Mundial 2018. Anglia - Chorwacja. Grzegorz Rasiak: Anglicy dali z siebie wszystko, nikt do nich nie będzie miał pretensji

- Do tej pory nie wiem co pokazywał sędzia boczny, bo główny nie wskazał, że gra zacznie się od piątki. Dziwne były te decyzje arbitrów - mówi o newralgicznych sytuacjach meczu Anglia - Chorwacja Grzegorz Rasiak. Były gracz m.in. Tottenhamu i Southampton, a obecnie ekspert TVP SPORT zaznacza, że o porażce Wyspiarzy 1:2 w dogrywce zadecydowały indywidualne błędy.

Kacper Sosnowski: Czy po tym jak Anglicy ten mecz zaczęli, ich szybkim golu i tworzeniu kolejnych sytuacji, spodziewał się pan, że spotkanie skończy się dla nich dramatem?

Grzegorz Rasiak: Mecze Chorwacji na tym mundialu pokazały, że w każdym spotkaniu oni są w stanie strzelić gola. Z zerem strzelonych goli jeszcze spotkania nie kończyli. Nie powiedziałbym, że Anglicy dominowali. Gra była wyrównana. Szkoda, że Wyspiarze w pierwszej połowie nie podwyższyli na 2:0, wtedy droga do finału byłaby prostsza. Były ku temu sytuacje. Chorwaci pokazali jednak, że mają wielkich piłkarzy. Przy tym wypadli znakomicie, jeśli chodzi o kondycję. Mieli Anglicy swoje kluczowe momenty, by zdobyć bramkę, ale też mieli dwa momenty zagapienia, które kosztowały ich gole. Przy drugim trafieniu zupełnie zaspał Stones. Powinien się lepiej zachować i przede wszystkim kontrolować, co dzieję się za jego plecami, a tak nie było.

Lingard i Kane mieli swoje sytuacje w pierwszej połowie. Obaj się nie wykazali, ten drugi stojąc przy końcowej linii nie był w stanie skutecznie wbić piłki do bramki.

- Strzał Kane’a Subasić obronił. Przy dobitce trafił w słupek, a piłka wyszła od bramkarza za linię końcową. Do tej pory nie wiem, co pokazywał sędzia boczny, bo na końcu główny nie wskazał, że gra zacznie się od piątki. Bramkarz wznawiał z siódmego metra. W momencie podania do Kane’a też nie było spalonego. Dziwne były te decyzje arbitrów. Zresztą w kontekście całego meczu sporo było tych niepewnych ich wskazań. Obie drużyny powinny mieć np. więcej rzutów rożnych.

Chorwaci stanęli przed trzecią dogrywką z rzędu na tych mistrzostwach. Wygrali ten mecz kondycyjnie?

- Chorwaci umiejętnie wykorzystywali sytuację swej przewagi i dobrej gry. Po ich bramce, za chwilę była akcja Perisicia, w której trafił w słupek. Dobrze wyczuwali ten moment, kiedy można zaatakować. Imponowało mi tempo tego meczu. Oba zespoły pokazały, że grają o zwycięstwo. Anglicy po golu nie kalkulowali, nie cofnęli się, nawet jak wynik był dla nich korzystny w drugiej połowie.

Z awansu do finału Chorwatów raczej się pan nie cieszy?

Od początku mundialu trzymałem kciuki za Polaków i Anglików, bo 6 lat spędziłem na Wyspach. Niektórym piłkarzom kibicowałem od wielu lat. Jeszcze w ćwierćfinałach myślałem, że w ostatnim meczu turnieju spotka się Francja z Anglią i to Trzy Lwy niespodziewanie wygrają tytuł. Okazało się, że Chorwaci nieprzypadkowo w fazie grupowej imponowali swą grą, szczególnie w spotkaniu z Argentyną, więc nie jest to niespodzianka, że powalczą o tytuł. Być może okoliczności ich spotkań w fazie pucharowej, te wszystkie karne, pokazały, że mieli trochę szczęścia. Nie ukrywajmy, że np. w meczu z Duńczykami los im sprzyjał, ale ogólnie w finale są zasłużenie.

Krytyczne brytyjskie media podziękują piłkarzom za to, co zrobili na tym mundialu czy jednak będą wbijać szpilki?

- To, co jest najpiękniejsze w Anglii, to docenianie tych, którzy dali z siebie wszystko. Anglicy to zrobili, więc nikt do nich nie będzie mieć pretensji. Piłkarze będą to przeżywać, bo finał uciekł im z rąk. Trudno było wskazać słabe punkty  drużyny z Wysp. Każdy zawodnik grał na wysokim poziomie. O tym, że Chorwacja wygrała, decydowały błędy indywidualne. Tych bramek można było uniknąć. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA