Choinka, karp i... rehabilitacyjny rower. Drugie takie Święta Arkadiusza Milika

Pewnie niektórzy byliby mocno załamani. On po prostu robi swoje. Arkadiuszowi Milikowi drugi rok z rzędu w Święta Bożego Narodzenia oprócz choinki towarzyszy także rehabilitacyjny rower. -To nie jest typ co siądzie przy stole i nic nie będzie robił - słyszymy od tych, którzy go znają.

Właśnie minęły trzy miesiące odkąd Milik zerwał przednie więzadła krzyżowe w prawej nodze. Feralne okazały się dla niego ostatnie minuty meczu ze SPAL. Opuszczając boisko o własnych siłach jeszcze nie wiedział, że kolejne 24 godziny przyniosą tą najgorszą diagnozę i powtórkę z historii.

Rok wcześniej, podczas meczu Polski z Danią, nie wytrzymały przecież więzadła w jego lewym kolanie. Nasz napastnik znalazł się w grupie 30 – 40 proc. sportowców, których taki uraz, w krótkim czasie, spotkał po raz drugi. To był pech, ale i lekki knockdown.   

- Po każdym knockdownie bokser się podnosi. Tak samo właśnie podnosi się Arek. On ma 23 lata. Wierzę, że wróci na takim samym poziomie na jakim grał, a na Mistrzostwach Świata w Rosji będzie błyszczał – powiedział nam Sławomir Mogilan jego przyjaciel, a obecnie prezes Rozwoju Katowice, który z napastnikiem jest w stałym kontakcie. 

Świąteczna rehabilitacja

Oczywiście, by to funkcjonowanie na najwyższym poziomie było możliwe, potrzebna jest systematyczna praca nad kontuzjowaną nogą. Rok temu, gdy Milik rehabilitował więzadło w lewym kolanie, święta spędzał wraz z rodziną w Katowicach. Długo przy stole z karpiem i choinką jednak nie posiedział. W drugi dzień Świąt pojechał do Gliwic, by przez niemal dwie godziny ćwiczyć pod okiem Remigiusza Rzepki, trenera przygotowania fizycznego reprezentacji Polski.

- Arek zawsze lubi przyjść, popracować, porozmawiać. Wtedy było mu to potrzebne. To nie jest typ co siądzie przy stole i nic nie będzie robił, tylko osoba zdeterminowana i świadoma celu – tłumaczy nam fizjoterapeuta.

Teraz pewnie byłoby podobnie, ale Milik wraz z najbliższymi spędza Święta w Neapolu. Nie przeszkodzi mu to jednak zrobić swojej roboty. Już rok temu, gdy zajmował się lewym kolanem, do mieszkania kupił sobie sprzęt treningowy potrzebny w rehabilitacji. W rower, bieżnię i kilka innych rzeczy zainwestował w sumie 150 tysięcy złotych. Urządzenia jednak się nie marnują. Regularnie pomagają w powrocie do pełnej sprawności.

Zgodnie z planem

Według lekarzy Napoli, Milik może wrócić na boisko nawet na przełomie stycznia i lutego. To dość optymistyczne wyliczenia.

- Trudno powiedzieć, czy to dobra data. Arek niby już po murawie truchta, odbija sobie piłkę, tylko jak to się ma do wysiłku meczowego i kontaktu z przeciwnikiem? - zastanawia się Rzepka, który do Neapolu ma jechać w styczniu.

Na razie z wyników badań otrzymywanych od sztabu włoskiej drużyny i samego zawodnika jest zadowolony. - Deficyt w jego kontuzjowanej, prawej nodze jest taki, jaki powinien być na tym etapie rehabilitacji – zapewnia.

 Przed Milikiem zatem, choinka, karp i być może ostatni miesiąc żmudnych ćwiczeń. Potem ma być już więcej przyjemności, czyli piłki. - Przecież piłkarze często mają kontuzje. Trzeba to przeżyć, przejść, żyć optymistycznie, Arek zawsze jest optymistyczny, to pomaga – uśmiecha się Mogilan.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.