Losowanie MŚ 2018. Od Senegalu do Japonii, polska grupa jak Rajd Dakar. Nie docenisz przeszkody, przeszarżujesz - wylatujesz

- Grupa pułapka - słychać w sztabie kadry po wylosowaniu Senegalu, Kolumbii i Japonii. Nie ma tu faworytów. Awansuje ten, kto swoje gwiazdy przygotuje najlepiej.

Czy pytał Japończyk, czy Kolumbijczyk, Adam Nawałka nikomu w piątek rozmowy po losowaniu nie odmówił. Ale każdemu odpowiadał po polsku. Mimo że angielski zna. Tłumaczenia też nie chciał. „Jeśli im zależy, to znajdą sposób, by sobie poradzić”.

To do nas się mają dostosować. A chcieć to móc – i taki jest w skrócie plan na mundial w Rosji. Tyle, że nie tylko polski plan. Taki sam zapewne mają Senegalczycy z równie w Moskwie nieustępliwym w sprawie języka Aliou Cisse (tylko francuski i żadnych dyskusji, choć trener Senegalu grał w Anglii kilka lat). I Kolumbijczycy, ćwierćfinaliści ostatniego mundialu. A i Japonia z charakternym i doświadczonym Vahidem Halilodziciem (to samo – po francusku albo wcale) też nie jest na straconej pozycji.

Każdy ma gwiazdy. I każdy słabe punkty

Grupa jest wyjątkowo zdradliwa. „Pułapka” - to było często słychać w rozmowach polskiej delegacji wracającej z losowania. I nie chodziło o narzekanie, bo przecież można było wylosować gorzej (choćby Hiszpania w miejsce Kolumbii i zapachniałoby grupą śmierci). Tylko o świadomość wyzwania. W tej grupie Polska, Senegal i Kolumbia będą w bardzo podobnej sytuacji. Mają gwiazdy światowej klasy, ale też sporo słabych punktów do zamaskowania. W każdym z tych krajów było po losowaniu westchnienie ulgi, że nie ma w grupie potęg. Ale to też nakłada większą presję.

Każdy mierzy w rundę grupową

19 czerwca o 17 polskiego czasu na stadionie Spartaka (początkowo ten mecz miał być o 15, ale o tej godzinie zagrają Kolumbia i Japonia) Polska zacznie meczem z Senegalem swój grupowy Rajd Dakar: 10 dni, trzy różne style gry. Brak potęg w grupie oznacza, że każda z tych reprezentacji będzie chciała mieć szczyt formy już na mecze grupowe. I pruć tu na pełny gaz. Bez wybiegania myślą do drugich rund, ćwierćfinałów, kalkulowania. ile sił zostanie w nogach. Najważniejsze: przejść przez pierwszą przeszkodę. I utrzymać koncentrację przez całą rundę. Kto zlekceważy którąkolwiek przeszkodę – wypada. To szczególnie ważne w przypadku polskiej drużyny. Polska skoncentrowana i zdeterminowana jest groźna dla każdego. Ale gdy tylko pojawia się zbyt wiele pewności siebie i szarżowania, wtedy nawet – jak nauczyły ostatnie eliminacje - Kazachstan bywa problemem, o Danii nie wspominając.

Uczeń z La Masii, uczniowie z Clairefontaine

Sztab ma teraz ponad pół roku, by piłkarzy do tego rajdu przygotować. Bez strachu przed rywalami, ale z należnym szacunkiem. Zresztą, Kamil Grosicki przed losowaniem wpisywał Senegal do grupy śmierci, chciał Senegalczyków uniknąć, bo wie z ligi francuskiej, ile potrafią. Kamil Glik, grający w Monaco z Keitą Balde – trudnym, ale świetnym piłkarzem z przeszłością w La Masii, za którego Monaco zapłaciło 30 mln euro – pewnie powiedziałby to samo. A w samolocie z Moskwy do Warszawy słychać też było opowieści o kadrowiczach, którzy po losowaniu zasiedli do zbierania informacji i dopiero odkrywali, że ci wszyscy świetni piłkarze znani z Premier League i Ligue 1 grają dla Senegalu. Sadio Mane, Kalidou Koulibaly, Cheikhu Kouyate. Idrissa Gueye, w którym niektórzy widzą nowego Ngolo Kante. O uczniu z La Masii była już mowa, są też byli młodzieżowi reprezentanci Francji Mbaye Niang i Moussa Sow.

Najpierw marines, potem przebudowana Kolumbia

Afrykańskie drużyny - pomijając te, które się pokłócą o pieniądze jeszcze w drodze na mundial - zwykle są zwłaszcza do pierwszych meczów  mistrzostw przygotowane fizycznie jak oddział marines. A po takim meczu otwarcia będzie na Polskę czekać Kolumbia, przebudowywana z myślą o tym mundialu. Mistrzostwa będą zapewne pożegnaniem Jose Pekermana. Trenera, który chciałby już trochę odpocząć, ale ten mundial traktuje szczególnie. Opowiadał nam po losowaniu z błyskiem w oku, że teraz będzie mógł wziąć na mundial Falcao. Cztery lata temu nie mógł go zabrać z powodu kontuzji, ale Kolumbia bez swojego Roberta Lewandowskiego i tak awansowała do ćwierćfinału. Ciągnąc za sobą armię fantastycznych kibiców. Ostatnie dwa turnieje kontynentalne się Kolumbijczykom nie udały, ani Copa America, ani Copa Centenario. James częściej ostatnio nie grał niż grał, Juan Cuadrado nie rozwinął się tak jak mu wróżono, bo konieczność oddawania piłki go rani. Ale to jednak nadal jest drużyna pełna talentu. Z problemami po bokach obrony, ale nowymi siłami w środku: Davinsonem Sanchezem z Tottenhamu, Yerrym Miną, do którego prawa transferowe ma Barcelona.

W marcu z Nigerią i Koreą?

- Wszystko mają: technika, przygotowanie fizyczne. Taktyka, zresztą teraz w taktyce każdy robi postępy, na całym świecie – mówił Adam Nawałka o rywalach tuż po losowaniu. Ale trener cały czas daje też do zrozumienia: wszystko w naszych rękach. Oni będą mocni fizycznie? Świetnie, to my postaramy się być jeszcze mocniejsi. Jest wyzwanie, jest nad czym pracować, jest dobrze. Po losowaniu sztab układał na nowo plan przyszłorocznych meczów towarzyskich. Wszystko wskazuje na to, że w marcu Polacy zagrają z Nigerią, najsilniejszą obok Senegalu drużyną Afryki. I z rywalem z Azji, najchętniej Koreą Południową, jeśli to będzie możliwe. A w czerwcu, przed odlotem na mundial, z Włochami i Litwą. Tylko ten ostatni mecz będzie na Stadionie Narodowym. Wcześniejsze Polacy maja zagrać – taki wariant wydaje się na dziś najbardziej prawdopodobny - na Śląskim, we Wrocławiu i Poznaniu.

Dobrze, że to grupa H

Zgrupowania będą takie jak przed Euro 2016: najpierw Jurata z rodzinami, potem Arłamów już w atmosferze pracy. Wylot do Rosji 13 czerwca, dzień przed mundialem, i ostatnie kilka dni przygotowań w Soczi. Akurat to, że Polska trafiła do grupy H i gra ostatniego dnia w każdej kolejce sztab sobie chwali. Będzie więcej czasu na odpoczynek po sezonie, każdy dzień ma znaczenie. A potem – do Moskwy, na  pierwszy mecz. Na stadionie Spartaka, dwa razy mniejszym niż Łużniki, więc wyścig o bilety będzie zacięty. – Szkoda, że nie Łużniki? – uśmiechał się Adam Nawałka przed wylotem do Polski. – A kto powiedział, że w pewnym momencie turnieju nie zagramy na Łużnikach?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.