MŚ 2018. Dariusz Dziekanowski przed losowaniem: Ćwierćfinał sukcesem? Bierzmy przykład z Roberta. Odwagi!

Istnieje życie bez Roberta Lewandowskiego, chociaż nie jest to łatwe życie. Reprezentacji trudniej się wtedy oddycha, więcej sapie, biega i haruje na boisku. Mówienie jednak, że bez Roberta czeka nas czarna otchłań, to najgorsze co możemy teraz zrobić - uważa Dariusz Dziekanowski, 62-krotny reprezentant Polski, uczestnik mundialu w Meksyku w 1986 roku.

Damian Bąbol: Zaczynamy losowanie. Z drugiego koszyka Polska trafia na...

Dariusz Dziekanowski: Szwajcarię. W barażu z Irlandią Północną nie zaprezentowała się najlepiej. Miała sporo szczęścia, a poza tym jesteśmy lepsi od Szwajcarów. Mamy więcej klasowych piłkarzy, sam Robert Lewandowski mógłby zamienić ich obronę w "szwajcarski ser".

Czyli modlimy się, żeby nie wpaść na Hiszpanię i Anglię?

- Wcale nie. Owszem, wolałbym ominąć te drużyny, ale jak się trafią, to tragedii nie będzie. W ogóle jestem spokojny o to losowanie, a przede wszystkim o naszą reprezentację. Pamiętajmy, że zajęliśmy pierwsze miejsce w eliminacjach, jesteśmy w pierwszym koszyku, w gronie najsilniejszych drużyn na świecie. Jeśli wylosujemy Hiszpanię nie będziemy faworytem, ale dawałbym nam nie 10, a 49 proc. szans na korzystny wynik.

Czas na trzeci koszyk.

- Wybieram Iran.

Oglądał pan ostatnio jakiś mecz Iranu?

- Nie, ale wystarczy, że Adam Nawałka ma rozpracowanego każdego rywala. Drużyna Iranu na pewno też nie jest mu obca. To zdecydowanie najsłabszy przeciwnik z tego koszyka.

Trener Nawałka chciałby Danię.

- Ja jednak grzecznie podziękuję i poproszę o innego rywala. Byłem na meczu w Kopenhadze i mi wystarczy. Christian Eriksen stanowi ogromną wartość tego zespołu, jest jego prawdziwym liderem. Nie chciałbym też wylosować Islandii. Bardzo lubię tę reprezentację, od dwóch lat zadziwia cały piłkarski świat. Wolałbym trzymać za nią trzymać kciuki, ale najlepiej w innej grupie.

I ostatnia drużyna z czwartego koszyka...

- Omijamy Nigerię oraz nieobliczalną Koreę Południową i trafiamy na... Australię. Myślę, że "kangury" w pojedynku z nami za wysoko sobie nie poskaczą. Poza tym nigdy nie rywalizowaliśmy z tym zespołem na wielkim turnieju. Grupa ze Szwajcarią, Iranem oraz Australią byłaby nie tylko atrakcyjna, ale bardzo dla nas korzystna. Z pewnością celowalibyśmy w pierwsze miejsce.

A co dalej?

- Zobaczymy na kogo będziemy mogli trafić w kolejnej fazie. Zresztą, ta reprezentacja już kilka razy udowodniła, że potrafi grać jak równy z równym z najlepszymi drużynami. To nie jest kadra, której jak coś nie idzie, to zaczyna się walić jak domino. Nie. Ten zespół myśli i wyciąga odpowiednie wnioski. O przygotowanie mentalne też jestem spokojny. Dla wielu naszych piłkarzy będzie to najlepszy moment, żeby osiągnąć sukces na mistrzostwach świata.

Ćwierćfinał bierzemy w ciemno?

- Nie. Większość naszych reprezentantów, a na pewno Robert nie zgodziłby się na taki układ. On chce być najlepszym piłkarzem na świecie i zawsze mierzy wysoko. Bierzmy z niego przykład. Odwagi.

Ależ optymizm.

