Mundial 2018. Japonia - Polska. Z Borucem gadał po japońsku. Bednarka chwali. "To profesjonalista" - mówi Sport.pl najbardziej polski z reprezentantów Japonii, Maya Yoshida

Gdy słyszy o Borucu szeroko się uśmiecha. Powołanie Bednarka do reprezentacji Polski go nie dziwi. Maya Yoshida, podstawowy obrońca Japonii, w Southampton o Polakach wyrobił sobie dobre zdanie. - Zagrają o honor. Nie będą łatwym rywalem - zapewnia.
Maya Yoshida Maya Yoshida Sport.pl

Maya Yoshida od 6 lat gra w Southampton. Trafił tam w 2012 z holenderskiego Venlo. Jest wybitnym, 82-krotnym reprezentantem Japonii, z którą grał na MŚ w RPA i Brazylii. Na mundialu w Rosji dwukrotnie wybiegł w podstawowym składzie i zagrał w sumie 180 minut.

Kacper Sosnowski. Jesteś chyba obok Kagawy człowiekiem, który dzięki piłce ma najwięcej polskich kolegów. Zdziwiło cię powołanie do naszej reprezentacji Jana Bednarka?

Maya Yoshida: Nie, bo trenowałem z nim przez ostatnie 12 miesięcy, od kiedy przyszedł do Southampton. Od razu bardzo chciał grać. Odbyliśmy razem wiele treningów i widziałem u niego wielki profesjonalizm. Trenował też indywidualnie. W sezonie dostał u nas szansę i szybko ją wykorzystał. Szybko przyszła mu też reprezentacja. Można powiedzieć, że jest też szczęściarzem, bo w kadrze mieliście problem z kontuzją jednego obrońcy. Ale myślę że na swoją szansę i tak by zasłużył. Jego historia bardzo mnie cieszy, nie mogę się doczekać kiedy sobie chwilę pogadamy na murawie.

Znasz też Artura Boruca, grałeś z nim jakiś czas... Dlaczego się tak uśmiechasz?

- W czasie jego gry w Southampton mamy super wspomnienia i z boiska i z poza niego. Wiem, że to specyficzny typ, szczególnie dla mediów, ale jak się go pozna bliżej to naprawdę super facet! Czasem rzeczywiście był trudny, również dla nas kolegów z drużyny, ale to niezwykły człowiek, no i znakomity bramkarz. A przy okazji było z kim pogadać po japońsku.

Boruc mówi po japońsku?

No zna sporo zwrotów i wyrazów. Mówił mi, że nauczył się od Shunsuke Nakamury, z którym grał w Celtiku. Często było tak, że on do mnie mówił po japońsku, a ja mu odpowiadałem po polsku, bo też z kilkoma rzeczami mnie zaznajomił.

Pamiętasz coś?

- Jak się masz? Dobrze? Pa, pa... i tak dalej, a jeszcze k...a. Żartuje, jest kilka słów, których chyba nie powinienem używać.

Być może usłyszysz je znów w czwartek w Wołgogradzie. Podczas naszych słabszych  spotkań z Senegalem czy Kolumbią zapewne padały często.

- Oglądałem spotkanie z Senegalem, a z Kolumbią tylko w skrótach. Mieliście w tym pierwszym meczu sporo trudnych momentów. Jednak tak jak powiedziałem - to będzie dla was jakieś wyzwanie. Myślę, że gra o honor jest bardzo ważna.

A wiesz, że Polacy w XXI wieku na mundialach zawsze po dwóch porażkach wygrywali ostatni mecz?

- Poważnie? Dzięki za informację.

Jak tak patrzę na ten wasz obóz i organizację, to wszystko funkcjonuje bardzo sprawnie. Jako drużyna jesteście chyba w świetnych humorach?

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. W głowach też dobrze. Mamy 4 punkty. Z drugiej strony mogą one nam nic nie dać. Najważniejszy będzie zatem mecz z Polską. Na nim się skupiamy. Mamy tylko jeden cel. 

W Wołgogradzie podczas spotkania może być nawet 37 stopni. To może być specyficzny mecz.

- Na pewno trudny. Żar, duża wilgotność - to nie ułatwia gry, ale nie może być wymówką. Dwie drużyny zagrają w tych samych warunkach. Na poziomie fizycznym będziemy gotowi. Do tego spotkania muszą być też przygotowane nasze głowy. Polacy przegrali w grupie H dwa mecze. Zagrają o honor i dumę. Nie będą łatwym rywalem. Mają piłkarzy o wysokiej jakości - na to musimy się nastawiać, nie na temperaturę.

Miałem okazje poznać Keisukę Hondę. Strzelca gola na wagę remisu z Senegalem. Robi wrażenie. Na tym mundialu nie gra dużo, ale to wciąż najważniejsza postać w zespole?

- To bardzo doświadczony zawodnik. Powiedziałbym, że wpływowy. Na boisku daje nam wiele rad, wspomaga, mobilizuje, czuwa byśmy byli zespołem Cieszę się, że go mamy.

Japonia to bardzo europejski zespół. 2/3 waszych kadrowiczów gra za granicą, głównie na Starym Kontynecie. Wyjściowa jedenastka złożona jest prawie z samych takich graczy.

W ostatnim meczu tylko Gen Shoi był z naszej ligi. Jeśli zawodnicy chcą podnosić swój poziom, szybko starają się wyjechać z Japonii i powalczyć o miejsce w jakimś dobrym europejskim klubie. Dużej liczbie graczy się to udaje. Jest nas trochę w Bundeslidze, Francji, Hiszpanii i Anglii. Nie mówię, że w Japonii nie można dobrze grać w piłkę, ale to jednak my się jej uczymy od Europejczyków. Kolejna lekcja w czwartek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.