Mundial 2018. Argentyna - Chorwacja 0:3. Chłopaki Zlatko Dalicia w swoim żywiole

Chwała pressingowi! Nie temu chaotycznemu i niemrawemu. Pressingowi, który sprawia, że przeciwnik tańczy jak mu zagrasz, a ty i tak nie przestajesz podkręcać tej pozytywki. A jeżeli dołożysz do tego serce, to już na pewno będzie mowa o dominacji Chorwatów.
Analiza meczu Analiza meczu Screen z TV

Jeden cel

Nie sposób nie wspomnieć o środku pola, który świadczy o sile Chorwacji, ale jest on jednym z wielu filarów, które z hukiem by runęły, gdyby nie dobra współpraca i wyraźny podział obowiązków w obrębie całej drużyny. Centrum to serce, ale nie jest organem samowystarczalnym. To właśnie stanowi klucz do zrozumienia tej niezwykle ekspansywnej gry.

Dzięki zejściu Brozovicia między duet stoperów Vida-Lovren, boczni obrońcy (Vrsaljko i Strinić) mogli ustawiać się bardzo szeroko w momencie wprowadzania piłki z defensywy. Jednocześnie wsparcie zapewniali Modrić i Rakitić nastawieni na szybkie podania do przodu. W ten sposób Chorwaci nie mieli większych problemów z zagarnięciem całego boiska, gdy inicjatywa była po ich stronie, co prowadziło do częstego przenoszenia ciężaru gry i wypuszczania ofensywnych graczy na obieg.

Analiza meczu Analiza meczu Screen z TV

Podobna zasada obowiązywała, kiedy Subasić miał piłkę przy nodze, nawet w obliczu pressingu przeciwnika. Rozszerzając i zawężając wolną przestrzeń, podopieczni Dalicia chcieli zrealizować jedno zadanie: stłamsić Argentynę. W pierwszej części spotkania wcale nie kwapili się do odważnych, zmasowanych ataków. Raczej bazowali na naciskaniu rywala i wykorzystywaniu jego błędów.

Minimalizacja szkód

Sport.pl
Screen z TV

Takie przejścia między wariantami ustawienia nie miałyby racji bytu, gdyby nie sprawna reakcja graczy z każdej linii. Zwłaszcza gdy Argentyńczycy starali się jakoś zorganizować w ataku pozycyjnym. Chorwaci wykorzystywali nie tylko spore odległości pomiędzy poszczególnymi zawodnikami, ale także ich dość powolną i schematyczną grę. Na powyższej grafice widać, jak Rebić przejmuje piłkę, a jego ekipa jest w dogodnej sytuacji do kontrataku 3 na 4.

Pomysł Albicelestes na to spotkanie był prosty i bardzo niedopracowany. Ze względu na gwałtowny doskok przeciwnika w centralnym sektorze, nie pozostało im nic innego, jak próbować długich podań w kierunku szeroko ustawionych Salvio/Acuny. Kilkakrotnie okazało się, że jest to całkiem niezła strategia, bowiem chociaż Chorwaci dość płynnie przechodzili z jednej wersji formacji w inną, to po takim przesunięciu nie zawsze radzili sobie z reakcją na ruch piłkarzy znajdujących się w bocznych sektorach.

Sport.pl
Screen z TV

 
Po przejściu w ustawienie bliskie 6-3-1 sporadycznie w pierwszej połowie pojawiał się problem z kryciem. Rebić i Strinić odrywali się od linii bocznej boiska zamiast uniemożliwić przeciwnikowi wyjście na obieg. Po akcji tego typu w 30. minucie Perez znalazł się w dogodnej sytuacji do oddania strzału. Zawiodła również komunikacja między Lovrenem a Subasiciem.

Pressing totalny

Sport.pl
Screen z TV



Pomimo kilku takich przypadków podopieczni Dalicia kontrolowali ten mecz, a dominację osiągali w jeden "prosty" sposób. Doskok miał być gwałtowny, zorganizowany i bezpośrednio prowadzić do sukcesu, nie tylko zastraszenia rywala. Trio Mandżukić-Rakitić-Modrić podchodziło bardzo wysoko w ten oto agresywny sposób zmuszając obrońców do wycofania piłki w kierunku Caballero. Nie oznaczało to jednak, że w tym momencie można odetchnąć z ulgą - Chorwaci nie oszczędzali bramkarza Albicelestes.

W powyższej sytuacji Otamendi ugiął się pod naciskiem Mandżukicia. Nie był to bynajmniej jednorazowy wyskok. Dosłownie kilka sekund później Mascherano musiał ratować się wybiciem na uwolnienie (Mandżukić-Modrić). Pressing nie był straszakiem, który miał wybić rywala z rytmu bezpośrednio przed jego polem karnym. Przynosił realne korzyści - zdecydowanie największe w okolicach koła środkowego.

