Sebastian Staszewski: Pamięta pan lepsze pokolenie belgijskich piłkarzy, niż te obecne?
Jean-Marie Pfaff: Moje pokolenie dziennikarze nazywali "złotym". Na mistrzostwach świata w Meksyku zajęliśmy czwarte miejsce, to był olbrzymi sukces. Szczególnie, że na mundial pojechaliśmy z dwoma trenerami i jednym doktorem. Byliśmy grupą kolegów, którzy umieli grać w piłkę. Dziś jest pokolenie diamentowe, a reprezentacja to maszyna. Mają psychologów i dietetyków, lekarzy i masażystów. To największa różnica między tymi dwiema generacjami.
Piłkarsko są więc podobne?
To trudne pytanie. Co oni wygrali do tej pory? Nic. A my w 1986 roku byliśmy czwarci na świecie, a w 1980 - zdobyliśmy wicemistrzostwo Europy. Dopiero teraz to diamentowe pokolenie może coś osiągnąć. Młodzi górują nad nami klubami w których grają. Belgowie są teraz w Premier League, Serie A, Bundeslidze i La Liga. A w 1986 roku poza mną (grałem w Bayernie Monachium) i Erikem Geretsem z PSV Eindhoven wszyscy piłkarze grali w kraju.
Belgijski gwiazdozbiór jest tak imponujący, że bardzo trudno wskazać kto błyszczy w nim najbardziej. Eden Hazard? Romelu Lukaku?
Najlepsi są Kevin De Bruyne i Lukaku. Rozgrywają kapitalny turniej! W futbolu trzeba mieć wizję, kreatywność i swoje własne ID. I oni to mają. Popatrzcie, co oni robią z piłką. Lukaku podając do kolegów nie patrzy na to, co daje zespołowi w danym momencie, ale co może dać za chwilę. De Bruyne ciągle się porusza, niemal się nie zatrzymuje, nie da się go upilnować.
Przekonali się o tym Brazylijczycy.
Byłem szczerze zdziwiony tym, jak dużo przestrzeni dali mu Brazylijczycy. Jakim cudem on mógł robić, co chciał? Jak oni nie mogli go pokryć indywidualnie? Piłka to gra taktyczna i czasem musisz wyłączyć z zabawy takiego zawodnika. Gdybym był trenerem to wysłałbym do De Bruyne zawodnika i kazał mu biegać za Belgiem non stop. Ale to nie jest mój problem.
Co z fenomenalnym Edenem Hazardem? Francuski defensor Lucas Hernández powiedział o nim: "Do domu wysłaliśmy Leo Messiego, więc i z nim damy sobie radę".
Od dyspozycji Hazarda zależy bardzo wiele, ale na półfinał musi trafić z formą. Poza tym pamiętajcie, że skończyły się czasy, gdy jeden zawodnik wygrywał mecz. Brazylia miała Neymara i co? Już jej nie ma. Chłopak ciągle krzyczał, że chce piłkę, a koledzy szukali go wzrokiem. A mogli sami wziąć na siebie ciężar gry. Podobne problemy miała Argentyna z Leo Messim, ale także Polska. W Bayernie Robert Lewandowski strzelał jak szalony, a gdy w Rosji zaciął się, nagle straciliście moc uderzeniową, posypała się wasza koncepcja.
U was lista gwiazd jest dłuższa.
Poza Hazardem mamy takich zawodników, jak De Bruyne, Lukaku czy Marouane Fellaini.
Jest pan dumny patrząc na interwencje bramkarza Thibault'a Courtois?
Gra bardzo dobry turniej. W pierwszym meczu z Kostaryką nie miał dużo do roboty, z Anglią także, a w spotkaniu z Japonią puścił dwie bramki. Trudno. Wykazał się za to z Brazylią.
Belgia ma jeszcze jeden atut - członka sztabu szkoleniowego Thierry'ego Henry'ego.
Thierry jest profesjonalistą i wierzę, że będzie w stanie zapomnieć o swojej narodowości. Pomoże nam, jak się da. Przekaże Martinezowi i jego sztabowi niezbędne informacje. Zna zawodników, zna ich charakterystykę, ich słabe strony. To może być nasz kluczowy atut.
Czuł pan dumę, gdy Belgowie ograli Brazylijczyków?
Tak, bo w ostatnich dekadach z siedem razy graliśmy z Niemcami i te spotkania nie były tak wymagające, jak mecz z Brazylią. Fanom wydaje się, że skoro Brazylijczycy grają w Europie to grają po europejsku. Nic bardziej mylnego. To całkowicie inna mentalność, całkiem inny styl. Nie mieliśmy doświadczenia w starciach z takim rywalem. A jednak się udało. Barawo!
Teraz zagracie z sąsiadami-Francuzami. Trener Tomasz Bzymek, polski wychowawca reprezentanta Francji N'Golo Kanté, powiedział Sport.pl, że jego zdaniem zwycięzca półfinału Francja-Belgia wygra mistrzostwo świata. Zgadza się pan z tym?
Też tak uważam. Kto wygra w Petersburgu, wygra cały mundial.
I pan, a także pana złote pokolenie, nie będziecie zazdrośni o młodszych kolegów?
Będziemy czuć dumę. Wszystkie wielkie drużyny pojechały do domu: Niemcy, Hiszpanie, Portugalczycy. Włosi i Holendrzy w ogóle do Rosji nie przyjechali. Oczywiście, że futbol się zmienił. Dziś to biznes. Najwięksi są tak skupieni na stronie marketingowej, że zapominają czasem o piłce. Ale mistrzostwa świata to mistrzostwa świata. Wielki prestiż. Jeżeli Belgia zdobędzie Puchar Świata to będę jednym z pierwszych, który pogratuluje naszym chłopcom.