Polska - Anglia. Glik i Krychowiak - bez nich nie byłoby punktu. Zawiedli...

Z odpowiedzialnych za destrukcję stali się bardzo niebezpiecznymi piłkarzami w ataku. Kamil Glik wyjaśnił wiele sytuacji we własnym polu karnym i zadał decydujący cios pod bramką rywala. Grzegorz Krychowiak pokazał, na czym polega gra na pozycji defensywnego pomocnika.

Kto był bohaterem, a kto zawiódł z Anglią? Podyskutuj na Facebooku ?

To bezwzględni bohaterowie meczu w polskiej drużynie. Zdarzały się akcje, kiedy na zmianę przecinali ofensywne akcje Anglików. Krychowiak w kolejnym spotkaniu pokazał, że defensywne zadania w środku pola nie polegają jedynie na wykopywaniu piłki i wykluczają celnych, otwierających kontry podać.

Glik? Na pozycji stopera wielka klasa. Nadążał za rywalami, zawsze interweniował w tempo, popełnił niewiele błędów.

Zobacz wideo

Zawiedli? Polański, Piszczek, a także...

To nie był mecz Eugena Polańskiego. Wiadomo, że przeżywał na zgrupowaniu trudne chwile, wracał do rodziny, która potrzebowała jego pomocy i to, niestety, było widać. Brakowało mu koncentracji, abstrahując od niesprawiedliwych decyzji sędziego niepotrzebnie faulował w niebezpiecznych miejscach dla naszej bramki, kilka razy stracił piłkę, niedokładnie podawał.

Łukasz Piszczek w niczym nie przypominał obrońcy Borussii Dortmund, był swoją kalką z nieudanego Euro. Przede wszystkim nie zdążył za Rooney'em, który uprzedził go przy rzucie rożnym i strzelił gola, co znacząco wpływa na jego notę. W kolejnej akcji interweniował na tyle niefortunnie, że zagrał piłkę pod nogi rywala. W drugiej połowie udało mu się kilka razy celnie dośrodkować, starał się jak mógł, ale nic wielkiego z tego nie wynikało.

Słaby występ Pawła Wszołka to chyba wynik tremy. Na początku uciekał od gry, szybko pozbywał się piłki, wracając we własne pole karne omal nie faulował rywala w pozornie niegroźnej sytuacji. Sporo strat, mało efektownych wyjść skrzydłem, Polacy generalnie nacierali tylko prawą stroną.

Nie zachwycił także Robert Lewandowski, ale do niego zawsze przykładamy inną miarę. Zmarnował dogodną sytuację w pierwszej połowie i wciąż pozostaje w snajperskiej niemocy. Poza dwoma ładnymi podaniami do Grosickiego i Wawrzyniaka starał się demolować defensywę rywala, ale nie było to wsparcie godne najbardziej obiecującego polskiego piłkarza. Zbyt długo przetrzymywał piłkę, momentami zachowywał się dość egoistycznie, nie dostrzegając np. Obraniaka. Mimo to widzowie TVP wybrali go na gracza meczu.

Metamorfozy meczu: Obraniak i Grosicki

Po pierwszej połowie najmniej pożytecznym piłkarzem był Ludovic Obraniak. Po boisku poruszał się w swoim stylu, czyli człapiąc, pasywnie schodził do boku i unikał starć z rywalem. Kiedy już znalazł się na wolnej pozycji, koledzy w ogóle go nie zauważali.

Po przerwie stał się motorem polskiej drużyny. To on oddawał najgroźniejsze strzały, wreszcie podawał na miarę rozgrywającego nie zwalniając akcji, zaliczył także precyzyjną asystę z rzutu rożnego.

Odwrotną drogę przeszedł Kamil Grosicki. W pierwszej połowie wszędzie było go pełno, może za często starał się być efektowny, nie wykorzystał okazji, kiedy mógł strzelać z dogodnej pozycji na bramkę. Generalnie jednak świetnie zastępował Jakuba Błaszczykowskiego.

W drugiej połowie zgasł. Nie było go w ogóle widać, baterie się wyczerpały.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.