MŚ 2018. Moskwa była małą Warszawą, Kazań stał się małą Bogotą. Na Kazan Arenie Kolumbijczycy poczują się jak w domu

Kolumbijczycy opanowali ulice Kazania. Ponad 30 tysięcy kibiców z Ameryki Południowej przyjechało do stolicy Tatarstanu. To trzykrotnie więcej, niż Polaków, którzy tym razem nie przybyli tak licznie, jak we wtorek do Moskwy. Od rana w Kazaniu trwa kolorowy karnawał.

Kreml kazański, tam gdzie słynny meczet Kul Szarif sąsiaduje z równie znanym Soborem Zwiastowania i gdzie co niedzielę mułła z popem wspólnie się modlą, został wzniesiony przez cara Iwana Groźnego na zgliszczach dawnego zamku Chanatu Kazańskiego. Od tego czasu Tatarzy, choć mają bardzo dużą autonomię, nie odzyskali niepodległości. W niedzielę śnieżnobiały Kremla zmienił jednak właściciela. Przejęli go kibice Kolumbii, których do Kazania przyjechało 30 tys.! Według szacunków FIFA bilety na mecz oficjalnymi kanałami nabyło 20 tys. Kolumbijczyków, ale duża grupa wybrała się do stolicy Tatarstanu z nadzieją, że uda im się odkupić wejściówki od krążących pod Kazan Areną miejscowych koników.

Kolumbijczycy zdominowali ulice Kazania, które okupują od kilku dni. Wydaje się wręcz, że miasto, którego barwami są przecież zieleń, czerwień i biel na chwilę zmieniło narodowe kolory na żółty, niebieski i czerwony. Znacznie trudniej spotkać w Kazaniu Polaków, których na trybunach przepięknego stadionu ma zasiąść - według informacji FIFA - tylko 8-9 tys.

"Pozwiedzać, poznać dziewczyny i wygrać"

Kolumbijczycy zbierali się w Kazaniu od kilku dni. Niektórzy w tatarskiej stolicy spędzili nawet tydzień. - My od razu założyliśmy, że nie ma co oglądać meczu z Japonią, bo dla nas najważniejszy będzie ten z Polską. I przyjechaliśmy tu, żeby miasto pozwiedzać, jakieś dziewczyny poznać i czekać na naszych piłkarzy. I to była świetna decyzja, bo jesteśmy zachwyceni! - mówił Juan, który wraz z przyjacielem Fabio z pamięci wymienili kolejnych piłkarzy reprezentacji Polski: "Grosicki, Milik, Szczęsny, Piszczek. No i oczywiście Robert Lewandowski". Ale jednocześnie nie mieli wątpliwości: "Wygramy i to co najmniej 2:0".

Była mała Warszawa, jest mała Bogota

Juan i Fabio od rana do nocy nie zdejmują z siebie żółtych, widocznych z daleka koszulek reprezentacji Kolumbii. Znacznie trudniej na mieście spotkać kibica w biało-czerwonych barwach. Na dziesięciu Kolumbijczyków spacerujących reprezentacyjną ulicą Baumana, zawsze gromką i wypełnioną śpiewem ulicznych muzykantów, przypada jeden albo dwóch Polaków. - Nie mamy z nimi szans. Tak jak z Moskwy zrobiliśmy małą Warszawę, tak oni zrobili tu małą Bogotę. Ale fajni są, pozytywni - mówi Andrzej, który do Kazania przyleciał ze stolicy Rosji. Biletu nie ma, podobnie jak kilka tysięcy fanów z Kolumbii i podobnie jak oni będzie polował na wejściówkę pod stadionem. Ceny dochodzą już nawet do 500 dolarów.

Kolumbijski pochód z legendą na czele

Zabawa na mieście to prawdziwy kolumbijski karnawał. Rytm dnia wybijają od rana bębny, które niosą ze sobą okrzyki "Vamos, vamos Colombia!". W rozśpiewanym tłumie odnalazł się nawet Willy, mieszkający od 10 lat na warszawskim Ursynowie Kolumbijczyk. - Będzie 2:1 dla Kolumbii, na pewno! Mam żonę Polkę, ale dziś to my musimy wygrać - krzyczał, gdy spotkaliśmy go na ulicy Kazańskiej. Aż z Bogoty przyjechała natomiast pięcioosobowa grupa kibiców, która urządziła sobie piknik w okolicach pomnika wciąż spętanego drutami Musy Dżaliliego, tatarskojęzycznego radzieckiego poety. - Boimy się tego meczu, bo nie znamy waszej reprezentacji. U nas są spore problemy. Wciąż nie wiemy czy zagra James Rodriguez, który zmaga się z kontuzją. Pekerman nie zdradza składu, więc czekamy dobre wiadomości - mówili. W kolumbijskim pochodzie pojawił się także słynny bramkarz René Higuita (znany z "kopnięcia skorpiona), który długo pozował do zdjęć z setkami oblegających go rodaków.

Robert Lewandowski podczas treningu przed meczem z Senegalem w Moskwie Robert Lewandowski podczas treningu przed meczem z Senegalem w Moskwie FOT. KUBA ATYS

Lewandowski i Piszczek na muralu

Jak zwykle nie zawiódł Kazań. Miasto zapowiadało, że będzie najbardziej gościnnym dla kibiców miejscem i słowa dotrzymało. To zresztą najbardziej proturystyczny ośrodek w Rosji. W autobusach i metrze przez cały rok słychać angielskie komunikaty, miejscowy departament ds. turystyki zarządzany przez Darię Sennikową już pół roku przed mistrzostwami miał gotowy projekt ugoszczenia kibiców z całego świata. Jednym z nich był efektowny mural w centrum miasta, który przedstawia trzymających się za barki najlepszych piłkarzy na świecie.

Obok Paula Pogby, Andrésa Iniesty czy Toniego Kroosa znaleźli się tam także Polacy: Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek. - To niesamowite miasto, fajniejsze nawet niż Petersburg - zachwycała się grupa polskich fanów, która podobnie jak setki pozostałych kibiców wybrała się pod mury Kremla kazańskiego, aby zrobić sobie selfie z wielkim napisem "Kazan". Oby uśmiech ze zdjęć pozostał na ich twarzach także po meczu, który rozpocznie się o godz. 20.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.