Eliminacje MŚ. Polska - Kazachstan 3:0. Pytanie czy Polska awansuje jest oczywiście nadal ważne, ale ważniejsze: po co Polska pojedzie do Rosji?

To dopiero wrzesień, ale przecież dla Polski mundial już się zaczyna. A mecze z Danią i Kazachstanem przypomniały, jak łatwo tam wpaść w kłopoty już w rundzie grupowej

Przy szefach tej kadry nie mówi się głośno „awans”, „jedziemy”, „do Rosji”. Zakaz zapeszania. Zwłaszcza zapeszania w dniach takich meczów jak z Kazachstanem: gdy drużyna się musi podnieść po wcześniejszym niepowodzeniu, gdy jeszcze są w głowie obrazki, jak kilkanaście godzin wcześniej Luksemburg mógł strzelić Francji zwycięskiego gola.

Wymyślanie po cichu

Ale to czego nie wolno przy Zbigniewie Bońku i Adamie Nawałce mówić głośno, dzieje się przecież po cichu: dyskusje o tym, na co będzie stać kadrę po ewentualnym awansie, jak ją do startu najlepiej przygotować, gdzie wybrać bazę, co zmienić w grze. Gdy Nawałka opowiadał na starcie zgrupowania, dlaczego powołał aż 28 zawodników i zapowiadał że będzie robił zajęcia w podgrupach, przyuczał z taktyki, wprowadzał mniej obytych z kadrą w zasady funkcjonowania grupy, to nie chodziło tylko o przyuczanie z myślą o kończących się eliminacjach. Tylko żeby po ich zakończeniu być pół kroku dalej. Nawet gdyby to nie było pół kroku w stronę Rosji. Gdyby się stało to co jeszcze niedawno było trudno wyobrażalne i kadra nie pojechała do Rosji, i tak trzeba ją będzie na następne eliminacje wymyślić w jakiejś części na nowo.

Eliminacje jako przystanek

Głupotą jest zakładanie, że awans już jest. Ale głupotą byłoby też odkładanie przygotowań do mundialu do czasu, gdy awans już będzie. Joachim Loew po zdobyciu przez Niemców mistrzostwa świata powiedział, że on nawet nie tylko najbliższe eliminacje wielkich turniejów, ale i finały Euro 2016 traktuje jedynie jako przystanki na drodze do mundialu 2018. Ważne, ale przystanki. I od swoich współpracowników będzie wymagał głównie tego, by jak najlepiej przewidzieli trendy w taktyce podczas mundialu w Rosji i pomogli jak najlepiej przygotować do tego drużynę. Loew uważa, że mistrzom świata po prostu inaczej nie przystoi.

Jak nie dać się rozszyfrować

To nie jest arogancja. To jest zdrowa obawa, że rywale pokonają Niemców, jeśli ci przestaną się rozwijać. I ta obawa powinna być przewodnikiem każdego, kto na mistrzostwa chce pojechać z planem, a nie tylko z marzeniami.  Nawet jeśli nie jest mistrzem świata. Po ćwierćfinale Euro 2016 granicą wyobraźni w polskiej piłce przestało być wyjście z grupy. A 0:4 w Danii to było najpoważniejsze za kadencji Adama Nawałki ostrzeżenie od rywali: stajecie się łatwi do rozszyfrowania.

Sporo się zmieniło. I sporo musi się zmienić

To żadna ujma na honorze. Nawet wielkie drużyny stawały się z czasem przewidywalne. A ta drużyna nie jest wielka, jest bardzo dobra. I tym bardziej ją ten los czekał. Ona się bardzo zmieniła w porównaniu z eliminacjami Euro. Wystarczy spojrzeć na rolę Piotra Zielińskiego wtedy (zagrał w eliminacjach Euro łącznie niespełna pół godziny) i Piotra Zielińskiego dziś. Na odejście od 4-4-2 do 4-5-1 i z powrotem, na znajdowanie wariantów zastępczych, gdy wypadali z różnych powodów Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik, Arkadiusz Milik. Ale i to już może przestać w Rosji wystarczać. Zwłaszcza że wariantów przybyło, ale nie przybywa świeżej krwi (dlatego tak dobrą wiadomością był udany dwumecz Macieja Makuszewskiego), a niektórzy ważni piłkarze zrobili wielki krok w tył. Krychowiak – to oczywiste. Ale pierwszego gola dla Polski w obecnych eliminacjach strzelił Bartosz Kapustka. To naprawdę było tak dawno?

