Brazylia - Meksyk. Ochoa zepsuł brazylijski karnawał

Brazylia nie potrafiła pokonać Meksyku. 200-milionowy naród gospodarzy mundialu czekał na kolejne piłkarskie święto, ale Neymar zagrał gorzej niż z Chorwacją. Bezbramkowy remis jest sukcesem gości. - - 0:0 to dobry wynik - powiedział po meczu trener Brazylii. Na te słowa miliony jego rodaków zawyły z dezaprobatą.

Mówiąc, że będzie to trudny mecz, Luiz Felipe Scolari nie kokietował. Meksyk jest ostatnio niewygodnym rywalem dla Brazylii, a jeszcze tym razem trener Miguel Herrera zdecydował, że w rozgrywce z gospodarzami warto zabezpieczyć sobie co najmniej remis. Ustawił obronę złożoną z pięciu graczy, zarządzaną przez Rafaela Márqueza, byłego gracza Barcelony. Marquez wrócił do kadry, bo młodzi konkurenci zawodzili w eliminacjach - zakończonych dla Meksyku zawstydzająco. O mundial w Brazylii trzeba było grać w barażach z Nową Zelandią. Gdy już jednak Meksykanie na mundial się dostali, znów grają w nich dobrze, jak ostatnio, gdy regularnie meldowali się w fazie pucharowej. Zwykle jest to jednak szczyt ich możliwości. W ćwierćfinałach byli tylko dwa razy, gdy organizowali mundial w 1970 i 1986 r.

Wczoraj bronili się bardzo mądrze, aktywnie, grali wysokim pressingiem i przy każdej okazji kontrowali. A że piłka im nie przeszkadza, sprawiali gospodarzom mnóstwo problemów. W pierwszej połowie pięciokrotni mistrzowie świata tylko dwa razy zagrozili bramkarzowi. W 25. min Neymar skoczył wyżej niż Márquez, uderzył głową perfekcyjnie, ale Ochoa obronił. Dwie minuty przed przerwą Thiago Silva zgrał piłkę piersią do Freda, ale ten przegrał pojedynek sam na sam.

W drugiej połowie znów znakomitą okazję miał Neymar, ale w 68. min jego strzał Ochoa wybił instynktownie.

Walka była zacięta, Brazylijczycy naciskali chwilami mocno, ale Meksyk potrafił odrzucić ich od swojego pola karnego. Gospodarze mogli ten mecz wygrać w 83. min. Żółty tłum porwał się z miejsc, gdy Thiago Silva doszedł do główki po centrze Neymara z wolnego. Kapitan Brazylii strzelił, Ochoa wystawił rękę odruchowo i w nią właśnie trafiła piłka. Silva uderzył się potem kilka razy pięścią w głowę, żałując najlepszej okazji na gola w tym meczu. Chwilę potem lekko dotknięty Marcelo padł na murawę, ale sędzia tym razem nie chciał pomóc gospodarzom, tak jak w meczu otwarcia z Chorwacją.

- 0:0 to dobry wynik - skomentował Scolari. Miliony Brazylijczyków, w tym kilkudziesięciu, z którymi oglądałem mecz w Rio de Janeiro, słysząc te słowa, zawyły z dezaprobatą. Miała być fiesta, karnawał, kolejne święto, tymczasem tłumy przesiedziały 90 minut, wzdychając lub stękając. Meksyk był twardy jak kamień, nie dał się pokonać i ma po dwóch meczach 4 pkt, tyle samo co gospodarze. Co zyskał? Że w ostatnim meczu z Chorwatami wystarczy mu remis. Jak widzieliśmy wczoraj, Meksykanie potrafią aktywnie i skutecznie bronić. Zamiast wielkiej radości Brazylijczyków niosło się po Rio meksykańskie "ra, ra, ra". Drużyna Herrery gra lepiej, niż się jej kibice spodziewali.

Brazylia? Ma kłopoty, bo oprócz Neymara brakuje jej piłkarzy kreatywnych. Solidni, wybiegani, zdeterminowani, ale przewidywalni. Fred i Jo to napastnicy słabi, stąd gospodarze zależą od Neymara. Kibice nie chcą tego zrozumieć, żądają zwycięstw, ale być może jeszcze nieraz drużyna Scolariego będzie na boisku cierpieć. A z nią miliony fanów.

Dla wielu z nich piknik miejski w Rio zaczął się wczesnym popołudniem, choć był to niby normalny dzień pracy. Poznikali z biur koło 13. Znajomy Polak pracujący przy serwisie metra w Rio de Janeiro opowiadał mi, że poszedł coś naprawiać i jak wrócił do warsztatu, zorientował się, że jest sam. Kiedy szedłem od stacji metra Gloria, wydawało mi się, że Rio nawiedziła plaga żółtych motyli. Barwy narodowe miały na sobie tysiące ludzi. Centrum kibicowskich wydarzeń w mieście było co prawda daleko stąd, na Copacabanie, gdzie do stref kibica i okolicznych knajp spieszyły tłumy. Widzieliśmy to w migawkach w telewizji. Morze ludzi na plaży zlewało się z Atlantykiem. Brazylijska orkiestra grała "Mexico lindo", piosenkę, której melodię ("Teraz jest wojna") znamy z filmu "Zakazane piosenki".

Ale nie tylko centrum turystyczne Rio - wszystkie ulice miasta udekorowane były jeszcze intensywniej niż dotąd. Mijając żółty tłum, dotarłem do knajpki w zaułku, gdzie mają wprawdzie kompletny rozgardiasz (remont trwa tu już wiele miesięcy), ale też olbrzymi, dobry telewizor. Wystrzały zaczęły się na godzinę przed grą. Nie wiem, co to było, ale za pierwszym razem, gdy rozległ się huk, serce stanęło mi na ułamek sekundy. Nikt oprócz mnie nie zareagował, tak właśnie miało być; zabawę miały dzieciaki, które w pobliżu Rua Taylor ganiają samopas po ulicy.

Brazylijczycy stali wokół baru, kilka osób rozstawiło grilla. Gdy przychodziłem tu wcześniej, widywałem starą żebraczkę pchającą wózek tam i z powrotem. Miejscowi opowiadali, że piła dużo, aż zwariowała. W dniu meczu z Meksykiem zobaczyłem ją znowu - z wózkiem, ale w poszarpanej koszulce Botafogo. Jak święto, to święto, dla wszystkich. Jak się Brazylia bawi, to się bawi. Tylko piłkarze jej nie pomogli.

MŚ 2014. Twitter po meczu: Bramkarz Meksyku jak Tomaszewski na Wembley

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Megagaleria kibicek MŚ 2014! [AKTUALIZUJEMY ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA