Prijović w wywiadzie Staszewskiego: Nie modlę się, aby Serbia trafiła na Polskę. Ale jeśli tak będzie, strzelę wam gola

Aleksandar Prijović po wyjeździe z Warszawy najpierw podbił Saloniki, a później został narodowym bohaterem Serbii. - Znam słabości Pazdana i Jędrzejczyka, a oni znają moje. Ale jeśli zagramy w Rosji, zrobię wszystko, aby strzelić Polakom gola - mówi Sebastianowi Staszewskiemu w rozmowie z cyklu "Wywiadówka Staszewskiego" były gwiazdor Legii Warszawa.

Sebastian Staszewski: Jak to jest być bohaterem narodowym?

Aleksandar Prijović: Trudno odpowiedzieć jednym słowem. Ale na pewno to ekscytujące.

W decydującym o awansie na mistrzostwa świata meczu z Gruzją zdobył pan jedyną bramkę. Serbia wygrała 1:0 i zapewniła sobie bilety do Rosji. A pan trafił na czołówki wszystkich serbskich mediów.

Myślę, że 90 proc. dzieci w Serbii marzy o takim golu. Ważny mecz, patrzy na ciebie cały kraj. I piłka wpada do siatki. Ja też o tym marzyłem, setki razy. I sny stały się jawą. Jedno trafienie odmieniło wszystko. Aż trudno uwierzyć, że to mój debiutancki gol. W takim spotkaniu, w takim momencie…

To najważniejsza bramka w pana karierze?

Równie ważne strzelałem w Legii Warszawa, chociażby w Lidze Mistrzów, ale to było trafienie po którym poczułem coś innego. Te okoliczności – premierowy gol i od razu awans na mundial. Myślę, że nigdy nie zapomnę tego momentu.

Jak wiele gratulacji otrzymał pan po meczu z Gruzją?

Nie wiem, trudno policzyć. Dostawałem wiadomości od znajomych i nieznajomych. Były telefony z Polski, Turcji, Szwajcarii. Z całego świata. Jeden kolega z Anglii – z którym ostatni raz rozmawiałem dziewięć lat temu – bardzo się postarał i zdobył mój numer tylko po to, aby wysłać mi gratulacje. To bardzo miły gest. Nie wiedziałem jak mam się zabrać za odpisywanie. Najpierw podziękowałem rodzinie i najbliższym znajomym, a później całej reszcie. Było tego tyle, że zajęło mi to kilka dni.

Serbia oszalała z radości?

Ludzie czują dziś dumę. Do sukcesu reprezentacji doszły jeszcze dobre starty w europejskich pucharach. Partizan i Crvena zvezda Belgrad wciąż grają w fazie grupowej Ligi Europy. Można więc powiedzieć, że nasza piłka przeżywa renesans. Serbowie są podekscytowani, bo znów zaczęli wierzyć w moc futbolu. Trudno dziwić się, że oczekiwania przed losowaniem w Moskwie są bardzo duże.

Pan czeka na to losowanie?

Nie za bardzo. Jestem bardzo spokojny. Zdarzy się to, co się zdarzy. Nie ja o tym zadecyduję, losować będą inni. Więc czym mam się stresować?

Chciałby pan trafić na Polskę?

Polska jest w pierwszym koszyku?

Zgadza się.

Teoretycznie to jeden z najsłabszych zespołów z czołówki. Ale tylko teoretycznie, to wyłącznie słowa. Polska ma dziś silną drużynę, która gra podobnie do Serbii. Już na Euro 2016 pokazaliście, że możecie zagrozić naprawdę silnym drużynom – Niemcom, Portugalii. Teraz wygraliście grupę eliminacyjną. To budzi szacunek. Nie obawiam się polskiej reprezentacji, ale na pewno nie jest tak, że modlę się, aby z wami zagrać. Gdyby tak się jednak stało, to będzie fajna okazja, aby spotkać się z kolegami z Legii.

Zna pan słabości Michała Pazdana i Artura Jędrzejczyka, naszych reprezentantów.

A oni znają moje. To byłaby ciekawa rywalizacja – kto kogo przechytrzy. Wcześniej rywalizowaliśmy tylko na treningach. W Rosji byłaby okazja do prawdziwej wojny. Jeśli będę miał szansę, zrobię wszystko, aby strzelić wam gola. Lubię Polskę, ale kiedy gram w reprezentacji, liczy się tylko jej dobro.