- A czym mamy się martwić? Będzie dobrze. Mamy drużynę, która sprawdziła się na wielkiej imprezie. Na mistrzostwach Europy sprawiła nam dużo radości. Do tego występują w niej klasowi zawodnicy, którzy odgrywają czołowe role w klubach. Cały czas się rozwijają, ich wartość rynkowa, pozycja i umiejętności stale idą w górę. To żadne marzenia, a realne podstawy, aby myśleć pozytywnie.

Robert Lewandowski - królem strzelców mundialu? 

- Prawdopodobny scenariusz. Dla mnie to: Robert "No Limit" Lewandowski. Ciągle przekracza granice. Martwiliśmy się, czy poradzi sobie w Bayernie. Dał radę, stał się prawdziwą gwiazdą. Długo wytykaliśmy mu, że nie daje tego samego w reprezentacji i co? Dwukrotny król strzelców ostatnich dwóch eliminacji. Ma świetny wpływ na cały zespół. Nie skupia się tylko na kolejnych golach. Kiedy trzeba, to potrafi również wspomóc partnerów w obronie, co wśród wielu środkowych napastników to raczej rzadkość.

Mundial to piłkarskie Hollywood. Na mistrzostwa świata trzeba jechać z nastawienie zgarnięcia Oscarów, a nie tylko, żeby przejść się po czerwonym dywanie.

Istnieje życie bez Lewandowskiego? 

- Musi, chociaż jest nie jest to łatwe życie. Reprezentacji trudniej się wtedy oddycha, więcej trzeba sapać, biegać i harować na boisku. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale mówienie teraz, że bez Roberta czeka nas czarna otchłań, to najgorsze co możemy zrobić. Wyrządzamy w ten sposób krzywdę innym kadrowiczom. Mamy kilku wybitnych graczy, którzy też potrafią wziąć odpowiedzialność na siebie. Mamy klasowych bramkarzy, Kubę Błaszczykowskiego, Grzegorza Krychowiaka czy Piotra Zielińskiego, którego bardzo cenię. To nie są bojaźliwi piłkarze ani papierowe tygrysy, tylko bardzo mocne punkty naszej kadry.

Wywołałeś Zielińskiego. We Francji podczas Euro nie poradził sobie. W Rosji będzie gwiazdą?

- Jestem przekonany, że to będzie jego turniej. Trzymam za niego kciuki, bo znakomicie wykorzystuje wysoki potencjał. Poza tym przebił się w Napoli, czyli czołowej europejskiej drużynie, a to już mówi wszystko. Często jednak mam wrażenie, że zbyt wysoko zawieszamy mu poprzeczkę. Chcielibyśmy, żeby w każdym meczu był najlepszy na boisku. Spokojnie, na pewno da nam jeszcze dużo radości.

Po raz ostatni na mistrzostwach świata wyszliśmy z grupy w Meksyku w 1986 roku. W kolejnej fazie zanotowaliśmy ciężki nokaut z Brazylią (0:4). Dlaczego przegraliśmy?

- To proste, zabrakło umiejętności. Sporo do życzenia pozostawiało też nasze przygotowanie fizyczne i mentalne. Nie byliśmy gotowi, żeby rywalizować z wielką Brazylią. Trzy dni po zakończeniu sezonu pojechaliśmy na zgrupowanie do Niemiec, gdzie ciężko biegaliśmy dwa razy dziennie, przypominało to wszystko zimowy obóz. Byliśmy zajechani. Jak sobie pomyślę o tej harówce przed mundialem, to włos na głowie się jeży.

Trener Antoni Piechniczek przyczynę odpadnięcia z mundialu wskazuje na sędziów, którzy prowadzili mecz z Brazylią.

- Rzut karny, po którym padł pierwszy gol rzeczywiście był kontrowersyjny, ale nie przesadzajmy. To nie sędziowie wyrzucili nas z mundialu. Źle graliśmy w obronie, mieliśmy problemy z konstruowaniem akcji. Poza tym brakowało głodu sukcesu. Nie byliśmy mentalnie gotowi, żeby walczyć o medal. Mundial to piłkarskie Hollywood. Na mistrzostwa świata trzeba jechać z nastawienie zgarnięcia Oscarów, a nie tylko, żeby przejść się po czerwonym dywanie.

Rozmawiał Damian Bąbol

Zobacz wideo
Copyright © Agora SA