Mistrzostwa świata 2018. Polska - Senegal. Sadio Mane naszym koszmarem na mundialu?

Wychowywał się w wiosce opuszczonej przez cywilizację, na pierwsze testy piłkarskie jechał 500 km. Obsesyjnie dba o formę i dietę, nigdy nie zapalił papierosa i nie pił alkoholu. Kilka tygodni temu jego ambicje podrażnił przegrany finał Ligi Mistrzów, teraz zamierza poprowadzić reprezentacje Senegalu do zwycięstwa w starciu z Polską. Sadio Mane, czyli senegalski koszmar. Mecz Polska - Senegal już dzisiaj o godzinie 17.
Sadio Mane Sadio Mane Sport.pl

44 mecze, 20 goli, 9 asyst i ogromny wpływ na grę Liverpoolu. Sadio Mane ma za sobą znakomity sezon klubowy, który miał ukoronować wygraniem Ligi Mistrzów. No właśnie, miał, ale nie zdołał tego zrobić, bo jego Liverpool przegrał z Realem Madryt 1:3. Do Rosji Mane przyjechał więc z podrażnionymi ambicjami, i z planem poprowadzenia Senegalu, co najmniej do pomyślnego przejścia fazy grupowej.

I właśnie wyjście z grupy ma być dla Senegalu celem minimum , później Lwy Terangi mają walczyć o sprawienie niespodzianki w fazie pucharowej. Ma być to pierwsze wielkie osiągnięcie Mane, który w swojej przygodzie z drużyną narodową sukcesu jeszcze nie świętował. W Pucharze Narodów Afryki w 2015 roku jego zespół nie wyszedł z grupy, a dwa lata później odpadł w ćwierćfinale po rzutach karnych, w których lepsi okazali się piłkarze Kamerunu.

Teraz zespół prowadzony przez Aliou Cisse ma być najmocniejszym przedstawicielem Afryki, a w pierwszym meczu ma pokonać Polskę, której koszmarem może zostać właśnie Sadio Mane. Piłkarz, który wychował się pośrodku niczego, 20 km na wschód od Dakaru.

Akademia Generation Foot Akademia Generation Foot YouTube

To nie fatamorgana, to Generation Foot

Piach, rdzawo-pomarańczowy piach i stare, małe, obdrapane budynki. Rozpadające się blaszane garaże, walające się kamienie i przymierająca roślinność. To Banbali, mała miejscowość w południowym Senegalu. To także okolice różowego jeziora Lac Retba, znajdującego się 20 kilometrów na wschód od Dakaru.

I gdzieś pośrodku niczego, niedaleko jeziora zawdzięczającego swoją barwę sinicom, oczom ukazuje się biało-czerwony szlaban i białe mury, a na jednym z nich herb francuskiego FC Metz. W środku natomiast stoi futurystyczny, przypominający UFO, okrągły budynek, otoczony innymi, mniejszymi. Krajobraz uzupełniają natomiast boiska piłkarskie, łącznie zajmujące 23 hektary. To nie pustynny miraż i fatamorgana. To siedziba Generation Foot, akademii, w której urodzony we wspomnianym Banbali Sadio Mane stawiał pierwsze piłkarskie kroki.

Akademia Generation Foot Akademia Generation Foot YouTube

Szkoła, internat, stołówka i siłownia. Fabryka afrykańskich gwiazd

Generation Foot to najlepsza szkółka w Senegalu; dopasowana do potrzeb młodych piłkarzy szkoła, internat, profesjonalna opieka medyczna, stołówka z kucharzami układającymi odpowiednie diety, a także siłownia i podstawowy sprzęt, w warunkach afrykańskich - rarytas i coś rzadko spotykanego. To też miejsce, w którym wychowuje się piłkarzy, odcina się ich nieco od świata, a co za tym idzie - wszelkich pokus, które mogą przesłonić chęć dążenia do rozwoju.

Przede wszystkim jest to jednak miejsce, które wydało na świat kilkudziesięciu świetnych, lub przynajmniej solidnych piłkarzy, m.in. Ibrahima Toure (obecnie GFC Ajaccio, wcześniej m.in. AS Monaco), Landry`ego N`Guemo (obecnie bez klubu, wcześniej m.in. Celtic, Bordeaux, Saint-Etienne), Babacara Gueye (obecnie chińskie HLJ Lava Spring, wcześniej m.in. Alemannia Aachen i reprezentacja Senegalu), Papissa Dembę Cisse (obecnie chińskie SD Luneng, wcześniej m.in. Newcastle czy S.C. Freiburg), Diafrę Sakho (obecnie Rennes, wcześniej m.in. West Ham United), a na końcu swojego najlepszego wychowanka - Sadio Mane. Z tych piłkarzy najbardziej dumny jest Olivier Perrin, dyrektor generalny akademii, który reklamuje ją m.in. filmikami na platformie YouTube.