A gdyby mecz z Danią był na mundialu?

Spróbujmy spojrzeć na ten zakończony właśnie długi weekend z kadrą jak na początek rundy grupowej mundialu. To wcale nie wymaga aż tak wielkiej wyobraźni, z wysokim miejscem w rankingu możemy wylosować w grupie („Jeśli awansujemy!” – prostowałby Zbigniew Boniek, i niech będzie) właśnie takich rywali. Silnego, ale jednak traktowanego z góry przeciwnika jak Dania. I kogoś bardziej egzotycznego, ale potrafiącego uprzykrzyć życie, jak Kazachstan (na mundialu sędzia niekoniecznie musi uznać, że przy golu dla rywali rywal na spalonym przeszkadzał Łukaszowi Fabiańskiemu). I gdyby to był mundial, to właśnie oddychalibyśmy z ulgą po meczu o wszystko – że następny nie będzie mecz o honor. To też nie wymaga wielkiej wyobraźni. Polska odpadała z mundiali w 2002 i 2006 zadziwiona, że rywale z Korei Południowej i Ekwadoru uderzyli we wszystkie jej słabe punkty, a przecież to ona się uważała za mistrzynię rozpracowywania przeciwników. Przed Danią też było łatwo popaść w samozachwyt, jak przed mundialem: w rankingu awans za awansem, sponsorzy już zaczynają proponować udział w mundialowych kampaniach itd.

Nie będzie nagle lepszych warunków dla Piotra Zielińskiego

To jest stawka najbliższych miesięcy: przypilnować awansu, a przy okazji wymyślać się na najbliższą przyszłość. I nie odlecieć. Ten mundial, dla wszystkich którzy chcą w nim osiągnąć coś poza udziałem, już się zaczyna. Ograniczenia tej kadry nie znikną tylko dlatego, że będzie awans („Jeśli awansujemy!”). Nie będzie już innego półrocza, w którym może się odbudować Grzegorz Krychowiak, niż to które się właśnie zaczyna. Nie będzie innego półrocza na powrót Arkadiusza Milka do strzeleckiego rytmu. Nie będzie nagle lepszych warunków, by Piotr Zieliński mógł wziąć odpowiedzialność za prowadzenie gry. On gotowość do tego musi znaleźć w sobie.  Nie będzie nagle wielkiego wyboru lewych obrońców, ani żadnej szybkiej dostawy wirtuozów, dzięki którym ta kadra mogłaby przestać być drużyną robotników, którzy wszystko muszą wybiegać i wypracować, bo inaczej to, co jest w tej drużynie ponadprzeciętne, nie będzie miało szansy się pokazać.

W październiku może być radość, ale bez uspokojenia

Oni to wszystko wiedzą. Ale tak już bywa w grupie ludzi, że czasem wszyscy wszystko wiedzą, a i tak się psuje. Przed kadrą czas niepewności, bo mimo różnych zaklęć o przepraszaniu za Danię itd., Kazachstan to nie jest rywal, nad którym zwycięstwo mogłoby dać spokój w jakiejkolwiek sprawie dotyczącej siły drużyny. Zresztą, całkiem możliwe jest, że w październiku będzie radość z awansu, ale jeszcze bez nabrania pewności, że wszystko wraca na dobre tory. I może to nie jest wcale aż tak zły bagaż na czas przygotowań do mundialu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA