Mistrzostwa świata 2018. Juan Cuadrado, kolumbijski talizman

"Kiedy usłyszysz strzał - biegnij" - te słowa towarzyszyły Juanowi Cuadrado przez całe dzieciństwo. W wieku 5 lat na jego oczach gangsterzy zabili jego ojca, Guillermo, po którym dostał drugie imię. Teraz piłkarz gra po to, by uczcić jego pamięć i odwdzięczyć się swojej matce za to, że pomogła mu osiągnąć tak wiele. W niedzielę skrzydłowy Juventusu ma być postrachem biało-czerwonych.

Jeden strzał, jeden udany drybling, kilka rajdów prawym skrzydłem i 21 kontaktów z piłką. W swoim pierwszym meczu na mistrzostwach świata w Rosji, Juan Cuadrado nie pokazał zbyt wiele, bo nie dostał czasu, żeby to zrobić. Z boiska zszedł bowiem w 31. minucie, kiedy Jose Pekerman uznał, że po czerwonej kartce Carlosa Sancheza (4. minuta) trzeba wzmocnić defensywę. Decyzja była o tyle dziwna, że w danym momencie Cuadrado pokazywał najwięcej ofensywnych możliwości, i stwarzał duże zagrożenie, ogrywając Yutę Nagatomo (po jego zejściu Nagatomo był jednym z najlepszych Japończyków na boisku).

Teraz, w niedzielnym meczu z Polską, Cuadrado ma dostać zdecydowanie więcej czasu na to, by pokazać światu swoje umiejętności. Jego rywalem tym razem będzie nie Nagatomo, a Maciej Rybus. Do tego, by wygrać z Polską, a także innymi rywalami na mundialu, motywują go dwie rzeczy, zawsze te same, towarzyszące mu od dzieciństwa. Ale po kolei.

Cuadrado
Sport.pl

Juan Cuadrado w latach dziecięcych Juan Cuadrado w latach dziecięcych Instagram/cuadrado

Cuadrado urodził się 30 lat temu w Necoli, małej miejscowości z departamentu Antioquia, którego stolicą jest Medellin. I podobnie jak w Medellin, mieście opanowanym przez kartele i gangi narkotykowe, życie w Necoli nie było dla Juana łatwe. Okres, w którym ulicami kolumbijskich miast rządzili ludzie Pablo Escobara, toczący wojnę z rządem Kolumbii, był okresem, w którym dzieci trzeba było uczyć reakcji na to, co dzieje się za oknami ich domów.

Cuadrado wspominał, że rodzice od małego powtarzali mu: "Jeżeli usłyszysz strzał, biegnij i chowaj się pod łóżko". Mały Juan robił tak zawsze, aż pewnego dnia, po odgłosie strzału usłyszał płacz swojej matki, Marceli. Kiedy bowiem miał 5 lat, jego ojciec, pracujący jako kierowca ciężarówki, został zamordowany przez kilku bandytów, którzy wtargnęli do jego domu. W tamtych czasach prawie każdy miał powiązania z gangsterami, a ci którzy chcieli je zerwać, kończyli w podobny sposób.

W latach 80. i 90. XX wieku z podobnym koszmarem mierzyło się wiele kolumbijskich dzieci. Wiele sierot po utracie jednego z rodziców schodziło jednak na złą ścieżkę. Wiele, ale nie Juan, któremu pomogli wujkowie. Bracia jego matki opiekowali się nim przez pięć dni w tygodniu, podczas gdy Marcela pracowała na plantacji bananów, aby utrzymać siebie i swojego syna. Syna, którego wujkowie zarazili pasją do piłki nożnej.

- Sądząc po tym, jak kopał będąc jeszcze w moim brzuchu, zaczął grać w piłkę przed narodzinami - mówi Marcela Bello Guerrero. - Kiedy był dzieckiem, jedyne o co mnie prosił, to czas na grę. Na urodziny chciał dostawać tylko buty piłkarskie, nic więcej - dodaje.

Przez miłość do futbolu Cuadrado mógł nie ukończyć szkoły podstawowej. Jak opowiada jego matka, Juan uciekał z lekcji, by pokopać chociaż kilkanaście minut. Kiedy kazała wracać mu do nauki, ten biegł z płaczem do swojej babci. "Mama mnie nie kocha, nie pozwala mi grać!" - miał wykrzykiwać.

