Adam Nawałka i Legia Warszawa. Czyli związek bardzo realny

Dariusz Mioduski tego nie powie, tym bardziej teraz. Ale ludzie z jego otoczenia twierdzą, że rozważa zatrudnienie Adama Nawałki. A może nawet nie tyle rozważa, ile bardzo chce, by ten wkrótce pracował w Legii Warszawa.

Żeby jednak od razu była jasność: na tę chwilę trenerem Legii jest Dean Klafurić (w czerwcu podpisał roczną umowę). Dopóki Legia pod jego wodzą będzie wygrywać, przeskakiwać kolejne szczeble w eliminacjach Ligi Mistrzów, nikt go z klubu nie wyrzuci. Jeśli jednak w którymś momencie Klafurić się potknie, popełni jakiś błąd, szansy by go naprawić może już nie dostać. Wtedy bardzo prawdopodobne jest, że do Legii wkroczy właśnie Adam Nawałka.

- Jeśli dostanie propozycję z Legii, to ją przyjmie - mówią osoby, które znają Nawałkę. - Dariusz Mioduski na pewno to rozważa. A może nawet nie tyle rozważa, ile zwyczajnie bardzo chce, by Nawałka pracował na Łazienkowskiej - mówią osoby z otoczenia Legii.

A skoro dwie strony chcą, garną do siebie, to zwykle się udaje. Dlaczego więc tutaj miałoby się nie udać?

Rewolucja, i to na wielu płaszczyznach

Mioduski tego nie powie, tym bardziej teraz, kiedy Klafurić jeszcze niczego nie przegrał. Ale powinien liczyć się z tym, że przyjście Nawałki do Legii oznaczałoby rewolucję, i to na wielu płaszczyznach. A co za tym idzie - większe wydatki. Zaczynając od pensji, która na pewno byłaby wyższa niż Klafuricia (Chorwat w Legii zarabia ok. 13 tys. euro miesięcznie). Nawałka na pewno dostałby więcej. W kadrze zarabiał 23 tys. euro miesięcznie. Nie jest to dla Legii kwota z kosmosu - więcej płaciła Henningowi Bergowi (30 tys. euro), Stanisławowi Czerczesowi (31 tys.), Besnikowi Hasiemu (45 tys.), Romeo Jozakowi (25 tys.) - ale Nawałka może żądać więcej. Tym bardziej że do pensji dochodziły jeszcze premie, choćby za awans na mundial, za który zainkasował aż 900 tys. euro.

A przecież jest jeszcze sztab. Cały sztab ludzi - zarabiający w kadrze drugie tyle, ile Nawałka - który zapewne do Legii przywędrowałby razem z nim. Niewykluczone, że byłoby tak jak w kadrze, gdzie przychodził razem ze sztabem Górnika Zabrze, a potem co roku go jeszcze powiększał.

Wymagania Nawałki są duże

A to nie koniec, bo oprócz wydatków na pensje, trzeba jeszcze regularnie dotować drużynę. Pieniądze byłyby potrzebne też na wszelkie nowinki. Bo Nawałka to przecież technokrata, a do tego pedant - typ analityka, który uważa, że nawet najdrobniejsze rzeczy (choćby brak skarpet kompresyjnych) mogą zaważyć na porażce zespołu. Dla niego liczy się każdy detal. Wszystko musi być dokładnie zanalizowane, przemyślane i sprawdzone, co rzecz jasna generuje kolejne koszty.

A wymagania Nawałka może mieć przeróżne. Kiedy dwa lata temu Polska grała w ćwierćfinale mistrzostw Europy, już planował co będzie w eliminacjach do mundialu. Kurz po Euro jeszcze nie opadł, a dyrektor techniczny kadry Tomasz Iwan już siedział w samolocie do Astany, gdzie miał zrobić rekonesans przed wrześniowym meczem z Kazachstanem.

Po jego powrocie najważniejszym zadaniem stało się znalezienie boiska ze sztuczną nawierzchnią, które miało być identyczne, jak to w Kazachstanie. Identyczne, nie podobne. Dlatego zamiast trenować przed meczem w Warszawie - choćby na sztucznej nawierzchni na Bemowie, gdzie rok później do meczu na tym samym stadionie (przeciwko FK Astanie w III rundzie el. LM) przygotowywała się Legia - Nawałka zabierał kadrę do Karczewa.

Wpływ na wszystko

Optymalne przygotowanie - to jeden z ulubionych zwrotów Nawałki. Optymalne, znaczy najlepsze, też często najdroższe. W reprezentacji nie oszczędzano na podróżach. To była kadra w ciągłej delegacji. Nigdy wcześniej nie było selekcjonera, który tak bardzo inwestował w obserwacje rywali.

Pierwszy zespół też zawsze na mecze latał wyczarterowanym samolotem. Jakoś trudno nam sobie wyobrazić, by to się miało zmienić. By Nawałka z chęcią przestawił się na rejsowe samoloty, którymi Legii akurat zdarza się podróżować. A czasem nawet latać, jak np. w styczniu na zgrupowanie do Hiszpanii, tanimi liniami (Ryanair).

Pytanie, czy Legię stać na te wszystkie wydatki, wydaje się więc zasadne. - Teoretycznie pieniądze mogą być ograniczeniem, ale wcale nie muszą, bo jeśli Mioduski się uprze, to je znajdzie - słyszymy.

Większym problemem może być za to chęć posiadania przez Nawałkę wpływu na wszystko. To akurat nie do końca może odpowiadać władzom Legii, które w ostatnich latach raczej z tego powodu zwalniały trenerów (Czerczesow), a nie ich zatrudniały.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.