Obrońcy z Ameryki Południowej tańczyli tak, jak zagrała im Chorwacja. Bazowała na gwałtownym i nagłym wyjściu do przodu, a następnie jeszcze bez przejęcia piłki, przesunięciu przeciwnika jak najbliżej linii bocznej. Dopiero tam przechodzono do konkretów. Odbiorem zajmował się Perisić (druga połowa), który następnie miał ułamek sekundy na uruchomienie linii ofensywnej. Cała trudność polegała na tym, żeby tak oszołomić Argentyńczyków pressingiem, żeby nie zauważyli odrywających się Mandżukicia/Kramaricia lub któregoś z bocznych wychodzącego na obieg

Sport.pl
Screen z TV



Podobnie zresztą wyglądało to już po tym, jak piłka została wprowadzona do gry przez jedną z drużyn. Trio ze środka pola miało za zadanie zawęzić pole, by po chwili albo uruchomić kontratak (tu 3 na 4 po ewentualnym wygranym pojedynku główkowym), albo puścić podanie skrzydłem. 

Z gry, nie ze schematów

Sport.pl
Screen z TV

Chociaż strategia Chorwatów w dość dużym stopniu opierała się na dobrej komunikacji w obrębie całej drużyny i wyuczonych szkicach, to nie były one czytelne. Wpływ na to miały dwa elementy: dynamika i odczytywanie zamiarów rywala. Istotny był zmasowany doskok do przeciwnika/wprowadzenie piłki w odpowiednim momencie, ale także to, co w tym czasie działo się w innych sektorach boiska.

Na powyższej grafice widać, że gdy Strinić ścina do środka, jednocześnie odrywają się Mandżukić i Rakitić. Nie tylko zawężają pole gry - umożliwiają płynne zawiązanie akcji i stwarzają sobie kilka możliwych rozwiązań. W ten sposób przyjęciem kierunkowym istniała szansa na całkowite rozmontowanie obrony Argentyny.

Sport.pl
Screen z TV

Rozszerzanie i zawężanie przestrzeni nie było jedynym wariantem rozegrania Chorwatów. Bardzo konsekwentnie wykorzystywali dziury w ustawieniu przeciwnika. W ten sposób w 22. minucie Mandżukić ściągnął na siebie uwagę trzech zawodników, ściął do linii bocznej i w okolicach 40. metra dał się sfaulować. Wyciągnął z tej akcji maksimum możliwości, bo żaden z jego kolegów za nim nie podążył.

Był to klasyczny manewr, bowiem zdecydowanie brakowało współpracy między Mercado a Salvio, przez co na flance wytwarzała się potężna dziura. Wreszcie Rakitić swobodnie przeniósł ciężar gry z jednej strony pola karnego na drugą w kierunku wbiegającego Vrsaljko, który jeszcze zdołał podać do Mandżukicia na krótkim słupku. Podobnie zresztą w 33. minucie Vrasljko wykorzystał czas i miejsce mniej więcej na 20. metrze, gdzie żaden z trzech rywali do niego nie doskoczył. Spokojnie, bez podpalania mógł dośrodkować na wbiegającego na długi słupek Mandżukicia, którego nikt nie śmiał zatrzymać od startu kontrataku aż po oddanie strzału "szczupakiem".

Serce i płuca

Wszystkie trzy strzelone bramki świetnie wpisują się w powyższe strategie. Rebić zanotował pierwsze trafienie (53.) wykorzystując błąd w komunikacji Mercado-Caballero, a przede wszystkim podanie pod nogi bramkarza Argentyny. W ogóle by do tego nie doszło, gdyby nie doskok jego i Mandżukicia (wygrana główka). W 80. minucie Modrić miał mnóstwo czasu i miejsca przed oddaniem strzału zanim w ogóle Otamendi zajął się kryciem. Natomiast gol z końcówki spotkania stanowi idealne podsumowanie koncertowej gry - trio Rakitić-Kovacić-Kramarić rozklepało obronę przeciwnika.

 

Strategia trenera Zlatko Dalicia kręci się wokół środkowej strefy, ale nie funkcjonowałaby aż tak dobrze, gdyby nie bardzo dobra współpraca całej drużyny. W pressingu biorą udział wszyscy, choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że doskok organizuje maksymalnie czterech piłkarzy. Istotne dla Chorwatów jest to, co dzieje się niżej, w jaki sposób przesuwana jest formacja. Wszystko dzieje się dynamicznie i w określonym celu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA