brazylijskich mistrzostw. W marcu sfotografowano go, jak z Biblią w lewej ręce wchodzi do kościoła ewangelickiego w Rio de Janeiro. Z balangowicza zmienił się w "Sportowca Chrystusa". Koledzy z boiska byli w szoku, przecież niedawno trudno go było wyciągnąć z nocnych klubów.

Romanse były jego znakiem firmowym wyróżniającym bardziej niż zdobywane gole. W końcu liga brazylijska właściwie przestała być miarodajna dla klasy piłkarza, więc Fred gra raczej z braku lepszych opcji. Od początku mundialu, zgodnie z oczekiwaniami, jest w głębokim cieniu Neymara (4 gole).

Teraz łączy ich Kościół. Neymar należy do społeczności baptystycznej w Peniel. Został ochrzczony jak tysiące innych wiernych na plaży Gonzaguinha w Sao Vicente, zanurzając się w wodzie podczas wspólnego obrzędu. Pastor modlił się za niego przed wszystkimi wielkimi wyzwaniami sportowymi, a kiedyś, gdy otworzył Biblię, zobaczył tam przesłanie od Boga, że jego mały wierny będzie kiedyś jednym z najlepszych piłkarzy na Ziemi. Przepowiednia właśnie się spełnia. Neymar błyszczy na mundialu.

Przed każdym meczem Brazylijczyków na mistrzostwach piłkarz dostaje od pastora SMS z fragmentami z Biblii. I strzela gole. Nic dziwnego, że Fred też tak chce.

Fred idzie z prądem tendencjom. W ostatnich czterech dekadach liczba katolików w Brazylii spadła z 92 proc. do 57. A w Rio, Sao Paulo i innych miastach kościoły ewangelickie wyrastają na każdym kroku. Protestantami są też Thiago Silva i David Luiz. Obecna drużyna nie praktykuje wspólnych modłów, jak ta Carlosa Dungi w RPA. Wiara i związane z nią zbiorowe rytuały były obecne w kadrze "Canarinhos" od bardzo dawna. Przed wylotem na mistrzostwa w Szwecji w 1958 roku kadra modliła się wspólnie w kaplicy przy stadionie Vasco da Gama w Rio, które wówczas było jeszcze stolicą. Pele wspominał o wspólnych modlitwach przed każdym meczem w 1970 roku w Meksyku. Wtedy wszyscy gracze byli jednak katolikami.

Aby zapewnić sobie jeszcze więcej szczęścia, Fred zapuścił też wąsy. One mają mu przynosić fart pod bramką rywali, ale również są wyrazem hołdu dla ojca wąsacza, a poza tym Neymar doradził mu, że zmiany w wyglądzie bywają stymulujące.

Scolari ufa Fredowi bezgranicznie. Mówi, że krytyka jest przesadna, że widział, iż napastnik bardzo przeżywa to, co się wokół niego dzieje. Jedno nie ulega wątpliwości - Fred nie jest jedynym odpowiedzialnym za przeciętną grę "Canarinhos". Od olśniewania jest Neymar, reszta od ciężkiej roboty. Czy okaże się to ograniczeniem zespołu Scolariego? A może jego atutem? W 2006 roku brazylijski dream team z Kaką, Ronaldinho, Ronaldo, Adriano, Robinho wywoływał taki podziw, że na niemieckim mundialu ludzie płacili, by oglądać ich treningi. W drużynie artystów zabrakło graczy zdyscyplinowanych, każdy chciał błyszczeć, nawet boczni obrońcy, legendarna para Roberto Carlos i Cafu, którzy zagrali w drużynie narodowej w sumie 267 razy! Skończyło się na porażce z Francją w ćwierćfinale. Scolari nie chce powtórki. Zwłaszcza że nie bardzo ma wyjście, bo futbol brazylijski wydaje ostatnio na świat przede wszystkim wybitnych obrońców.

Jaki jest Fred, każdy widzi. Nie bierze udziału w grze, do szybkiej wymiany piłki się nie nadaje, jego futbol jest trochę z epoki kamienia łupanego. Tak, geniuszem nie jest, co nie znaczy, że nie może zostać mistrzem świata. Wielu faworytów potknęło się już w fazie grupowej, a krytykowana za prymitywną grę Brazylia gra dalej. Ale Chile będzie bardzo wymagającym testem dla Freda i reszty. Jak widzieliśmy w meczu z Holandią, wystarczył ofensywny geniusz Arjena Robbena, by rywale całkowicie się pogubili. f

Fred wpisał sie na listę strzelców w meczu z Kamerunem

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Najseksowniejsze dziennikarki mundialu w Brazylii

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA