Droga na mundial. Enzo Francescoli - urugwajski książę, idol Zidane'a

Świetny technik, drybler, obdarzony niezwykłym przeglądem pola, umiejętnością dogrania piłki, a także strzału. Elegancki, poruszał się po boisku z wielką gracją. Nic dziwnego, że nazywali go ?Książę?. Miał tak wielki wpływ na Zinedine'a Zidane'a, że Francuz dał swemu pierworodnemu synowi jego imię

Tekst powstał w ramach "Tygodnia Urugwajskiego" projektu "Continental - Droga na Mundial"

13 lipca 2013 roku Ariel Ortega kończył piłkarską karierę. Słynny Argentyńczyk zorganizował z tej okazji mecz między River Plate a "Ortega XI". Na ostatni mecz przyjaciela przybyli m.in. Romario, Juan Sebastian Veron, Javier Saviola i Roberto Ayala. Ale show ukradł pewien Urugwajczyk. Strzelił cztery gole, w tym takie cudo. I to w wieku 50 lat!:

 

Enzo Francescoli urodził się pół wieku wcześniej w Montevideo. Klubów piłkarskich miał tam bez liku, ale piłkarską karierę rozpoczynał nie w tych największych - Penarolu, Nacionalu czy Danubio, a w znacznie skromniejszym Wanderers. Zresztą wielki Penarol - którego Francescoli był wielkim kibicem - nie chciał młodego chłopaka u siebie, bo ten był za chudy.

Ten chudzielec w ciągu dwóch lat gry w Wanderers rozegrał 74 mecze ligowe i strzelił 20 goli. Szybko wpadł w oko trenerom kadry - grał na szczeblach juniorskich (zdobył mistrzostwo Ameryki Płd. U-20), zadebiutował w dorosłej reprezentacji w wieku 21 lat. Niedługo też cieszyli się Francescolim kibice Wanderers - po dwóch sezonach ściągnęło go do siebie argentyńskie River Plate.

Książę z tanga

- Początki były trudne. Drużynie nie szło najlepiej, mi też. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca na boisku. Dopiero z czasem wszystko zaczęło się układać - opowiadał Francescoli.

Wtedy też dorobił się przydomka nadanego mu przez urugwajskiego dziennikarza Victora Hugo Moralesa. Jedną z jego ulubionych piosenek było wówczas tango "Książę". Akcja, po której Francescoli strzelił jedną z bramek, skojarzyła mu się z fragmentem utworu i tak Enzo stał się "Księciem".

Francescoli trafił do Buenos Aires w styczniu 1983 roku. Jeszcze w tym samym roku osiągnął pierwszy wielki sukces - wraz z reprezentacją zdobył Copa America. Urugwaj wciąż przeżywał traumę pomundialową - drużyna nie zakwalifikowała się do drugich z rzędu mistrzostw świata, co nie zdarzyło jej się nigdy wcześniej (w 1934 i 1938 Urugwaj po prostu nie wziął udziału). Lekarstwo w postaci sukcesu było kibicom niezbędne. Z grupy do półfinału udało się awansować dzięki 19-letniemu Carlosowi Aguilerze, którego gol w końcówce spotkania dał wyjazdową wygraną z Wenezuelą. Ale w półfinale na Peru to mogło nie wystarczyć. Dlatego trener Omar Borras sięgnął po Francesolego, który dotąd rozegrał w kadrze ledwie 4 mecze.

"Zabraliście mi gola, ale i tak go zdobędę"

- Nie wyglądał na piłkarza. Nawet nie biegał jak on. Ale - retyyy! - ten dzieciak potrafił grać! - wspominał urugwajski bramkarz Rodolfo Rodriguez. "Książę" poprowadził Urugwaj do finału. Tam czekała Brazylia - wielki przegrany MŚ 1982, cudowna ekipa z Ederem, Carecą, Socratesem, Roberto Dinamite

Ale 65 tys. widzów na Estadio Centenario w Montevideo widziało tylko wysokiego chudzielca z nr. 15. na błękitnej koszulce. Było co oglądać! W 41. minucie Enzo przejął wybitą przez brazylijskiego obrońcę piłkę, podciągnął z nią pod pole karne, wymienił błyskawiczne podanie z Wilmarem Cabrerą i z pierwszej piłki uderzył tuż przy słupku. Gol! Widownia na Centenario oszalała, by za chwilę miotać gromy w kierunku sędziego. Arbiter uznał, że wcześniej Marcio faulował Cabrerę. Nie przyznał Urugwajczykom przywileju korzyści, zamiast tego "Urusi" mieli rzut wolny. Protestowali wszyscy, nawet bramkarz Rodriguez.

- Też się trochę wykłócałem, ale w końcu pragnąłem tylko, by moi koledzy już przestali. Dlatego wziąłem piłkę i ustawiłem przed linią pola karnego - wspomina Francescoli. - Pomyślałem wtedy: "odebraliście mi gola, ale ja go i tak zdobędę".

Leao, brazylijski bramkarz, był bez szans. Czek na drugą bramkę podpisał w 80. minucie Victor Diogo. W rewanżu Brazylijczycy naciskali - choć Francescoli znów grał świetnie - prowadzili od 23. minuty, ale gol Aguilery dał tytuł Urugwajowi. Najlepszym graczem turnieju został oczywiście "Książę".

