Mundial 2018. Belgia - Anglia 2:0. Diamentowe pokolenie Belgii na razie musi zadowolić się brązem. Za dwa lata będzie miało ostatnią szansę, aby spełnić złote sny o potędze

Belgowie mieli już złote pokolenie, które złota nigdy nie zdobyło. Teraz mają diamentowe, które wygrało "tylko" brąz. Ale ono wciąż ma szansę, aby uzasadnić tę nomenklaturę. Za dwa lata na Euro 2020 belgijscy medaliści mundialu mogą osiągnąć najwyższą gotowość bojową.

"Złotym pokoleniem" belgijskie media ochrzciły kiedyś piłkarzy, którzy złota nigdy nie zdobyli. Na mistrzostwach Europy w 1980 roku Belgowie byli drudzy, sześć lat później - na mundialu w Meksyku - zajęli czwarte miejsce, przegrywając w ostatnim meczu z Francją.

Sukcesy wielkie, ale pozostawiające spory niedosyt. Zawodników, którzy na mistrzostwach świata w Rosji wygrali właśnie brązowy medal, słynny Jean-Marie Pfaff, uczestnik Euro 1980 i mundialu w 1986 roku - nazwał w rozmowie ze Sport.pl "pokoleniem diamentowym". Ale ono także nie posiadło piłkarskiego diamentu. Dla świeżo upieczonych medalistów ostatnią szansą, aby okryć się upragnionym złotem, będą w 2020 roku mistrzostwa Europy. Wtedy też reprezentacja "Czerwonych Diabłów" może osiągnąć swoją najwyższą gotowość bojową.

Belgia - Anglia 2:0. Wskazówka przed finałem

Siarczysty policzek od Walii

Dla Belgów to był siarczysty policzek. Byli przekonani, że spacerują po prostej drodze i tak zamyślili się o przeciwniku, który będzie czekał na nich w półfinale mistrzostw Europy, że wyrżnęli się na najbliższej przeszkodzie. Dwa lata temu we Francji wydawało się, że Belgia ma drużynę, jak belgijska czekolada, słynna z tego, że tworzona jest z najwyższej jakości ziaren kakao. Bo i klasa zawodników robiła wrażenie. Tylko linia pomocy wyglądała tak: Yannick Carrasco, Kevin De Bruyne, Moussa Dembélé, Marouane Fellaini, Eden Hazard,  Radja Nainggolan i Alex Witsel. To armia, jaką chciałby mieć do dyspozycji każdy generał.

Na Euro 2016 zamiast wielkiego sukcesu było jednak tylko wielkie rozczarowanie i porażka w ćwierćfinale z Walią, która mogła pomarzyć o arsenale, jaki miał do dyspozycji selekcjoner Marc Wilmots. Wyspiarze nic nie zrobili sobie ze snów Belgów i awansowali dalej po golach Ashleya Williamsa, Hala Robsona-Kanu i Sama Vokesa. Smutni Belgowie mogli spakować się i z graniczącego z Belgią Lille, gdzie przegrali z Walią 1:3, od razu wyruszyli do domu. Na kolejną szansę by wykorzystać potencjał swoich piłkarzy musieli czekać kolejne dwa lata.

Starsi, choć wciąż nie starzy

W futbolu czas mija tak szybko, jak pędzący z piłką Eden Hazard. Na początku czerwca 2018 roku selekcjoner Roberto Martinez, który zastąpił Wilmotsa, ogłosił swoją listę powołanych. Z pomocników zabrał: Carrasco, De Bruyne, Dembélé, Fellainiego, Hazarda i Witsela. Gdyby do kadry złapał się też Nainggolan byłby to ten sam zestaw, który Wilmots zabrał do Francji. Zestaw dwa lata starszy, choć wciąż daleki od piłkarskiej starości. Z podstawowej jedenastki, która rozpoczęła mecz z Anglią o trzecie miejsce turnieju, najwięcej lat - 32 - miał Vincent Kompany. Obok niego w defensywie zagrał rok o młodszy Jan Vertonghen i 29-letni Toby Alderweireld. W drugiej linii wystąpili natomiast Nacer Chadli (za dwa tygodnie skończy 29 lat) i jego rówieśnik Witsel. 27 lat mają Hazard i De Bruyne, a niedługo tyle samo skończy zdobywca pierwszej bramki Thomas Meunier. I choć w składzie Belgów jest dziś kilku zawodników o których można powiedzieć, że wciąż są młodzi (to Youri Tielemans z rocznika 1997 i urodzeni w 1995 roku Leander Dendoncker i Adnan Januzaj) to ciężar gry spoczywa i najpewniej spoczywać będzie na piłkarzach odkrytych dla europejskiej piłki już dawno temu.

Dlaczego? Belgia wciąż produkuje kolejne talenty, ale na mistrzostwach Europy do lat 21 w Polsce Belgów w ogóle nie było, tak samo zresztą jak na mundialu U-20 rozegranym w Korei Południowej. Wiele wskazuje na to, że na kolejnym turnieju - mistrzostwach Europy 2020 - Martinez kadrę kolejny raz będzie musiał oprzeć na tych samych sprawdzonych nazwiskach.

Belgowie z medalem i zwrotem pieniędzy za telewizory

Bardziej od drogi Belgów do brązowego medalu robią wrażenie niektóre liczby. Po drodze "Czerwone Diabły" wyeliminowały Tunezję i Panamę, Japonię i Brazylię, a na koniec Anglię, którą ograły dwukrotnie, bo także w fazie grupowej. O tym, jak silna jest ich drużyna, świadczy też fakt, że na mistrzostwach świata do siatki trafiało aż dziesięciu piłkarzy zespołu Martineza. Wcześniej w historii podobna sztuka udała się tylko Francuzom w 1982 roku i Włochom w 2006. Podczas całego turnieju brązowi medaliści mundialu trafili do siatki szesnastokrotnie, najwięcej spośród wszystkich reprezentacji. Dzięki temu setki kibiców otrzymają zwrot pieniędzy za zakpione telewizory, co obiecała w ich kraju jedna z sieci sklepów ze sprzętem elektronicznym.

Operacja: "Złoto 2020"

Za dwa lata ta sama sieć zapewne nie zdecyduje się na tak odważną ofertę, bo właśnie wtedy belgijska armada może osiągnąć najwyższą gotowość bojową. Defensorzy wciąż nie będą starzy, niemal wszystkie ofensywne gwiazdy Belgii osiągną najlepszy dla piłkarzy wiek. Tacy zawodnicy jak Eden Hazard mogą być w miejscu w którym w Rosji był Cristiano Ronaldo i Leo Messi. Ale wokół siebie mogą mieć znacznie lepszych kolegów. I właśnie w roku 2020 mogą w końcu spełnić się niespełnione złote sny, które w Walonii i Flandrii śnione są od lat 80-tych. Choć konkurencja - angielska, francuska i chorwacka - spać z pewnością nie będzie.

Lubisz ciekawostki sportowe i niebanalne teksty. Wypróbuj nasz nowy newsletter. Zapraszamy, Łukasz Godlewski i Janusz Sadłowski

Copyright © Agora SA