Zarówno w półfinale Ligi Mistrzów, jak i w finale o końcowych wynikach decydowały absurdalne błędy bramkarzy, tym razem jednak będziemy mogli oglądać chyba najbardziej solidnych golkiperów na tym mundialu, którzy mają przed sobą niezwykle pewną obronę.
Nieco solidniejszą defensywą może pochwalić się Francja, która na tym mundialu prezentuje bardzo pragmatyczny futbol. Gracze Deschampsa stracili w sześciu meczach zaledwie cztery bramki i aż cztery razy zachowywali czyste konto. Dla porównania Chorwacja czystych kont miała zaledwie dwa i pięć straconych bramek.
>>> Finał Francja - Chorwacja. Gdzie obejrzeć mecz? Transmisja TV
Futbol do 1990 i od 1990 to dwa różne sporty
Piłka zmieniła się w w tak zwanej nowej erze futbolu, która nastąpiła po roku 1990. Badacze futbolu twierdzą, że mundial we Włoszech roku był datą rozpoczęcia niesamowitej ekspansji futbolu tzw. "new modern era", gdzie olbrzymie znacznie zaczęły grać pieniądze z praw telewizyjnych i marketingu, co miało olbrzymie przełożenie na futbol, który stał się zdecydowanie bardziej zachowawczy. Patrząc po samych finałach można dojść do podobnego wniosku. Wcześniej piłka nożna był grą zdecydowanie bardziej ofensywną i prostą, a średnia bramek ze wszystkich finałów mundialów w latach 1930 - 1986 to aż 4,69 gola na spotkanie.
Od mistrzostw świata w 1990 roku finały mistrzostw świata dają nam niezwykle mało bramek. Wystarczy zobaczyć, że tylko raz na siedem ostatnich finałów mogliśmy oglądać więcej niż dwie bramki i było to oczywiście w finale z 1998 roku, gdy Francja pokonała Brazylię aż 3:0. Był to jednak typowy wyjątek potwierdzający regułę, bo średnia liczba goli na finał od 1990 roku, to zaledwie 1,28 bramki na spotkanie. Co więcej, w czterech z ostatnich siedmiu finałów potrzebna była dogrywka, a w dwóch rzuty karne.
Solidność obu bramkarzy
Wydaje się, że zarówno Francja, jak i Chorwacja dysponują golkiperami, których śmiało można zaliczać do najlepszych na tym turnieju. Statystyki FIFA pokazują, że obaj bronią na podobnym poziomie skuteczności. Nieco lepiej wypada na tym polu Danijel Subasić, który w sześciu meczach zaliczył 12 interwencji, co daje 75% skutecznych obron. Hugo Lloris ma z kolei 11 interwencji, co daje mu średnią 73,3 skuteczności. To tylko pokazuje, że nie tylko bramkarze grają na dobrym poziomie, ale także obrona nie dopuszcza do wielu sytuacji podbramkowych, bo przykładowy Thibault Courtois z Belgii musiał interweniować ponad 30 razy, a jego liczba skutecznych interwencji wynosi dokładnie 27.
Gdyby jednak doszło do rzutów karnych, to wydaje się, że w zdecydowanie lepszej sytuacji będzie Chorwacja, która ma znakomitego specjalistę od obrony jedenastek. Subasić już na tym mundialu pokazał, że potrafi bronić karne, bo w meczu z Danią obronił aż trzy karne i wyrównał tym samym rekord turnieju. Subasić także zdecydowanie lepiej wypada ogólnej liczbie obronionych karnych.
W całej karierze Subasić aż 17 razy bronił strzał z jedenastu metrów, a 33 razy został pokonany. Zdecydowanie gorsze liczby ma Hugo Lloris, który w karierze obronił tylko 11 strzałów z jedenastu metrów, a aż 62 razy nie udało mu się obronić karnego.
Czubek buta Subasicia z interwencją turnieju
Wydaje się jednak, że interwencją turnieju może się popisać właśnie Danijel Subasić, bo to dzięki niemu Chorwacja weszła do finału mistrzostw świata. Oczywiście można polemizować, czy obrona Pickforda z meczu z Kolumbią, bądź Courtoisa z Brazlią nie były efektowniejsze, ale to właśnie Subasić popisał się kapitalnym refleksem przy strzale Harry'ego Kane w meczu półfinałowym z Anglią. Bramkarz Chorwacji leżał już na ziemi, Kane go minął, ale Subasić zaskoczył rozpaczliwym wślizgiem i dotknął piłki tuż po strzale Kane'a i skierował piłkę na słupek. Dokładnie pokazują to powtórki wideo, wielu kibicom wydawało się, że Kane po prostu trafił w słupek. Warto docenić wagę tej interwencji, bo gdyby Kane strzelił, to Chorwacja raczej na pewno by się już nie podniosła.
Co prawda w tej sytuacji sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, ale arbiter główny czekał do końca akcji i gdyby padł gol, to wiele wskazuje na to, że VAR pozwoliłby na jego zaliczenie