Droga na mundial. Fogiel: Deschampsowi nikt nie podskoczy

- Didier Deschamps to nie Raymond Domenech. Tamten zawsze próbował załatwiać wszystko w taki sposób, jakiego piłkarze nie rozumieli. Deschampsowi nikt nie podskoczy - mówi mieszkający w Paryżu Tadeusz Fogiel. Menedżer piłkarski jest przekonany, że na mundialu w Brazylii nie zobaczymy Francji rozbitej wewnętrznymi konfliktami jak na MŚ 2010 i Euro 2012, tylko zespół będący w drodze na szczyt. Ten Francuzi mają osiągnąć na rozgrywanym we własnym kraju Euro 2016.

Materiał powstał w ramach projektu "Continental - Droga na Mundial", w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Francuski.

Łukasz Jachimiak: Jak duże znaczenie ma dla Francji wygrany 3:0 rewanż z Ukrainą w barażu o awans na MŚ w Brazylii? Tamten mecz może być wkrótce uznawany za nowy początek wielkiej reprezentacji?

Tadeusz Fogiel: On już jest bardzo ważny. W listopadzie Francuzi stali nad przepaścią, gdy przegrali na Ukrainie 0:2. I nagle ich sytuacja diametralnie się zmieniła. Zostali pierwszą drużyną w historii, która awansowała na mundial mimo takiej porażki w pierwszym spotkaniu. A jeszcze ważniejsze od wyniku jest to, że zawodnicy Didiera Deschampsa potwierdzili swój wielki potencjał. Jestem przekonany, że 15 czerwca na mecz z Hondurasem trener wystawi czterech-pięciu zawodników, których obecności w podstawowej "11" opinia publiczna się nie spodziewa. Taki Eliaquim Mangala, Raphael Varane czy Paul Pogba są dziś kojarzeni przez kibiców, którzy mocno interesują się futbolem, a nic nie znaczą dla tych, którzy oglądają go wtedy, gdy rozgrywane są wielkie turnieje, czyli dla większości. Tymczasem oni już są mocnymi zawodnikami francuskiej drużyny. Drużyny coraz lepszej. Dwa tygodnie temu Puchar Świata prezentował we Francji Pele. Powiedział, że Francja bez wątpienia należy do faworytów mundialu. Ktoś powie, że to kurtuazja, ale wielki Brazylijczyk zwrócił uwagę na to, że Francuzi mają naprawdę porządny skład i nie są pod szczególnie dużą presją.

To dlatego, że szczyt formy mają osiągnąć dopiero w 2016 roku, grając na mistrzostwach Europy we własnym kraju?

- Na pewno Euro 2016 jest projektem kluczowym. I w jego kontekście cenny jest występ na brazylijskich mistrzostwach. Nie zapominajmy, że Francuzi mają dobre skojarzenia z Brazylią. W 1998 roku pokonali ją w finale mundialu, w latach 80. o ich drużynie mówiło się, że są "Brazylią Europy". Oni pojadą na turniej bez ciężaru, mają cieszyć się grą i przy okazji zdobywać doświadczenie.

Teoria brzmi dobrze, ale wiemy, że Francuzi sami potrafią sobie zaszkodzić. Nie uważa pan, że kiedy Deschamps rzeczywiście raz i drugi zaskoczy składem, niektórzy zawodnicy mogą się zbuntować i zepsuć atmosferę w zespole?

- Deschamps to nie Raymond Domenech. Tamten sam sobie skomplikował życie. Nie umiał podejść rzeczowo do trudnych spraw, zawsze próbował załatwiać wszystko w taki sposób, jakiego piłkarze nie rozumieli. Deschampsowi nikt nie podskoczy, bo jest mocny mentalnie i równocześnie - co dla zawodników dużo znaczy - nie skreśla człowieka, kiedy ten jest w dołku. Popatrzmy na Karima Benzemę. Kiedy zawodził, trener stał za nim murem, cały czas na niego stawiał. I teraz napastnik Realu pokazuje, że warto było w niego inwestować. Deschampsowi piłkarze ufają również dlatego, że rozegrał ponad 100 spotkań w reprezentacji i zdobył mistrzostwo świata oraz Europy.

Warto dodać, że puchary za oba triumfy wznosił jako kapitan.

- To ma duże znaczenie, bo nie miał talentu takiego jak Zinedine Zidane czy nawet Lilian Thuram albo Marcel Desailly. Deschamps zawsze umiał zdobyć przychylność ludzi i też dobrze reprezentować interesy innych. Takiego trenera Francuzi tracący w ostatnich latach energię na wewnętrzne spory na pewno potrzebowali.

