Żaden z dotychczasowych meczów mundialu nie był toczony w lepszej atmosferze. Zadbali o to fanatyczni kibice Islandii i rozśpiewani Argentyńczycy. Każda decyzja sędziego wywoływała reakcję trybun. Zaprawiony w bojach Ligi Mistrzów i Mistrzostw Europy, Szymon Marciniak wytrzymał presję.
Zanim Polak zagwizdał po raz pierwszy, argentyńskie media wyrażały obawę czy Leo Messi będzie przez arbitra odpowiednio chroniony. Dziennikarze podejrzewali, że prezentujący fizyczny futbol Islandczycy otoczą ich najlepszego piłkarza szczególną "opieką". To przy biernej postawie Marciniaka mogłoby prowadzić do kontuzji. Argentyńczycy twierdzili, że styl sędziowania będzie faworyzował Islandczyków, bo Polak pozwoli na ostrą grę. Ich obawy okazały się bezpodstawne. Messi, mimo podwójnego krycia, skończył mecz cały i zdrowy, a Marciniak nie pokazał ani jednej żółtej kartki.
Argentyńczycy długo utrzymywali się przy piłce, wymieniali krótkie podania i zmieniali swoje pozycje na boisku. Islandczycy odpowiadali twardą, choć nie brutalną grą. W efekcie Marciniak odgwizdał 15 przewinień Islandczyków i 10 ich rywali. Polski sędzia podjął kilka trudnych decyzji.
Nie podyktował rzutu karnego, gdy w 42. minucie w pole karne Islandii wpadł Salvio i dośrodkował piłkę po ziemi. Ta trafiła w rękę interweniującego wślizgiem obrońcy. Marciniak momentalnie pokazał, że o karnym nie ma mowy. Argentyńczycy mieli pretensje, a polski sędzia rację. Interpretacja przepisów w sytuacjach, gdy piłkarz przypadkowo dotyka piłki ręką podpierając się przy upadku, nie pozwala na dyktowanie karnego.
Messi dostał szansę na wykorzystanie "jedenastki", ale dopiero w drugiej połowie. Wówczas ta sytuacja była dość jednoznaczna, bo Magnusson wyraźnie faulował i Marciniak nie zastanawiał się ani chwili. Największa kontrowersja miała dopiero nadejść.
W 78. minucie w polu karnym Islandii znalazł się rozpędzony Cristian Pavon. Argentyńczyk upadł tuż przed linią końcową i podobnie jak pozostali koledzy domagał się podyktowania kolejnego rzutu karnego. Marciniak znów podjął błyskawiczną decyzję i kazał wznowić grę od bramki. Polak podbiegł jeszcze do Pavona i ruchem ręki sugerował mu próbę wymuszenia faulu. Polski sędzia nie wstrzymał gry i nie skorzystał z możliwości obejrzenia powtórki tej sytuacji. Wątpliwe, że w tak krótkim czasie dostał zapewnienie z wozu o braku przewinienia. Całą odpowiedzialność za podjęcie tej decyzji wziął na siebie. Zachował się tak, jakby zapomniał o wykorzystywaniu podczas mundialu technologicznego dobrodziejstwa. To potęguje kontrowersje. Opinie o tym czy Argentynie należał się kolejny rzut karny są podzielone.
Po Szymonie Marciniaku zupełnie nie było widać tremy związanej z debiutem na mundialu. Podczas meczu często się uśmiechał i wydaje się, że złapał dobry kontakt z zawodnikami. Nie przeszkadzał piłkarzom w grze i był w tym konsekwentny. Nie pokazał ani jednej żółtej kartki i nie pozwolił przy tym, by któremuś z zawodników stała się krzywda. Jedyną wątpliwością po jego występie pozostaje nieskorzystanie z VARu po upadku Pavona.