W 60. minucie biało-czerwoni przegrywali już 0:2 w swoim pierwszym meczu na mundialu w Rosji. Po zbyt mocnym wycofaniu piłki przez Grzegorza Krychowiaka i gapiostwie Jana Bednarka M'Baye Niang przejął futbolówkę, minął wychodzącego na trzydziesty metr Wojciecha Szczęsnego i posłał piłkę do pustej bramki.
Biało-czerwoni twierdzili, że gol nie powinien zostać uznany. Niang na początku akcji przebywał poza boiskiem i dostał zgodę na wejście na murawę kilka sekund przed feralnym podaniem Krychowiaka. Dzięki temu miał mieć możliwość zaskoczenia nieświadomych jego obecności na ich połowie polskich defensorów.
Wątpliwości w tej sprawie rozwiał m.in. Rafał Rostkowski, były arbiter międzynarodowy. - Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Polacy byli przy piłce, kiedy sędzia zgodził się na powrót Nianga. Kiedy Senegalczyk wszedł na boisko, jego koledzy nie mieli piłki. Zaważył brak asekuracji w polskiej defensywie, bo obrońcy powinni być przygotowani na powrót przeciwnika - powiedział w rozmowie z serwisem Sport.pl Rostkowski.
Polscy eksperci są w kwestii decyzji Shukralli zgodni i podkreślają, że gdy Niang otrzymał zgodę na wejście na boisko, Michał Pazdan zagrywał piłkę w stronę pola karnego Senegalu.
- Jedyne, co można mu zarzucić, to brak ducha gry, ale na pewno nie błąd sędziowski - ocenił w studiu TVP zachowanie arbitra Michał Listkiewicz.
Polska przegrała ostatecznie z Senegalem 1:2 i skomplikowała swoją sytuację w turnieju. W kolejnych meczach fazy grupowej podopieczni Adama Nawałki zmierzą się z Kolumbią (24.06) i Japonią (28.06). Dokładną sytuację w grupie H zobaczyć można tutaj.
Bądź na bieżąco z mundialem. Wszystkie najważniejsze i najciekawsze informacje