Holandia - Argentyna. Boniek: Błąd Louisa van Gaala

W tych rzutach karnych największy błąd popełnił Louis van Gaal. To, co okazało się zabójczym pomysłem w ćwierćfinale, teraz jest porażką - mówi Zbigniew Boniek, prezes PZPN.

JAROSŁAW BIŃCZYK: W półfinale mistrzostw świata dwóch holenderskich zawodników odmówiło strzelania rzutów karnych jako pierwsi.

ZBIGNIEW BONIEK: Ludzie różnie reagują. Na przykład Messi chciał podejść jako pierwszy, by jak najszybciej zrzucić z siebie odpowiedzialność. Inni wolą poczekać. W tych rzutach karnych największy błąd popełnił Louis van Gaal.

Przecież to piłkarze nie chcieli podejść do piłki.

- Nie dlatego... Skoro w poprzednim meczu w 120. min wprowadził na boisko rezerwowego bramkarza i to przyniosło efekt w postaci wygrania rzutów karnych, to proszę sobie wyobrazić, jaka byłaby reakcja Argentyńczyków, gdyby znowu ten zawodnik wszedł na boisko w ostatniej minucie. Widzieliby, że przed sobą będą mieć specjalistę od bronienia karnych. To, co okazało się zabójczym pomysłem van Gaala w ćwierćfinale, teraz jest porażką.

Kiedyś powiedział pan, że przy "jedenastce" bramka jest mała, a bramkarz ogromny.

- W czwartek na treningu jest odwrotnie: bramka ogromna i malutki bramkarz. W niedzielę na meczu widzi się już tylko wielkiego bramkarza. Jak zawodnik nie strzeli karnego, to zawsze jest jego wina, uważa się go za sierotę. Gdy bramkarz nie obroni, nikt nie ma do niego pretensji. Ale gdy obroni, jest bohaterem.

W meczu Polski z Argentyną na mundialu w 1978 roku Kazimierz Deyna nie wykorzystał rzutu karnego. Pan chciał go strzelać. To prawda czy mit?

- To nie jest mit, bo jako pierwszy wyznaczony był Deyna. Ja byłem drugi. Chcę jednak przypomnieć jedną rzecz: w 1972 roku na igrzyskach olimpijskich w Monachium w spotkaniu ze Związkiem Radzieckim był rzut karny po faulu na Lubańskim. Wyznaczony do jego strzelania był Lubański, lecz Deyna podszedł do niego i zapytał, czy Włodek czuje się na siłach. Odpowiedział, że nie. Deyna wziął piłkę i zdobył gola. Tak samo było w 1978 roku. Zapytałem Deynę, czy da radę. Stwierdził, że tak, więc powiedziałem: strzelaj. Gdyby miał wątpliwości i nie czuł się na siłach, to ja bym podszedł.

Przypominam sobie mecz Widzewa z Juventusem Turyn w 1980 roku, w którym pański karny zapewnił łódzkiej drużynie awans do 1/8 pucharu UEFA.

- Wcześniej Józef Młynarczyk obronił dwa karne, a ja strzeliłem czwartego i było po zabawie.

Klęskę poniosła Brazylia. To był dobry mecz czy może słaby, bo między drużynami była wielka różnica?

- Bywają takie mecze, wystarczy przypomnieć sobie porażkę Bayernu Monachium z Realem Madryt 0:4. W półfinale Brazylia popełniła karygodne błędy taktyczne. Tak grać z Niemcami nie wolno. To kompromitacja i straszny ból dla Brazylijczyków, którzy żyli mistrzostwami. One zjednoczyły naród. Gdyby wygrali mistrzostwa, byliby pozytywnie nakręceni przed igrzyskami olimpijskimi za dwa lata. A tak znów będą afery.

Skład finału jest niespodzianką?

- Nie, bo to czołowe drużyny, podobnie jak Włochy, Holandia czy Urugwaj. Niespodzianką jest siedem goli strzelonych Brazylii. Ale tak słabej reprezentacji nie miała ona od narodzin Chrystusa.

Argentyna zagra o złoto, ale jej styl nie porywa. Możliwe, że znów dojdzie do rzutów karnych.

- Z Argentyną nikt kontry nie wyprowadzi, bo nikomu na nią nie pozwala. A Niemcy tak strzelali gole Brazylii. Finał mistrzostw świata już sam w sobie jest porywający. Z chęcią znów obejrzę karne, ale pod warunkiem, że wcześniej obie drużyny strzelą po dwa gole.

Na kogo pan stawia?

- Na Niemców.

Zobacz wideo

Sprawdź, którym jesteś piłkarzem [PSYCHOTEST]

Więcej o:
Copyright © Agora SA