Reprezentacja Polski. Burza w szatni. Obce ciało Obraniaka

W Bordeaux gra świetnie, w reprezentacji znów stracił kontrolę nad sobą. W piątkowym meczu w Czarnogórze wyleciał z boiska za uderzenie rywala. Czy ma przyszłość w kadrze?

- Jego łatwiej wyprowadzić z równowagi niż innych - tłumaczył Obraniaka Hubert Małowiejski, asystent trenera Waldemara Fornalika. Zanim 28-letni rozgrywający wrócił do domu we Francji, przeprosił selekcjonera za wybryk w Podgoricy.

Jest recydywistą. W czerwcu 2011 roku w sparingu z Meksykiem w Warszawie też dostał czerwoną kartkę za uderzenie rywala bez piłki. W XXI wieku nie było drugiego reprezentanta, który w rok dwukrotnie został przez sędziego odesłany do szatni.

O ile błąd w sparingu mu zapomniano, o tyle w Czarnogórze nie popuścili ani koledzy, ani trener. Tym bardziej że dwie minuty wcześniej z boiska wyleciał czarnogórski obrońca Pavicević. Polacy nie zdążyli wykorzystać przewagi. - Mam pretensje, bo szykowałem zmianę, która pozwoliłaby nam grać ofensywniej - mówił Fornalik. Obraniaka miał zastąpić Marek Saganowski. Nie zastąpił, mecz zakończył się remisem 2:2.

W szatni koledzy nakrzyczeli na kolegę. Użyli bardzo ostrych słów. - Nawet jeśli nie zna polskiego, to na pewno doskonale rozumiał, co mówimy - opowiadał obrońca Legii Jakub Wawrzyniak. Wcześniej

Obraniaka zbeształ

w rozmowie z dziennikarzami kapitan Jakub Błaszczykowski. - Najgorsze, że Ludo zdarza się to już po raz drugi. Przy pierwszym mogliśmy przymknąć oko, teraz trzeba zareagować - powiedział. - Szkoda, że wszystko dotarło do prasy, szatnia powinna być hermetyczna, a pewne sprawy zostać w środku - dodał Wawrzyniak.

Od ozdobionego dwoma golami debiutu Obraniaka w reprezentacji minęły trzy lata. Kadrę prowadzi trzeci selekcjoner, a piłkarz Bordeaux wciąż nie mówi po polsku. - Powinien lepiej się komunikować, ale patrząc na to, co robi na boisku, nieznajomość języka nie jest największym problemem - powiedział Wawrzyniak.

- Dla zachowania Ludovica nie ma żadnego usprawiedliwienia - mówi Tadeusz Fogiel, polski menedżer od kilkudziesięciu lat mieszkający we Francji. - Ale wydaje mi się, że Ludo czuje się w kadrze niedoceniany. Zawsze stoi z boku, radę drużyny tworzy trójka z Dortmundu i Wasilewski. Ma poczucie, że nie wszyscy w stu procentach mu ufają i wierzą w jego umiejętności. Że innym zawodnikom wybacza się więcej. Bariera między nim a drużyną jest ewidentna. Tak jak między Damienem Perquisem i resztą zespołu. W trakcie Euro nie trzymali się razem, by koledzy nie posądzili ich o tworzenie "francuskiej grupy". Paranoja. Nie wiem jednak, czemu nie nauczyli się polskiego choćby w stopniu podstawowym. Albo jest za trudny, albo są leniwi. Szkoda. Ludo ma ogromny potencjał, a występy w reprezentacji na miarę talentu można policzyć na palcach jednej ręki. Czasem go nie poznaję, we Francji gra dużo lepiej.

A długo wydawało się, że z Obraniakiem nie będzie żadnych kłopotów. Cudzoziemców wszczepiliśmy już do reprezentacji pokaźną pulę, wokół niemal każdego nazwiska krążyła wątpliwość - raz werbalizowana głośniej, raz ciszej - czy jego właściciel aby na pewno pozostanie wobec biało-czerwonych kolorów lojalny, gdy kadra nie będzie mu potrzebna, by się promować na rynku transferowym. Obraniak w omawianym gronie ładnie się wyróżniał, choć promować nie musiał się wcale - boiska francuskie to znakomicie wyeksponowane okna wystawowe. Solidnie dla Polski pracował, nie wybierał sobie meczów ważnych i nieważnych,

nie wymigiwał się nawet od sparingów

bez znaczenia. Od debiutu wystąpił w 27 z 38 spotkań rozegranych przez kadrę w terminach FIFA, czyli w nierezerwowym składzie. No i wcześniej musiał swoje w urzędach odstać, żaden prezydent mu paszportu nie podrzucił.

