MŚ 2014. Gmoch: Nie typuję, analizuję

- Roy Hodgson ma dobry koktajl, Urugwajowi zestarzał się ?blondynek? Forlan, ale za to obronę ma jak żelbet, Francuzom może wyjść na dobre brak Francka Ribery'ego, a Lionel Messi i Cristiano Ronaldo mogą być tak zmęczeni, że nie zachwycą, nawet jeśli trenerzy każą im tylko pływać i chodzić na masaże - tak mundial zapowiada były trener piłkarskiej reprezentacji Polski Jacek Gmoch. W czwartek mecz otwarcia Brazylia - Chorwacja. - Niech Brazylia chociaż zremisuje, bo inaczej protesty rozwalą całe mistrzostwa - mówi Gmoch. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 22.

Łukasz Jachimiak: Rozrysował pan już wszystko i wie, kto za miesiąc zostanie mistrzem świata?

Jacek Gmoch: Łatwo można opowiedzieć jakąś ładną historyjkę, ale nie chcę tego robić. Cały czas przygotowuję się do mundialu - czytam, analizuję, śledzę informacje dotyczące kontuzji kluczowych graczy i wiem, że przed pierwszymi meczami mistrzostw bardzo trudno będzie wskazać zwycięzcę turnieju. Uraz podstawowego zawodnika może zmienić sytuację w jedną albo drugą stronę. Typowanie dziś mistrza jest jak wróżenie z fusów i ja w czymś takim nie chcę uczestniczyć. Możemy porozmawiać o tym, kto według mnie może zamieszać, co myślę o mundialu itd.

Co pan myśli?

- Nie chciałbym być złym prorokiem, ale wygląda na to, że mistrzostwa świata schodzą na drugi plan. Po pierwsze reprezentacje nie są silniejsze od klubów, bo nie mogą sobie dowolnie dobierać zawodników. Po drugie mundial ma duży zasięg, odkąd startują w nim 32 reprezentacje żyje nim więcej kibiców, ale nie sądzę, żeby to szło w parze z poziomem. Dalej - jak się popatrzy na uczestników, to i piłkarze reprezentacji afrykańskich, i azjatyckich, i amerykańskich grają głównie w ligach europejskich, w związku z tym trzeba się zastanowić, czy wytrzymają tę imprezę. Liczba meczów jest coraz większa, napięcia ciągle rosną. Zaraz po mistrzostwach świata, we wrześniu, zaczną się eliminacje Euro 2016. Mecze są grane już prawie codziennie, jesteśmy na granicy wytrzymałości - i jeśli chodzi o grających, i o oglądających. Żeby nie wiem jak się człowiek starał, to nie jest w stanie tego wytrzymać. Dlatego teraz wypadają tacy gracze jak Franck Ribery, Marco Reus czy wcześniej Radamel Falcao. Niestety, wszyscy gonią za pieniądzem, dlatego tak to wygląda. Nawet u nas, w biednej czwartej lidze Europy wymyślono jakieś przedziwne play-offy. Wszyscy mówią, że one są fajne, ale zobaczymy, czy podniosą poziom, czy tylko napędzą kasę.

Wróćmy do mundialu - myśli pan, że nas rozczaruje?

- Weźmy pod uwagę logistykę. W 1978 roku, kiedy prowadziłem reprezentację Polski, na mundialu w Argentynie grało 16 drużyn, graliśmy mniej więcej o jednej porze, na tych samych stadionach. A teraz drużyn i stadionów jest dwa razy więcej, wszyscy muszą się ciągle przemieszczać, ze względu na prawa telewizyjne przystosowywać do różnych warunków, grać w zupełnie różnych porach. Brazylia jest wielkim krajem, fizjologicznie zawodnicy odczują zmiany klimatu, a kraj już odczuwa skutki wielkich wydatków, bo koszt organizacji mistrzostw bardzo się zwiększył w porównaniu do tego sprzed lat. Tutaj można tylko powiedzieć, że na to wszystko najlepiej musi być przygotowana drużyna gospodarzy. I dlatego Brazylię można stawiać w roli faworyta. Ale zaznaczam, nie oceniam jej pod względem technicznym. Pan tego ode mnie wymaga, ale w tej chwili trzeba patrzeć na inne aspekty, bo same umiejętności piłkarskie nie są najważniejsze. Tak jest przez to, że najważniejszy stał się biznes. W ten biznes zaangażowane jest też lobby sędziowskie. Dużo moglibyśmy mówić o skandalicznych decyzjach z różnych mistrzostw, wszyscy dobrze pamiętamy 2002 rok i przepychanie Korei Południowej do czwórki. Prawie zasadą jest pomaganie gospodarzom. Być może dlatego tak się piłka broni przed wprowadzaniem technologii. A i bez niej mistrzostwa już są pozbawione romantyzmu.

