Czy można odpaść z mundialu i zostać zapamiętanym bardzo dobrze? Można i dobrze pokazały to drużyny z grupy B. Maroko i Iran stały się największym wyrzutem sumienia Adama Nawałki i całej reprezentacji Polski. Ba, nawet słowa z legendarnej już konferencji prasowej trenera i Roberta Lewandowskiego można odbierać jedynie w formie nieudanego żartu. Jeśli bowiem Polska miała zagrać na 110% swoich obecnych możliwości w obu meczach na mundialu, to jak rozpatrywać grę wspomnianego Iranu i Maroka, które jak lwy walczyły z mistrzem Europy Portugalią i wielką Hiszpanią, a każde spotkanie rozgrywało się na ostrzu noża. Zarówno Maroko, jak i Iran pokazały, że odpadać można z klasą. Na mundialu obie ekipy strzeliły w sumie cztery bramki i pokazały, jak należy walczyć.
Ambicję najlepiej ukazują słowa trenera Iranu Carlosa Queiroza, który na pomeczowej konferencji powiedział - Mam wrażenie, że zasłużyliśmy w tym turnieju na więcej. Źle znoszę porażki, jestem przygnębiony.
Na drugim biegunie jest za to Polska, a eksperci na całym świecie odbierają jej grę jako żart i sabotaż. Przecież nawet Slaven Bilić (były trener Chorwacji i West Hamu) a obecnie ekspert ITV stwierdził. - Tego nie da się wyjaśnić. Polacy wyglądali, jakby nie chcieli tu być. A przecież to niemożliwe, bo to mundial. Nic z tego nie zrozumiem, bo mieli też wielkie nadzieje, by zajść daleko. Zasłużyli tylko na jedną rzecz - pakowanie walizek". Nikt w Argentynie nie wyobraża sobie jednak odpadnięcia już w fazie grupowej. Wszyscy mają za to świadomość, że teraz piłkarze zagrają dla siebie, a trener Sampaoli może usunąć się w cień.
W podobnym miejscu co Polska, może znaleźć się reprezentacja Argentyny, która we wtorek zagra swój mecz o wszystko z Nigerią. Argentyńczycy i Leo Messi zebrali za swoją grę mnóstwo negatywnych komentarzy, a remis z Islandią (1:1) i porażkę z Chorwacją (0:3) uznano za wielce kompromitujące. Tuż po meczu wszystkim wydawało się, że Argentyna straciła szansę na awans, ale niespodziewaną porażkę zaliczyła Islandia, która uległa Nigerii 0:2. To otworzyło furtkę awansu dla Messiego i spółki. Argentyńczycy muszą jednak liczyć na dwa dobre wyniki. Co więcej, o awansie z grupy D może zdecydować nawet losowanie!
Argentyna ma na swoim koncie zaledwie jeden punkt po dwóch meczach. Oznacza to, że dzisiaj drużyna Sampaolego musi wygrać mecz z Nigerią oraz liczyć na to, że Islandia straci punkty z Chorwacją. W grupie D może jednak dojść do jeszcze dziwniejszych rozstrzygnięć.
Wystarczy, że Argentyna pokona Nigerię 2:0, a Islandia wygra 2:1 z Chorwacją, która jest już pewna awansu i może wystawić kilku rezerwowych piłkarzy. Wówczas w walce o drugie miejsce będziemy mieć idealny remis. Czyli Argentyna i Islandia będą mieć po cztery punkty, taką samą różnicę bramek (-1) oraz taką samą liczbę strzelonych bramek (3).
Regulamin FIFA mówi, że potem należy patrzeć na wynik z meczu bezpośredniego, różnice goli w meczu bezpośrednim i analogicznie liczbę strzelonych goli w meczu bezpośrednim. Niestety, niewiele to zmienia, bo przecież między Argentyną i Islandią był remis 1:1. W takim przypadku o awansie zdecydowałaby klasyfikacja fair play. W tej klasyfikacji zdecydowanie lepsi są Islandczycy, którzy nie mają żadnej żółtej kartki. Z kolei Argentyńczycy mają już trzy upomnienia w meczu z Chorwacją.
Można jednak popuścić wodzę fantazji i wyobrazić sobie sytuację, w której Islandia dostaje we wtorek trzy żółte kartki i wygrywa mecz oraz sytuację, w której Argentyna wygrywa mecz i nie dostaje żółtego kartonika. W takim wypadku o awansie do 1/8 finału decydowałoby losowanie zorganizowane przez FIFA.
Cała Argentyna wierzy w to, że tym razem Leo Messi udźwignie presję i poprowadzi zespół do zwycięstwa. Gdyby nie udało im się wygrać, to "Albicelestes" nie awansują do 1/8 pierwszy raz od 2002 roku. Argentyńskie media twierdzą, że wtorkowe spotkanie może być symbolicznym zakończeniem ery Leo Messiego, który w niedzielę skończy już 31 lat. Niestety, reprezentacyjna kariera Messiego to duże rozczarowanie. Co prawda Argentyna Messiego trzy razy grała w finałach wielkich imprez (MŚ 2014, a w kolejnych dwóch latach w Copa America), ale zawsze kończyły się one niepowodzeniami.