Francescoli jak lekarstwo

Otrząsnął się z traumy Urugwaj, podobną kurację dzięki Francescolemu przeszło River Plate. W sezonie 1985/86, pierwszym po ligowej reformie (rozgrywki przeszły na system wiosna-jesień, połączono turniej Metropolitano, skupiające kluby z Buenos Aires i Nacional, gdzie grały wszystkie), sięgnęło po mistrzostwo kraju, a Francescoli został królem strzelców - podobnie jak rok wcześniej.

Zresztą o tym, co potrafił Francescoli, przekonali się także Polacy. W lutym 1986 roku Polska grała w Buenos Aires towarzyski, nieoficjalny mecz z River Plate. Biało-czerwoni przegrali 4:5, a decydującego, piątego gola dla River strzelił Francescoli. O, tak:

 

Nie szło tylko Urugwajowi na mistrzostwach świata. W 1986 męczyli się już w eliminacjach, minimalnie wyprzedzając Chile. Z grupy wyszli cudem, zaliczając m.in. bolesną wpadkę z Danią 1:6 (honorowy gol Francescolego z karnego). W 1/8 finału trafili na Argentynę. Zagrali swój najlepszy mecz w turnieju, starcie Francescoli vs Maradona wypadło na remis, ale dzięki bramce Pedro Pascullego dalej grali Argentyńczycy. - Jechałem do Meksyku z wielkimi nadziejami, byłem wtedy u szczytu kariery. Dlatego porażka z Argentyną tak zabolała. Futbol potem już nie był dla mnie taki sam - wspomina Francescoli.

Niezbyt miłe wspomnienia zachował też po następnym mundialu, we Włoszech. Urugwajczycy znów nie zachwycili, znów ledwo wyszli z grupy, a w 1/8 dali się pobić gospodarzom 0:2.

- W 1990 mieliśmy silniejszą drużynę niż w Meksyku, ale wpadliśmy na niesamowicie silnych Włochów. Zresztą na mundialu nie chodzi tylko o to, by mieć mocny skład. Trzeba jeszcze idealnie traffic z formą. Nam się nie udało - mówił Francescoli. - Ale i tak nie mogę narzekać - I tak osiągnąłem więcej, niż mogłem sobie wyobrazić, gdy zaczynałem karierę. Zgoda, nie grałem w Barcelonie czy Juventusie, ale nie w porządku byłoby narzekać, że futbol czegoś mi nie dał.

Miała 17 lat, kiedy z ulicy wyrwała ją matka Zico. Poznajcie historię "Ziki", fanatycznej kibicki z Brazylii [ZDJĘCIA]

Największy idol Zizou

Francescoli może nie grał w największych europejskich firmach, ale kibice w Paryżu, Marsylii, Cagliari i Turynie (AC Torino) i tak go pokochali. Jego wyprawa na Stary Kontynent miała też dodatkowy, bardzo poważny wpływ na światowy futbol. Gdy grał we Francji, w barwach Racingu Paryż i Olympique Marsylia - z którym zresztą zdobył mistrzostwo Francji w 1990 i został wtedy wybrany na najlepszego zagranicznego piłkarza Ligue 1 - swymi umiejętnościami oczarował młodego kibica OM i uzdolnionego adepta piłki nożnej.

- Uwielbiałem oglądać go w akcji. Bywało, że kręciłem się koło stadionu Olympique tylko po to, by podpatrywać, jak trenuje. To był mój ulubiony piłkarz - wspomina Zinedine Zidane.

Styl gry Francescolego bardzo wpłynął na Zizou, który podpatrywał umiejętności Urugwajczyka.

- Byłem w szoku, gdy się o tym dowiedziałem. Stało się to tuż przed finałem Pucharu Interkontynentalnego w 1996 roku [Juventus Zidane'a pokonał wtedy w Tokio River Plate Francescolego 1:0 - red.] Dlatego po meczu wręczyłem mu moją koszulkę. Słyszałem, że Zidane sypiał w niej podczas mistrzostw świata 1998 roku - opowiadał Francescoli.

Zidane uhonorował swego idola w jeszcze jeden sposób - swemu pierwszemu synowi dał na imię Enzo.

Godne pożegnanie

Francescoli zakończył karierę w 1997 roku. Trzy lata wcześniej wrócił do ukochanego River Plate, z którym sięgnął jeszcze po Copa Libertadores. W 1995 roku zagrał swój ostatni wielki reprezentacyjny turniej. Urugwaj był gospodarzem Copa America. "Książę" grał jak z nut. Z Wenezuelą strzelił jedną z czterech bramek dla Urugwaju, z Paragwajem jego cudowny gol przesądził o wygranej. W ćwierćfinale z Boliwią obie bramki padły po jego podaniach, w półfinale porozstawiał po kątach Kolumbijczyków i podał na tacy gole Edgardo Adinolfiemu i Marcelo Otero. W finale, oczywiście na Estadio Centenario, gospodarze zmierzyli się z aktualnym mistrzem świata, Brazylią. Po 120 minutach gry było 1:1. Karne lepiej strzelali Urugwajczycy. Pierwszą jedenastkę naturalnie wykonywał Enzo Francescoli, najlepszy gracz turnieju.

Najgorętsze zdjęcia dziewczyny C. Ronaldo - oto Irina Shayk (kliknij!)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.