MŚ 2014. Jak Europa dostała lanie na mundialu

- Są dwa mundiale. Jeden na północy, drugi na południu - powiedział rozgrywający reprezentacji Włoch Andrea Pirlo. Sprawdziliśmy, jak bardzo wyniki na mundialu zależą od brazylijskiego klimatu

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Cesare Prandelli wiedział, że trzy mecze Włochów na tropikalnej północy Brazylii wiążą się ze sporym zagrożeniem, zwłaszcza w trudnej grupie. Aby jego piłkarze lepiej aklimatyzowali się do warunków gry w Manaus, Recife i Natal, w ośrodku treningowym w Coverciano zbudowano specjalne pomieszczenie, w którym panowały podwyższona temperatura i wilgotność powietrza. - W Brazylii będę potrzebował 23 atletów, a nie tylko piłkarzy - mówił Prandelli przed mundialem.

Mimo zapobiegliwości po pierwszym meczu w środku amazońskiej dżungli w Manaus włoska ekipa otwarcie krytykowała brak przerw na picie. - To szaleństwo. Największym problemem jest wilgotność powietrza. Ileż kilogramów na wadze stracili nasi piłkarze! - narzekał lekarz Włochów Enrico Castellaci.

Po zwycięstwie z Anglią kolejnym ultratrudnym testem miała być narzucająca wysokie tempo Kostaryka. Faktycznie w Recife Włosi przebiegli mniejszy dystans i zrobili ponad 60 sprintów mniej od rywali. Wreszcie w ostatnim meczu - z Urugwajem - też wyglądali na wolniejszych i zmęczonych.

Przed mundialem większość trenerów mówiła, że obawia się wpływu klimatu na grę ich drużyn. Duża grupa europejskich reprezentacji przyleciała kilka dni przed pierwszym spotkaniem, nie grając sparingów w Brazylii. Dlatego właśnie większe zmęczenie widać było w drugiej kolejce spotkań. O ile w pierwszych siedmiu meczach z rywalami spoza Starego Kontynentu Europejczycy pięciokrotnie przebiegali więcej kilometrów (zaliczając też więcej sprintów), o tyle w kolejnych dziewięciu z drugiej rundy tylko Chorwaci byli ruchliwsi i szybsi od swoich przeciwników Kameruńczyków. Inni odstawali fizycznie - na długim czy krótkim dystansie - od reszty świata. Po fazie grupowej pod względem średniej liczby sprintów zawodnika w meczu ostatnich w rankingu Włochów od liderujących Chilijczyków dzieli aż 15 przyspieszeń - takiej różnicy nie ma nawet pomiędzy zawodnikami ekstraklasy i np. Premier League.

Po zwycięstwie w Manaus pomocnik Chorwatów Ivan Rakitić tłumaczył, że momentami nie mógł oddychać. Nic dziwnego, że w kolejnym spotkaniu on i jego koledzy nie potrafili sobie poradzić z Meksykanami, którzy wcześniej grali w "ludzkich" warunkach (w dniu meczu) w Fortalezie. Tak, to miało znaczenie. Drużyny, które grały w Manaus, Cuiabie, Natal czy Recife, w kolejnych spotkaniach głównie przegrywały. Udało im się wygrać zaledwie 4 z 22 następnych meczów.

Anglicy w każdym spotkaniu fazy grupowej przebiegli mniejszy dystans od rywali z Ameryki Południowej oraz Włochów - podobnie jak Belgowie, którzy jednak walczyli przeciwko słabszym rywalom, a do tego grali w południowej części kraju. Jak bardzo pomogła im inna lokalizacja ich meczów?

Warto spojrzeć na reprezentacje z Ameryki Południowej. Wśród spotkań czterech najsilniejszych drużyn regionu na tropikalnej północy odbyły się tylko dwa w Cuiabie i jedno w Fortalezie. Mimo to oprócz Chile próżno szukać Kolumbii, Brazylii i Argentyny pośród 20 najlepszych drużyn pod względem przebiegniętych kilometrów. Lepiej jest pod względem średniej liczby sprintów piłkarza w meczu (Chilijczycy zdecydowanie prowadzą), choć Argentyńczycy ustępują np. krytykowanym Hiszpanom.

Zmorą Europy jest nie tylko klimat, ale też drużyny z kontynentu, na którym odbywa się mundial. Z dziesięciu meczów z "gospodarzami" Europejczycy wygrali tylko dwa, raz zremisowali. Z 13 drużyn Starego Kontynentu do fazy pucharowej przedarło się tylko sześć - gdyby nie rzut karny Greków w 93. minucie meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, w drugiej rundzie byłoby ich najmniej od 1982 roku! To także o cztery zespoły mniej w porównaniu z turniejami rozgrywanymi we Francji (1998 r.) i w Niemczech (2006 r.). Czyżby Europa jeszcze nigdy nie była tak słaba?

Może winny jest trudny sezon ligowy? Hiszpanie cieszyli się, że ich drużyny klubowe tak świetnie sobie radzą w rozgrywkach europejskich, ale po zaledwie czterech tygodniach od ich zakończenia narzekali na zmęczenie swoich reprezentantów. Podobnie Włosi i Anglicy, których ligi należą do najbardziej wyczerpujących. Ale gwiazdy takie jak Neymar, Messi, Sánchez czy Rodriguez występują przecież w Europie i zmęczenia nie wykazują. Mało tego, problemu "zmęczeniowego" nie mają Niemcy. Oni również grali na północy (choć w bardziej przyjaznych w dniach meczowych Fortalezie i Salvadorze), pewnie zwyciężyli w dwóch meczach w trudnej grupie. Z drużyn, które awansowały do fazy pucharowej, są tylko za USA pod względem liczby przebiegniętych kilometrów. Może dlatego, że oparty na Bayernie Monachium zespół jest jednym z najlepiej zgranych na mistrzostwach. Niemcy świetnie kontrolują tempo i utrzymują piłkę (62 proc., tylko Argentyna ma wyższą średnią posiadania). Nic dziwnego, że są dziś wymieniani wśród głównych faworytów, tak jak Francuzi, którzy grają w podobnym stylu.

Inny sposób na trudy turnieju miał trener Holendrów Louis van Gaal, przewidując problemy m.in. z aklimatyzacją. Jego piłkarze grają w mało holenderskim stylu - piłkę oddają rywalowi (tylko 39,5 proc. średniego posiadania, najmniej obok Iranu), samemu wyłącznie szybko i bezpośrednio atakują. Strzelili najwięcej goli po kontrach, tylko trzy zespoły zagrały więcej długich podań. Wystawianie pięciu obrońców grających w linii to również metoda na oszczędzanie energii. Posiadanie w ataku jednego z najszybszych zawodników mundialu - Arjena Robbena - bardzo im w tym pomaga.

Czy prognozy na fazę pucharową są korzystne dla tych Europejczyków, którzy przetrwali? Niemcy po występach na północy teraz będą grali na południu, a później prawdopodobnie w centralnej części Brazylii, podobnie jak Francuzi. Holendrzy do półfinału mają teoretycznie najłatwiejszą drabinkę, choć grają w Fortalezie i ewentualnie w Salvadorze. W ich wypadku już nie ma mowy o tłumaczeniu się klimatem - z nim przegrali tylko słabi i nieprzygotowani.

Gwiazdy mundialu w Brazylii i ich gwiazdorskie sobowtóry

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.