Problemy zaczęły się na Euro. Kiedy w meczu z Rosją szykował się do wybicia rzutu wolnego, Franciszek Smuda zdjął go z boiska. Wściekły piłkarz nie chciał zejść, machał rękami, a za linią boczną kopnął bidon. Trener jego zachowanie tłumaczył podrażnioną ambicją. Wybaczona została także czerwcowa wypowiedź dla francuskiego "Surface", w której wyrwało mu się, że w polskiej szatni czuje się wyobcowany i izolowany. Usprawiedliwienie nie brzmiało wiarygodnie. - Powiedział nam, że tych słów użył dwa lata temu, kiedy zaczynał przygodę z polską kadrą, a teraz zostały tylko przypomniane - wspomina Wawrzyniak.

Podczas mistrzostw pojawiły się też plotki o konflikcie z Robertem Lewandowskim, który ponoć żądał, by Obraniak został przesunięty w inne miejsce boiska, bo za mało mu podaje. Napastnik zaprzeczył.

Na pierwszy sparing nowego selekcjonera Waldemara Fornalika Obraniak przyleciał tylko po to, by zaraz wrócić z powodu kontuzji kostki. W Estonii nie zagrał, ale cztery dni później strzelił zwycięskiego gola dla Bordeaux. Tuż przed meczem kadry też zdobył bramkę i dołożył asystę w lidze. - Ludo miał żal o te loty do Warszawy i z powrotem. Uznał je za kolejny dowód braku zaufania - mówi Fogiel. Reguły w kadrze są identyczne dla wszystkich: każdy kontuzjowany piłkarz musi przyjechać na konsultację z lekarzem reprezentacji.

W Czarnogórze spolszczony Francuz gubił piłkę w sytuacjach niedopuszczalnych, sprowadzając na drużynę poważne zagrożenie. Piłkarz, który w mocnej lidze francuskiej strzelił dwie bramki i zaliczył asystę w czterech kolejkach, kopał niezdarnie, jakby zamiast korków założył kalosze.

Trudno sądzić, że

uprawia sabotaż, bo mu się nie chce. Raczej zwyczajnie źle czuje się w reprezentacji. Jego nieodpowiedzialny wybryk w Podgoricy też może na to wskazywać - piłkarze sfrustrowani, przygnieceni sprawami pozaboiskowymi często reagują gwałtownie. W lidze francuskiej Obraniak, choć zdarza mu się zachowywać impulsywnie, nie został przez sędziego wydalony do szatni od pięciu lat, żółte kartki też ogląda rzadko. - Czyli w kadrze jest mniej odporny nerwowo. Teraz martwimy się, na ile meczów zostanie odsunięty. Liczymy na to, że skończy się na Mołdawii i w październiku wróci na sparing z RPA, a przede wszystkim na eliminacyjny mecz z Anglią - mówi Małowiejski.

Nasz futbol jest zbyt biedny, by nie spróbować Obraniakowi pomóc. - Może przydałby się psycholog? - proponuje Fogiel.

Sportowo na reprezentację zasługiwał zawsze, polskiego rozgrywającego godnego czołowej ligi na kontynencie nie oglądaliśmy od lat. Przyszłość skazanego w Trabzonsporze na rezerwę Adriana Mierzejewskiego pozostaje niepewna, Rafał Wolski jest kontuzjowany, innych kandydatów do biegania za plecami Lewandowskiego nie ma. Co więcej, pomocnik Bordeaux wykonuje rzuty wolne, które w kadrze trenera Fornalika mają kardynalne znaczenie. Obraniak znacząco wpłynął na wynik meczu w Podgoricy, choć grał marnie. Ile może zaoferować, gdy wreszcie poczuje się potrzebny i zagra dobrze? Reprezentacji nie stać na odrzucenie francuskiego przeszczepu ot tak, bez zrobienia wszystkiego, by jednak się przyjął.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.