MŚ 2018. W Niemczech ciąg dalszy "afery zdjęciowej". Przez fotografię z prezydentem Turcji gwiazda reprezentacji może trafić na ławkę

W niedzielę reprezentacja Niemiec meczem z Meksykiem rozpocznie obronę mistrzostwa świata. W niemieckim obozie największe emocje budzi jednak wciąż zdjęcie Mesuta Ozila i Ilkaya Gundogana z prezydentem Turcji. Część kibiców żąda wyrzucenia piłkarzy z drużyny.
Joachim Loew na treningu reprezentacji Niemiec Joachim Loew na treningu reprezentacji Niemiec MICHAEL PROBST/AP

Niemcy chcą zostać pierwszą reprezentacją od czasów Brazylii (1958 i 1962), która obroni mistrzostwo świata. Do historycznego wyzwania trener Joachim Loew postanowił podejść wyjątkowo poważnie. W niedzielę nasi zachodni sąsiedzi meczem z Meksykiem rozpoczną na Łużnikach drogę, która ma zakończyć się za 28 dni - także na tym moskiewskim gigancie.

Czterech lekarzy i trzech kucharzy

Do Watutinek, podmoskiewskiego osiedla, gdzie znajduje się hotel Watutinki Spa, który stał się bazą Niemców, selekcjoner mistrzów świata zabrał nie tylko 23 piłkarzy, ale także aż 58 członków sztabu szkoleniowego. Są w nim takie legendy jak Oliver Bierhoff (menadżer, wicemistrz świata z 2002 roku), Andreas Koepke (trener bramkarzy, mistrz świata z 1990 roku) czy Miroslaw Klose, mistrz świata z 2014 roku, najlepszy strzelec w historii mundialu, który u Loewa zajmuje się pracą z napastnikami. Dodatkowo Drużynie Pucharu znajduje się aż czterech lekarzy i pięciu fizjoterapeutów, którymi dowodzi legendarny doktor Bayernu Hans-Wilhelm Mueller-Wohlfahrt, a także: trzej kucharze, dietetyk, czterech skautów, pięciu ochroniarzy, specjaliści od marketingu, IT i jedenastu pracowników departamentu mediów.

- Żartujemy czasem, że gdybyśmy chcieli to moglibyśmy wystawić nawet siedem drużyn - śmieją się niemieccy dziennikarze, a doktor Mueller-Wohlfahrt w rozmowie ze Sport.pl zapewnia: "W tym roku mamy piekielnie silny zespół, który chce zajść bardzo daleko".

Seks i fotki z szatni zakazane

Przede wszystkim zależy na tym Loewowi, który wprowadził już zasady mające pomóc piłkarzom w skupieniu się wyłącznie na futbolu. A te - jak informuje brytyjski "The Sun"- dotyczą m.in. uprawiania seksu w trakcie turnieju. Ograniczają też możliwość spotykania się z rodzinami, regulują spożywanie alkoholu czy zakazują piłkarzom wrzucania do mediów społecznościowych fotografii m.in. z hotelu czy szatni (to efekt ostatniej "afery zdjęciowej").

Prezydentem Turcji mimowolnie popsuł atmosferę

Niemieccy dziennikarze i kibice od kilku tygodni żyją nie meczem z Meksykiem, ale wielkim skandalem z Mesutem Oezilem i Ilkayem Gundoganem w rolach głównych. Wszystko przez zdjęcie z prezydentem Turcji Recepem Erdoganem, które piłkarze opublikowali w mediach społecznościowych po spotkaniu w Londynie. Gdy fotografia na której pozują wraz Cenkiem Tosunem, tureckim piłkarzem Evertonu, znalazła się w sieci, u naszych zachodnich sąsiadów zawrzało. Oezila i Gundogana krytykowały media, działaczka Alternatywy dla Niemiec Alice Weidel, były szef Zielonych Cem Ozdemir czy nawet prezydent DFB Reinhard Grindel, który zaapelował do zawodników, aby na krytykę odpowiedzieli nie w wywiadach, ale na boisku.

"Z szacunkiem dla mojego prezydenta"

- Podczas meczu z Arabią w Leverkusen kibice gwizdywali na Gundogana za każdym razem, gdy był przy piłce. Z tego co udało nam się dowiedzieć, Gundogan nie wytrzymał i w szatni popłakał się jak dziecko - mówi Sport.pl Tobias Andreas Lempe z kolońskiego "Expressu".

27-latek aferę przeżywa podwójnie, bo to on na swojej koszulce Manchesteru City napisał Erdoganowi dedykację "z szacunkiem dla mojego prezydenta". Gundogan zrobił to jako jedyny, choć trykoty budzącemu kontrowersje politykowi wręczyli wszyscy. W meczu z Arabią nie zagrał za to Oezil. Oficjalnie powodem była kontuzja. Zdaniem dziennikarzy to jednak nieprawda i Loew sam podjął decyzję o "ukryciu" pochodzącego z Turcji pomocnika.

Oezil na ławkę?

- Wartości, które reprezentujemy, nie są wartościami Erdogana - grzmiał Reinhard Grindel, ale jednocześnie próbował uspokajać nastroje. Podobnie, jak menadżer reprezentacji Niemiec Oliver Bierhoff, który przekonywał, że kadrowicze po prostu nie przewidzieli konsekwencji opublikowania feralnego zdjęcia z tureckim prezydentem. A ten od momentu rozpoczęcia czystek po nieudanym puczu w europejskich krajach pozostaje postacią niemile widzianą.

Najbardziej radykalni kibice mistrzów świata - a tych wcale nie brakuje - wciąż nawołują, aby Oezila i Gundogana wyrzucić ze zgrupowania reprezentacji Niemiec, która do mundialu przygotowuje się w położonych pod Moskwą Watutinkach. - Nie sądzę, aby Loew posunął się aż tak daleko, ale wiele wskazuje na to, że w pierwszym meczu Oezil może usiąść na ławce. Trener znów może uznać, że presja jest zbyt duża, bo każdego dnia Mesut i ?lkay są atakowani przez media i kibiców - tłumaczy Simon Braasch z "Hamburger Morgenpost".

Kimmich: Nie chcę być Lahmem 2.0

To jedyny problem Niemców. Wszyscy piłkarze są zdrowi, wszystkim dopisują też humory, o czym przekonaliśmy się na piątkowej konferencji na której zjawił się klubowy kolega Roberta Lewandowskiego Joshua Kimmich. Spotkanie z mediami przebiegło w wesołej atmosferze.

- Philipp Lahm zostawił na mojej pozycji znaczek na kolejne 15 lat. Kiedy zakończył karierę był kapitanem reprezentacji i Bayernu Monachium. Ja mam 23 lata i nie mogę się z nim równać. Dlatego nie będę próbował go skopiować. Chcę być Kimmichem, a nie Lahmem 2.0 - odpowiedział Kimmich zapytany o starszego kolegę. To właśnie lewy obrońca mistrzów Niemiec może być jednym z odkryć tegorocznego mundialu. Aby nawiązać walkę z legendą Lahma musi jednak zdobyć tytuł, który monachijczyk wywalczył cztery lata temu w Brazylii.

Copyright © Agora SA