W rankingu FIFA Polska zajmuje aktualnie siódme miejsce. Serbia jest 30 miejsc niżej. Jaka jest jednak prawdziwa siła serbskiej reprezentacji? Bo w zespole macie piłkarzy Napoli, Romy, Interu Mediolan, Manchesteru United, Newcastle United, Liverpoolu. To robi wrażenie.

Na pewno jesteśmy silniejsi, niż wskazuje na to ranking. Patrząc na kluby w których grają Serbowie trzeba mieć świadomość jakości, jaką ma nasza reprezentacja. Poza tym w kraju mamy wiele talentów, które do czerwca mogą eksplodować. Mamy też coś, czego brakowało wcześniej. Świetną atmosferę. Dziś wszyscy idą za jednego, a jeden za wszystkich. Zgrupowania to duża przyjemność. Myślę, że Polacy mają podobnie. Poza drużyną waszym atutem jest to, że wszyscy idą w tym samym kierunku. U nas w końcu jest podobnie. W połączeniu z umiejętnościami daje to nadzieję na sukces.

Problemem Serbii nie będzie brak turniejowego doświadczenia? Nie graliście na Euro 2008, 2012 ani 2016, nie zakwalifikowaliście się też na mistrzostwa świata w Brazylii. Ostatni turniej z udziałem Serbii to mundial w 2010 roku w RPA.

To może być atut!

Brak doświadczenia!?

Na mistrzostwa pojadą piłkarze nieobciążeni przeszłością. Nie będziemy czuć potrzeby udowodnienia czegoś. Po prostu wyruszymy tam, aby zagrać naszą najlepszą piłkę. Albo to da sukces, albo nie. Nie wybierzemy się jednak do Rosji z obawą, że nam nie pójdzie i znów ktoś będzie się śmiał. Po tak długiej przerwie można powiedzieć, że w tej reprezentacji buzuje świeża krew. Nasze głowy będą czyste. A dzięki luzowi będziemy mogli zaskoczyć naszych rywali.

Zdziwiło pana odejście trenera Slavoljuba Muslina? Najpierw awansował na mundial, a chwilę później rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Dziwne.

Nie mogę i nie chcę tego komentować. To są sprawy naszej federacji. Wierzę, że ona wie, co robi. Mogę tylko powiedzieć, że z trenerem Muslinem współpracowało mi się bardzo dobrze. To on dał mi szansę, on na mnie postawił. Mam nadzieję, że jego zdaniem odpłaciłem się za tamto zaufanie.

Tymczasowym selekcjonerem został Mladen Krstajić.

Bo to przedłużenie misji Muslina. Krstajić był przy drużynie, zna piłkarzy. Da sobie radę. Byliśmy razem w Chinach, wyszło fajnie. Pokonaliśmy Chińczyków 2:0. Mamy dobre relacje, atmosfera się nie popsuła. A jeśli ta atmosfera się utrzyma, będzie dobrze. Musimy trzymać się razem, iść ramię w ramię. Serbowie potrzebują dziś jedności.

Jest pan zadowolony ze swojej formy? Bo w Salonikach są panem zachwyceni.

Wciąż się rozwijam. Ten sezon jest dla mnie wyjątkowy. Strzelam dużo, notuję asysty, a PAOK Saloniki jest na pierwszym miejscu tabeli ligi greckiej. Ale ciągle jestem głodny. Wciąż chcę więcej i więcej.

To znaczy?

Czekam na kolejne bramki. I na mistrzostwo. Zdobyłem już Puchar Grecji, czas nie mam zamiaru zatrzymać się.

Niedawno media poinformowały, że obserwują pana Huddersfield Town oraz Brighton & Hove Albion. Jest pan zainteresowany zimowym transferem do Anglii?

Nie zajmuję się plotkami. W Salonikach bardzo mi się podoba, staję się coraz lepszym piłkarzem. Poza tym wciąż mam tu ważny kontakt. Naprawdę skupiam się na tym, co jest teraz. Wyjazd do Anglii to zawsze ryzyko. W ogóle transfer zimą to gra w ruletkę. A w Grecji zaaklimatyzowałem się bardzo szybko i szkoda byłoby to zmarnować. PAOK jest zadowolony z Prijovicia, a Prijović – z PAOK-u. A na transfer przyjdzie jeszcze czas.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA