Mundial 2018. Jest przynajmniej jeden Hiszpan, który sukces Rosji w 1/8 finału świętował jak swój. Paulino Granero sprawił, że Rosjanie są nie do zabiegania

Rosja, biegaj! Gospodarze są już w ćwierćfinale mistrzostw świata w lekkoatletyce z piłkami, dają radę w najbardziej upalnym turnieju od lat. A część zasług za wyeliminowanie Hiszpanów należy do pewnego Hiszpana
Radość reprezentacji Rosji Radość reprezentacji Rosji Fot. David Vincent / AP Photo

To była jedyna rzecz, jaka za nimi mogła przemawiać przed 1/8 finału z Hiszpanami: że jeśli faworytom nie będzie szło i mecz się zmieni w walkę na wyniszczenie, to Rosjanie to przetrwają. Od początku turnieju są liderem biegowych statystyk. Trzej najlepsi biegacze rundy grupowej byli Rosjanami: Aleksandr Gołowin, Aleksandr Samiedow, Jurij Gazinskij. Mało tego: to nie była żadna niespodzianka.

Rosjanom mogła cierpnąć skóra na myśl o starciach Mohameda  Salaha z ich obroną, na dźwięk nazwisk Cavani i Suarez, bali się nawet Arabii Saudyjskiej i kompromitacji w rundzie grupowej. Ale tego, że kadra pod względem fizycznym przygotuje się jak należy, byli pewni. - Mówisz Czerczesow, myślisz fitness - żartował Sewastian Terlecki z "Izwiestii" na kilka tygodni przed turniejem, gdy o jakikolwiek optymizm było trudno.

Trener, który może nie uratowałby Titanica, ale.

Mówisz Czerczesow, myślisz fitness. W Polsce też coś na ten temat wiadomo. Pod tym względem trener Rosjan  ma opinię jak Niemiec Felix Magath. O którym krążył kiedyś dowcip, że Magath być może nie uratowałby Titanica przed zatonięciem, ale przynajmniej wszyscy pasażerowie zatonęliby w życiowej formie fizycznej.

Rosja nie tylko nie zatonęła w rundzie grupowej, ale dała też radę przez 120 minut przeciw Hiszpanii wybiegać blisko 150 kilometrów po zwycięstwo w czwartym meczu bardzo upalnego turnieju. Najniżej sklasyfikowany w rankingu FIFA uczestnik mundialu jest już w ćwierćfinale, w miastach Rosji w niedzielę po meczu klaksony trąbiły przez kilka godzin, kibice wyszli na ulice, bramkarz Igor Akinfiejew przeszedł do historii. A gdzieś w cieniu tego wszystkiego dwóch mistrzów fitnessu którzy stoją za sukcesami reprezentacji zaczęło przygotowania do ćwierćfinału z Chorwacją.

Ćwierćfinał będzie w Soczi, czyli w mieście w którym Władimir Panikow i Stanisław Czerczesow pierwszy raz pracowali razem. To było w roku mundialu bez Rosji, w 2010. Od tamtej pory już się nie rozstawali. Panikow to były masażysta Spartaka, jeszcze z wielkich czasów trenera Olega Romancewa. Tam się poznali z Czerczesowem - bramkarzem. A w 2010 Panikow dołączył do sztabu Czerczesowa - trenera w Żemczużynie Soczi. Ich wspólna praca tam nie trwała długo, jak każda próba wskrzeszenia wielkiej piłki w tym mieście. W Soczi jest taki klimat że i kij wbity w ziemię w końcu zakwitnie, ale futbol się tam nie chce przyjąć. Czerczesow odszedł w 2011 roku, a Panikow - już nie masażysta, tylko specjalista od przygotowania fizycznego - razem z nim. Do Tereka Grozny, Amkaru Perm, Dinama Moskwa, Legii. I w końcu do kadry. A tutaj spotkali innego specjalistę od fitnessu, w którego CV 2010 rok jest bardzo ważną datą.

. . DAVID VINCENT/AP

Kadra plus CSKA, czyli hiszpańsko-rosyjska myśl szkoleniowa

W 2010 trafił do rosyjskiej piłki Paulino Granero. Najpierw do CSKA Moskwa, a potem też do sztabu Fabio Capello przygotowującego  Rosję do mundialu 2014. Granero to niewyglądający na swoje 48 lat Andaluzyjczyk z obsesją kontroli, nieważne czy chodzi o czujniki GPS zakładane piłkarzom podczas treningów, czy o zaglądanie do ich toreb z zakupami. Jak wspominają w Rosji, pierwsze poważne próby wprowadzania diety w rosyjskiej piłce, podjęte przez Włocha Nevio Scalę w Spartaku w 2004 roku, skończyły się tajnymi najazdami piłkarzy na okoliczne McDonaldsy. A i Czerczesow w Legii pytał, co to za wymysły, żeby do zupy nie dawać chleba. Ale jakoś się z Granero dogadują. Panikow z Granero - również. Wielu się obawiało, że Czerczesow obejmując kadrę postawi na samych swoich. Ale Granero pozostał w sztabie. Teoretycznie jest jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne podwładnym Panikowa. Ale współpracują po partnersku, wymieniając się doświadczeniami.

Granero trafił do Rosji dzięki trenerowi Juande Ramosowi, ale nie razem z nim. Hiszpański trener, zdobywca Pucharów UEFA 2006 i 2007 z Sevillą, która słynęła m.in. z doskonałego przygotowania fizycznego, został w 2009 zatrudniony w CSKA Moskwa. Jego asystentem został, jak zwykle u Ramosa, Marcos Alvarez. To były czasy, gdy CSKA miało jeszcze dużo pieniędzy. Gorzej było z wynikami i Ramos wyleciał po ledwie półtora miesiąca gry o punkty. Ale przed rozstaniem właściciel klubu Jewgienij Giner zapytał Alvareza, czy nie zna jakiegoś dobrego trenera od przygotowania fizycznego. A ten polecił Granero, który zarabiał wówczas akurat w saudyjskim Al-Ittihad. Wcześniej pracował m.in. w Betisie, w Maladze, w hiszpańskiej reprezentacji hokeja na trawie. Betis mocno zabiegał, by Granero jednak do CKSA nie odchodził. Ale Giner okazał się bardzo przekonujący.

W Pucharze Konfederacji Rosja była mocna w bieganiu, gorzej było z graniem w piłkę

Hiszpania, kiedyś kraj zacofany w sportowej nauce, uczący się przygotowania fizycznego m.in. od Polaków (w ich przygotowania do igrzysk w Barcelonie 1992 zaangażowany był były prezes PKOl Stanisław Stefan Paszczyk), stał się w ostatnich dekadach, dzięki inwestycjom w naukę i edukację trenerów, krajem eksporterem sportowego know-how. Obok Niemców to Hiszpania kształci najwięcej piłkarskich trenerów, a konkurencja wśród specjalistów od sportu jest taka, że tacy ludzie jak Granero muszą wyjechać, żeby posmakować wyzwań na najwyższym poziomie. W CSKA nawykł do wymogów Ligi Mistrzów i walki o tytuły w lidze. Zwykle walki ponad stan, bo CSKA jest dziś dużo biedniejsze niż Zenit i Spartak, a potrafi z nimi wygrywać.  Z rosyjską kadrą Granero był w mundialu i na mistrzostwach Europy. Na dwóch nieudanych turniejach, poprawionych nieudanym Pucharem Konfederacji  w 2017. Już tam Rosjanie byli mocni biegowo. Gorzej było z graniem w piłkę. Przed mundialem Panikow i Granero chcieli wydźwignąć piłkarzy na jeszcze wyższy poziom.

Panikow przestudiował bazę danych z Euro 2016, żeby znaleźć najlepsze wzorce. Mówi, że sama kilometrówka, nawet uzupełniona statystyką sprintów, w której też Rosjanie dominują w tym mundialu, jeszcze nie mówi niczego. Trzeba do tego dodać moc, zmiany kierunków, itd. Chciał, żeby rosyjscy piłkarze najwięcej dynamiki mogli pokazać w pierwszych 30 minutach meczu. Wziął pod uwagę przerwy  na VAR, dzięki którym piłkarze mają okazje do dodatkowego odpoczynku i można ich zmusić w meczu do częstszych momentów wysiłku maksymalnego. Razem z Granero pracowali z piłkarzami nad wzmocnieniem ich mięśni, bo zauważyli, że tutaj ustępują rywalom, nawet Arabii Saudyjskiej, nie mówiąc o Urugwaju, czyli drużynie marines. Wysyłali piłkarzom rozpiski zajęć w siłowni w całym sezonie przed mundialem. Granero uważa, że siłownia jest piłkarzom niezbędna i że nawet najbardziej oporny zawodnik tam w końcu trafi. Jego szczęście, jeśli nie po to, by się rehabilitować po kontuzji. Której mógł zapobiec ćwicząc wcześniej w siłowni. 38-letni Siergiej Ignaszewicz z CSKA, weteran kadry, jest - jak mówi Granero - zawsze pierwszy w klubowej siłowni i dlatego nadal gra na wysokim poziomie.

Doping? Sam ślad ukłucia na ręce Dziuby jeszcze nic nie znaczy

Wiadomo jednak, że po tym co się z Rosją działo w ostatnich latach, jeśli chodzi o demaskowanie tamtejszego dopingu, również w piłce, każde tłumaczenia Granero i Panikowa będą się spotykać z podejrzliwością. Podczas meczu z Hiszpanią zaczęło krążyć w Internecie zdjęcie Artioma Dziuby ze śladem po ukłuciu na przegubie ramienia. Choć samo ukłucie jeszcze żadnym dowodem nie jest. Futbol nie jest sportem w którym się stawia na zasadę "bez igieł" (no needle policy), czego próbowało, ze zmiennym szczęściem, np. kolarstwo. A mundial to nie są igrzyska olimpijskie, podczas których trzeba od 2012 roku dokumentować na potrzeby antydopingu każde wkłucie. Przepisy WADA mówią, że infuzje i zastrzyki dożylne są zabronione. Ale chodzi o dawki powyżej 100 ml na 12 godzin, lub 50 ml na sześć godzin. Na większe trzeba mieć zezwolenie terapeutyczne, tzw. TUE. Już za kroplówkę bez TUE można zostać zdyskwalifikowanym, o czym się przekonał np. Samir Nasri. Były piłkarz Sevilli i Manchesteru City dostał pół roku kary, bo nie był w stanie uzasadnić przed władzami antydopingowymi potrzeby przyjęcia kroplówki. Żeby więc mieć jakiś pogląd na przypadek Dziuby, samo zdjęcie nie wystarczy. A baza danych o TUE jest tajna. Wprawdzie Rosjanie, ci z Fancy Bears, całkiem nieźle sobie w ostatnich latach radzili z wykradaniem tych danych, ale nie wiadomo, czy chciałoby im się łamać kody dla rosyjskich TUE, a nie cudzych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.