Ostatecznie matka Cuadrado postanowiła połączyć przyjemne z pożytecznym. Zapisała go do pierwszej szkoły piłkarskiej w Necoli, gdzie warunkiem koniecznym do gry i treningu, było kontynuowanie nauki. "Neco" (pseudonim pochodzący od nazwy rodzinnej miejscowości) dość szybko wzbudził zainteresowanie skautów większych klubów, m.in. Nelsona Gallego, który ściągnął go na testy do Deportivo Cali.

Cuadrado miał zaledwie 12 lat, a już po raz drugi trafił do świata rządzonego przez bossów. Właścicielem Deportivo był bowiem "Szachista", Gilberto Rodriguez Orejuela, szef kartelu z Cali, który po śmierci Pablo Escobara przejął 80% eksportu kokainy do USA. Dziennie zarabiając 20 milionów dolarów.

W Cali zawodnik się jednak nie sprawdził, trenerzy odrzucili go przez jego mały wzrost. ""Shorty", nie dasz rady w profesjonalnej piłce" - mieli mówić piłkarzowi.

Juan Cuadrado w barwach Independiente Medellin Juan Cuadrado w barwach Independiente Medellin YouTube

Cuadrado po nieudanej przygodzie w Cali, mógł wyjechać do Argentyny, bo przyciągnął uwagę skautów River Plate. Trenerzy drużyn młodzieżowych odrzucili go jednak z tego samego powodu - zbyt mały wzrost i mikra budowa ciała.

To, co dla innych było największym minusem, dla Gallego Santiago Escobara okazało się największym plusem. Brat Andresa, reprezentanta Kolumbii zamordowanego w 1994 roku po tym, jak na mundialu w Stanach Zjednoczonych strzelił gola samobójczego, przez którego jego zespół odpadł z MŚ, dostrzegł w Juanie niezwykłe umiejętności techniczne, szybkość, zwrotność i dynamikę, która miała mu otworzyć drzwi do wielkiej kariery. Kariery, która na dobre rozpoczęła się w Independiente Medellin.

W seniorskiej drużynie Medallo, Cuadrado zadebiutował w wieku 20 lat. 30 spotkań wystarczyło mu do tego, żeby przyciągnąć zainteresowanie klubów z Europy. Najpierw sprowadzili go do siebie szefowie Udinese, gdzie na przełomie dwóch sezonów "Neco" rozegrał 30 spotkań. Później dwukrotnie był wypożyczany - do Lecce i Fiorentiny.

We Florencji wywarł tak duże wrażenie na trenerach i kibicach, że władze klubu zdecydowały się go wykupić za 20 mln euro. Łącznie, przez 2,5 roku, dla Violi pomocnik rozegrał 106 spotkań, w których strzelił 26 goli. Wówczas po raz pierwszy zaczął o nim mówić cały świat, a połowa europejskich gigantów rozpoczęła walkę o jego transfer.

Wygrała Chelsea, która zapłaciła za niego 31 mln euro. Anglia nie była jednak miejscem, w którym Cuadrado czuł się dobrze. Był przybity, smutny, stracił blask i ochotę do gry. Defensywny styl gry preferowany przez Jose Mourinho, zabił wszystkie pozytywne aspekty w wesołym Kolumbijczyku. Przyszła więc pora na zmianę...

... i kolejne wypożyczenia. Dwa razy na jego czasowy transfer zdecydował się bowiem Juventus, aż w końcu - w lipcu 2017 roku - za 20 mln euro wykupił go na stałe. W Serie A Cuadrado znów odżył, odzyskał pewność siebie i radość z gry. Do tej pory w barwach mistrzów Włoch rozegrał 114 spotkań, w których strzelił 13 goli i zaliczył 28 asyst.

"W klubie odlatuje, ale prywatnie pozostał na ziemi" - tak o Juanie mówią jego najbliżsi i przyjaciele. - Tego go nauczyliśmy. Zawsze mu mówiłam: dostałeś wiele od Boga, ale musisz cały czas pokazywać, że na to zasłużyłeś. Musisz być pokorny, bo w życiu można stracić wszystko, prócz pokory" - mówi matka piłkarza.

Pokory i radzenia sobie w trudnych sytuacjach Cuadrado nauczył się po śmierci ojca. Będąc świadkiem zabójstwa, szybko dorósł i stał się odporny psychicznie na wiele rzeczy. Teraz, jak sam przyznaje, chce osiągnąć sukces - dla uczczenia pamięci taty, i po to, by odwdzięczyć się matce, za wszystko. W Rosji ma być dla Kolumbijczyków talizmanem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.