Dobrze mówi pan o zawodnikach, chwali trenera, a co ze słabymi stronami francuskiej drużyny. Gdzie je pan widzi?

- Martwi mnie forma Hugo Llorisa. On puszcza dużo bramek w Tottenhamie, w reprezentacji też zdarzało mu się puszczać głupie gole. Jest kapitanem, widocznie ma w sobie coś, co kolegom odpowiada, pewnie umie załatwiać dla nich różne sprawy, ale nie ma rywala i to może zaważyć na wyniku Francuzów w Brazylii. Oni teraz nie mają bramkarskiego zaplecza, Deschamps musi stawiać na Llorisa.

Na jakim etapie umiejętności Llorisa mogą decydować o być albo nie być Francuzów? Wyjście z grupy, w której rywalami będą Honduras, Szwajcaria i Ekwador jest zapewne obowiązkiem?

- Oczywiście, że z grupy Francuzi muszą wyjść, ale też nie ma tu hurraoptymizmu, nikt nie mówi, że zespół ma zdobyć tytuł. Po ostatnich kłopotach ludzie naprawdę odetchnęli, gdy okazało się, że kadra awansowała na mundial i że nie rozpada się przez wewnętrzne spory. Najwięcej zyskała federacja, sponsorzy do reprezentacji walą drzwiami i oknami. Niedawno za miano jednego z czterech największych partnerów kadry ponad cztery miliony euro zapłacił Volkswagen. To wydarzenie, że zagraniczna firma tak zabiegała o bycie sponsorem Francuzów i wyłożyła dobre pieniądze. Poza tym prawa telewizyjne mają wysoką cenę, a w kraju znów zarejestrowanych jest ponad dwa miliony piłkarzy. Było blisko katastrofy, ale po zwycięstwie nad Ukrainą 3:0 jest bardzo dobrze. A że drużyny nie trzeba budować na nowo, że jest ten sam trener - to najważniejsze z punktu widzenia czysto piłkarskiego. Do Euro 2016 Deschamps na 90 proc. Francję poprowadzi. Niedawne zwycięstwo 2:0 nad Holandią pokazało, że jego drużyna jest na dobrej drodze, by wrócić do światowej czołówki.

Wróćmy do pytania o cel na mundial - Francuzi nie mówią, jaki konkretnie wynik by ich zadowolił?

- To jest zbyt dobry i zgrany już zespół, żeby rozczarować. Oni rosną w siłę, na pewno są mocniejsi niż wskazuje na to ranking FIFA, który plasuje ich na dopiero 16. pozycji. Z tego co wiem, za wyjście z grupy nie dostaną żadnej premii, pieniądze dla piłkarzy mają się pojawić chyba dopiero za awans do ćwierćfinału. Moim zdaniem czołowa ósemka jest jak najbardziej w zasięgu Francuzów, podobnie uważają eksperci i bukmacherzy [William Hill i Bwin.com uważa Francję za szóstego największego kandydata do mistrzostwa świata, mniejsze szanse daje jej choćby polska firma Fortuna, ale i ona wymienia ją w gronie ośmiu głównych faworytów]. Na pewno w ostatnich latach więcej mówiło się o kłótniach niż o umiejętnościach francuskich piłkarzy, bo Nicolas Anelka, Ribery, Benzema czy Samir Nasri, który narozrabiał na Euro 2012, to ludzie bardzo trudni charakterologicznie i ich wspólna obecność w kadrze, która nie była najlepiej prowadzona, doprowadziła do kłopotów. Na mundialu w RPA Ribery przez swoje głupie zachowanie stracił co najmniej 50 proc. wartości. Dzisiaj widać, że poszedł po rozum do głowy, w Monachium prezentuje się tak dobrze, że był blisko "Złotej Piłki". W meczach z Ukrainą nie był najlepszym z Francuzów, w reprezentacji ma jeszcze sporo do udowodnienia i to dla niej bardzo dobrze. Mundial może być dla niego trampoliną, jego popisem. W ogóle całe pokolenie, które będzie Francję reprezentować w Brazylii naprawdę mocne stanie się za dwa lata. Na Euro 2016 oni znów mogą być "Brazylią Europy", a Ribery może być wtedy takim liderem, jakim przed laty był Michel Platini. Na razie jest gorszy, ale ważne, że wreszcie pracuje tak, jak powinien i cała francuska kadra naprawdę znów idzie w dobrą stronę.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.