Akademia Generation Foot
YouTube

Akademia Generation Foot
YouTube

Sadio Mane podczas treningu przed meczem Polska - Senegal. Sadio Mane podczas treningu przed meczem Polska - Senegal. Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Po co komuś rower, przecież można biegać

Zanim Mane trafił pod skrzydła Perrina i spółki, grał na podwórku, jak tysiące chłopców w Afryce, zazwyczaj boso, na zaimprowizowanych boiskach. Mimo młodego wieku od początku wiedział jednak, że bez regularnych treningów się nie wybije - biegał więc dwa razy w tygodniu na boisko oddalone o 4 km od jego rodzinnego domu. Sam opowiadał, że po dotarciu na plac gry przebiegał jeszcze kilka okrążeń, a dopiero później brał się za kopanie futbolówki. Właśnie tak pracował nad wydolnością fizyczną i szybkością, która za kilkanaście lat miała być jego najgroźniejszą bronią. - Zawsze kochałem biegać. Nigdy nie nosiłem ze sobą żadnego plecaka, brałem tylko buty do gry i po prostu biegłem. Nie miałem też żadnego roweru - przyznaje piłkarz. Po co komuś rower, przecież można biegać.

Na testy przez 500 km

Do Generation Foot trafił w wieku 15 lat. Na testy do Dakaru zawiózł go wujek, który zabrał młodego Sadio w 500-kilometrową podróż, wierząc, że wiezie go do bram prowadzących ku lepszemu życiu. Nie mylił się, bo błyskotliwy chłopak od razu spodobał się trenerom, którzy w 2007 roku odpowiadali za selekcję i przyjmowanie zawodników.

Ale choć wrażenie na trenerach zrobił od razu, to na regularną grę w seniorskim zespole musiał trochę poczekać - po pierwsze ze względu na wiek, a po drugie - na konkurencję.

Na wyjazd do Europy zapracował w wieku 19 lat. Wtedy zgłosili się po niego przedstawiciele FC Metz. Dlaczego właśnie klub z północno-wschodniej Francji? Bo to pośrednik pomiędzy piłkarskimi światami. Właściciele Les Grenats finansują akademię, przekazują swoją wiedzę i model szkolenia, a w zamian za to co roku zabierają najlepszych piłkarzy, by później ograć ich w poważniejszej lidze [aktualnie Metz występuje w Ligue 2 - red.] i sprzedać z zyskiem. Papiss Demba Cisse z Metz odszedł za  1,5 mln euro, Mane za 4 mln, a Sakho za 5 mln.

7 lat, 3 kluby, 40 milionów

Mane na Starym Kontynencie jest od 7 lat. Po transferze do Metz rozegrał 19 spotkań w Ligue 2. Zanim trafił na Wyspy Brytyjskie, zahaczył jeszcze o Austrię, a konkretnie o zespół Red Bulla Salzburg. W jego barwach wystąpił w 87 meczach, w których strzelił aż 45 goli i zaliczył 32 asysty. Właśnie dobre występy w austriackiej Bundeslidze przykuły uwagę klubów z topowych lig.

Najszybciej zgłosili się po niego szefowie FC Southampton, którzy na konto austriackiego pracodawcy Mane przelali aż 23 mln euro. Inwestycja zwróciła się bardzo szybko - 75 meczów, 25 goli, 14 asyst, a po dwóch latach transfer do Liverpoolu, za ponad 40 mln euro (!).

W Liverpoolu Klopp szybko rzucił go na głęboką wodę. W pierwszej kolejce sezonu, w meczu z Arsenalem (4:3) Mane zagrał pełne 90 minut i strzelił gola. Później grał już niemal cały czas, jedynie końcówkę sezonu opuścił ze względu na kontuzję kolana. Łącznie w barwach The Reds zebrał do tej pory 73 mecze, 33 gole i 17 asyst.

Obsesja doskonałości

Nie pije, nie pali, obsesyjnie dba o dietę i swoje ciało. - Regularnie chodzę na siłownie poza treningami, przynajmniej dwa razy w tygodniu. Najczęściej ćwiczę mięśnie brzucha, ale wszystko robię w odpowiednich proporcjach. Nie chcę być 'zbyt duży'. - mówi sam zawodnik.

Kuchnia to również jego oczko w głowie. - Mam swojego kucharza, który przygotowuje mi posiłki. Lubię jeść zdrowo, nie piję alkoholu, nigdy w życiu go nie próbowałem. Tak samo, jak nigdy nie zapaliłem papierosa - opowiada.

Lewandowski? Inna półka

Mane we wtorek 19 czerwca ma być koszmarem reprezentacji Polski. Ma poprowadzić Senegal do pierwszego zwycięstwa na mundialu w Rosji, i udowodnić wyższość Lwów Terangi nad drużyną Adama Nawałki. - Nasza drużyna jest zdecydowanie lepsza. Sadio Mane, czy chociażby Kalidou Koulibaly, to piłkarze światowej klasy. Nie przebije ich nawet Lewandowski. Jest on świetnym graczem, ale w tym sezonie, szczególnie w końcówce, grał słabiej niż w poprzednich latach. Nasi obrońcy spokojnie sobie z nim poradzą - mówił nam Issa Thioro Gueye, redaktor naczelny senegalskiej telewizji publicznej.

I dodawał na koniec: Lewandowski jest tutaj [unosi rękę na wysokość klatki piersiowej], a Mane tutaj [unosi rękę na wysokość głowy]. To inne półki.

Mane ma więc bardzo dużo do udowodnienia, i we wtorek zrobi wszystko, by po końcowym gwizdku to jego reprezentacja cieszyła się ze zwycięstwa. Początek meczu Polski z Senegalem o 17:00. Realcja LIVE w Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.