Może jednak ktoś go dla nich odzyska? Niech pan powie, kto wobec zmęczenia największych gwiazd, może - jak pan to już ujął - zamieszać.

- W meczu z Jamajką zobaczyłem odmienioną Francję. Przeciwnik nie był wielki, ale 8:0 to bardzo istotny wynik. Francuzi zagrali po to, żeby zapomnieć o złych meczach i złych opiniach. Poluzowali sobie, poszarżowali i na mundial pojechali z psychicznym awantażem. Może zyskali na tym, że stracili Ribery'ego? Według mnie technicznie nie ustępują nawet Brazylii. Po Pucharze Konfederacji można powiedzieć, że Luiz Felipe Scolari zrobił drużynę, ale to nie jest drużyna jak dawniej. Nie ma w niej wspaniałych żonglerów, techników. Może poza Neymarem, bo dla niego akcja jeden na dwóch czy na trzech to żaden problem. Ale niech pan mi poda nazwisko innego finezyjnego piłkarza Brazylijczyków. Oni takich nie mają, nauczyli się gry europejskiej.

Zgoda - na ich najlepszego zawodnika wygląda obrońca Thiago Silva.

- Można się zastanawiać, co będzie w pierwszym meczu. Chorwacja ma dobrych graczy, trudy turnieju znosi różnie, ale na początku potrafi się świetnie pokazać. Gdyby Brazylia przegrała, to te protesty, które teraz trwają, stałyby się tak wielkie, że mogłyby rozwalić całe mistrzostwa. Lepiej niech Brazylia chociaż zremisuje.

Myśli pan, że Chorwaci mogą sprawić taką sensację, jak na Euro 2004 Grecy, którzy w meczu otwarcia pokonali organizującą turniej Portugalię, a później sensacyjnie wygrali całą imprezę? W meczach otwierających mundiale też mieliśmy już wielkie niespodzianki, jak w 1990 roku porażka broniącej mistrzostwa Argentyny z Kamerunem, a w 2002 roku mistrzowskiej Francji z Senegalem.

- W 2004 roku Grecy grali optymalny futbol. Stary lis Otto Rehhagel znakomicie to wymyślił. Wszyscy Grecję krytykowali, mówili, że cofają piłkę o kilkanaście lat, a przecież w turnieju chodzi o to, żeby wygrywać. Natomiast co do meczów otwarcia, to w mentalności piłkarzy i trenerów jest chęć grania tych "opening games" bezpiecznie, na 0:0, bo wtedy nie traci się szans. Oczywiście bywa, że ktoś, kto nie ma nic do stracenia inaczej podejdzie do sprawy. Różnice między zespołami są dziś mniejsze niż w 1990 roku między Argentyną i Kamerunem, dlatego wystarczy, że komuś wypadnie ważne ogniwo - a już widać, że gwiazdy będą wypadać - to będziemy oglądać niespodzianki. Trenerzy mogą piłkarzom odpuścić, mogą im kazać tylko odpoczywać, pływać i chodzić na masaże, ale i tak systemu nerwowego nie oszukają.

Czyli Chorwacja może namieszać. Kto jeszcze?

- Belgia. W towarzyskim meczu z Tunezją nie wyglądała za dobrze, nawet grając w dziesięciu goście wcale nie byli gorsi. Ale kiedy na boisko weszło z ławki kilku podstawowych zawodników, to jednak Belgowie ten przydługi mecz przerwany gradobiciem wygrali. Tylko że mistrzostwa mają swoją scenerię, to jest długi turniej, w takich zawsze lepiej sprawdzają się zawodnicy doświadczeni, a Belgia takich ma niewielu. Trener też jest młody. Może jak im dobrze pójdzie pierwszy mecz, to się rozkręcą, jest jednak taka matematyczna zasada oparta o rachunek prawdopodobieństwa, która mówi, że łatwiej o sukces, kiedy zaczyna się od meczu z najtrudniejszym rywalem. A Belgia ma na początek najłatwiejszą Algierię. Tak naprawdę każdy może zadziwić, nawet taki Honduras, który zagra na pewno z wielką motywacją, a piłkarzy nie będzie miał z tak zmęczonym układem nerwowym jak ci z wielkich drużyn. Z nami tak było. W 1974 roku zajęliśmy trzecie miejsce, mając zespół oparty tylko na zawodnikach z ligi polskiej. Nie byliśmy znani, a jak się pokazaliśmy?

Jak według pana pokażą się Lionel Messi i Cristiano Ronaldo? W Brazylii będą zbyt zmęczeni, by między sobą walczyć o tytuł króla strzelców i najlepszego zawodnika mundialu?

- Nie chciałbym niczego insynuować, ale Ronaldo jest bogaty i ma sztab ludzi, którzy mogą go zregenerować. Messi to "cyborg", szanuję go za to, co dał piłce, ale coś się u niego psuje. Nie jest w takiej formie, w jakiej był w poprzednich sezonach. Ale też ma możliwości, żeby znów być cyborgiem. A jak ktoś takich możliwości nie ma, to będzie zmęczony. Z drugiej strony są też wielcy piłkarze, którzy mieli kontuzje i dzięki temu w ostatnich tygodniach trochę odpoczęli, nie rozegrali pełnego sezonu. W takiej sytuacji jest Sergio Aguero. Coś do pokazania będzie miał na pewno Luis Suarez, który nie grał w Lidze Mistrzów, a w lidze angielskiej nastrzelał mnóstwo goli. W ogóle myślę, że grupa z Liverpoolu, która stanowi kręgosłup reprezentacji Anglii, a która tak jak Suarez też nie grała ani w Champions League, ani w Lidze Europejskiej, może zakręcić w drużynie angielskiej. Zwłaszcza, że Anglicy zawsze szybko musieli się regenerować, bo ich liga najmocniej goni za pieniądzem i przez to najbardziej męczy zawodników. Przecież Manchester United jako pierwszy zaczął jeździć do Azji na mecze, żeby tam poszukać pieniędzy. To David Beckham sprzedawał w Azji gadżety tego klubu. A później do Realu kupił go Florentino Perez i zrobił "galacticos", żeby wyciągnąć klub z długów. Anglicy są przyzwyczajeni do wielkiej liczby spotkań, nawet zimą nie mają przerwy, grają w święta. Roy Hodgson ma dobry koktajl, ciekawe tylko czy zagra tak jak Liverpoolem gra Brendan Rodgers. Grupę Anglicy mają bardzo mocną. Urugwaj jest bardzo groźny. Żeby im strzelić gola trzeba mieć broń przeciwpancerną, która kruszy żelbety, bo ich obrona jest murem. Oni mają tę obronę w naturze, a Diego Godin z Atletico haruje tak, że daj Boże zdrowie. Urusom już się zestarzał ten blondynek [Diego Forlan], ale mają Suareza i Edinsona Cavaniego, który będzie chciał pokazać, że nie jest gorszy od Zlatana Ibrahimovicia, w którego cieniu gra w PSG. No i Urugwaj zagra na swoim kontynencie, a proszę pamiętać, że mundialu w Ameryce Południowej nigdy nie wygrała żadna drużyna spoza tego kontynentu.

Z tego, co pan mówi wynika, że jednymi z największych przegranych mistrzostw będą Włosi.

- Nie wiem, bo oni zawsze potrafią się przygotować na taki turniej. Tam jest drużyna, a nie zlepek zawodników, oni kultywują nacjonalny charakter zespołu. Ich nie można skreślać, ale ja wiem, czy poza doświadczeniem i świetnymi wynikami w mistrzostwach mają coś jeszcze do powiedzenia? Powtarzam - wypadnie komuś w trakcie turnieju jeden zawodnik i cała piramida może się zawalić, a Włosi już stracili ważnego zawodnika, jakim był dla nich Riccardo Montolivo. Na razie oglądam, nie typuję.

 
Która reprezentacja wygra Mundial w Brazylii?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.