Mundial 2018. Dariusz Dziekanowski po odejściu Adama Nawałki: Mecz z Japonią przelał czarę goryczy. Nowy selekcjoner z Polski? Nie widzę takiego

Adam Nawałka źle ocenił stan swojej drużyny. Przystępował do wielkiego wyścigu, najważniejszego w swojej dotychczasowej karierze trenerskiej, ale w jego niezawodnym do tej pory samochodzie już na starcie paliła się kontrolka rezerwy. Właśnie tego paliwa zabrakło nam przed mistrzostwami. Nasza reprezentacja nie była mentalnie, fizycznie gotowa do tego, żeby cieszyć się grą i mieć głód sukcesu - mówi Dariusz Dziekanowski, uczestnik mundialu w Meksyku w 1986 r.

Po niecałych pięciu latach Adam Nawałka pożegnał się z funkcją selekcjonera reprezentacji Polski. Był najlepszym trenerem drużyny narodowej od czasów, kiedy prowadził ją Antoni Piechniczek. Wtorkowe rozstanie komentuje wielu ekspertów, którzy są raczej zgodni, że pewna formuła, którą proponował Nawałka - mimo wielu sukcesów - już się wyczerpała. - Coś się jednak skończyło. Adam prawdopodobnie zrozumiał, że nie jest w stanie tchnąć w ten zespół dodatkowej energii. Uważam, że potrzeba nowego spojrzenia - twierdzi Dariusz Dziekanowski. 

"Kontrolka rezerwy już na starcie"

Na wtorkowej konferencji Nawałka po raz pierwszy konkretnie odniósł się błędów, jakie popełnił przed mundialem. Przyznał, że pomylił się w powołaniach. - W każdym meczu na tych mistrzostwach popełniał jakieś błędy, nie tylko kadrowe, ale też taktycznie. Poza tym nie rozumiałem jego wypowiedzi w kontekście przygotowania fizycznego. Trener stwierdził, że byliśmy na podobnym poziomie jak dwa lata temu we Francji, ale tym razem trafiliśmy na lepszych fizycznie rywali. Nie widzę w niej większej logiki i nie można porównywać tego w ten sposób. To była chybiona analiza - mówi Dziekanowski. 

I dodaje: Sądzę, że po czterech udanych latach Adam źle ocenił stan swojej drużyny. Przystępował do wielkiego wyścigu, najważniejszego w swojej dotychczasowej karierze trenerskiej, ale w jego niezawodnym do tej pory samochodzie już na starcie zapaliła się kontrolka rezerwy. Właśnie tego paliwa zabrakło nam przed mistrzostwami. Nasza reprezentacja nie była mentalnie, fizycznie gotowa do tego, żeby cieszyć się grą i mieć głód sukcesu. 

"Gdyby nie ta końcówka z Japonią..."

Według Dziekanowskiego czarę goryczy przelał ostatni mecz z Japonią, a konkretnie ostatni kwadrans, w którym oglądaliśmy antyfutbol. - Rywale podawali sobie do najbliższego, a my się przyglądaliśmy, bo nam pasował wynik. Tego było już za wiele. W normalnej sytuacji drużyna, która chce zmazać plamę i pożegnać się z turniejem ratując honor, walczy do końca. Gdybyśmy wygrali 2:0, 3:0 i przy okazji wyeliminowali Japonię, ale przede wszystkim zostawili po sobie lepsze wrażenie. Gdybyśmy nawet pechowo zremisowali 1:1, ale chcieli grać w piłkę, to kto wie, może Adam dalej by pracował, jako selekcjoner tej kadry. A tak, trudno było oczekiwać, że za miesiąc czy półtora, byłby w stanie natchnąć drużynę, aby znowu grała na sto procent swoich możliwości - mówi uczestnik mistrzostw świata w Meksyku w 1986 r. 

"Selekcjoner z Polski? Nie widzę takiego"

Kto powinien zastąpić Nawałkę? Trener z Polski? - Przykro mi, ale nie potrafię wymienić choćby jednego, dwóch kandydatów z naszego kraju, kto mógłby w naturalny sposób przejął pałeczkę po Adamie. To musi być wysokiej klasy specjalista, który oprócz świetnego warsztatu od początku będzie cieszył się dużym autorytetem. Wiadomo, że Zbyszek Boniek będzie patrzył na włoskich trenerów. Wszystko na to wskazuje, że selekcjonerem zostanie ktoś z tego kraju. Jesteśmy narodem, który lubi narzekać, więc spodziewam się, że nowy trener nie wzbudzi od razu społecznego uznania. Na "dzień dobry" przez wielu może być krytykowany, ale najważniejsze będą wyniki - kończy Dziekanowski. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.