Mundial 2018. Amerykanie się cieszyli, Rosjanie zaskoczyli, Hiszpanie uciekli. Moskwa przed inauguracją MŚ

Jeśli dzień przed inauguracją MŚ jest zwykle wyczekiwaniem na emocje sportowe, to tym razem przed pierwszym gwizdkiem mundialu trochę się działo. Amerykanie w Moskwie skakali z radości. Hiszpanie ją opuścili, a Rosjanie spokojnie robią swoją robotę. Czasem irytują, a czasem miło zaskakują.

Amerykańska radość w sercu Rosji

Widok cieszących się i skaczących z radości Amerykanów, w środku Moskwy, to rzadkość. W dodatku goście z Ameryki byli w chyba najważniejszym i najbardziej prestiżowym rosyjskim centrum międzynarodowych wystaw i kongresów. Niedługo przed ich wybuchem radości, na wielkiej sali przemawiał Władimir Putin. Trudno powiedzieć czy cieszył się z tego, że kandydatura USA, Meksyku i Kanady zdaniem delegatów FIFA była najlepsza. To właśnie w tych państwach odbędą się MŚ w 2026 roku. Koalicja zza Oceanu wygrała wyraźnie. Dostała 134 z 200 głosów i to w pierwszej turze. Rywal, czyli Maroko, tylko 65. Polska delegacja z Maciejem Sawickim na czele też głosowała na Amerykę. Obrazki z Expocentre w Moskwie obiegły cały świat.

- Dostaliśmy, to co powinniśmy dostać już wcześniej - skomentował mi krótko dziennikarz tamtejszego ESPN. USA starało się zorganizować mundial 2022, ale w dwóch turach okazało się wyraźnie gorsze od Kataru. Ten do tej pory nie może wyjść z korupcyjnych oskarżeń i oczyścić się z podejrzeń o wspomaganie głosów petrodolarami i układami handlowo-biznesowymi.

Wracając do uradowanych gości z USA i ... no właśnie jakich Rosjan?

"Jak zaprzyjaźnić się z Amerykanami" - brzmiał jeden z tytułów artykułów w środowym "Sowietskim Sporcie", wydanym jeszcze przed decyzją członków FIFA. Być może dziennikarze przeczuwając siłę faworytów, starali się oswoić swoich kibiców z myślą, że na wielką piłkę trzeba będzie jechać do kraju Donalda Trumpa. Oczywiście ironizowali - dziwiąc się, co to za wspólne mistrzostwa - skoro USA przywłaszcza sobie aż 60 meczów, a resztą po połowie podzielą się Kanada i Meksyk, ale zauważyli, że futbol zbliża dwa wielkie narody.

Mistrzostwa świata w Rosji ich zdaniem zneutralizowały nawet nieco sankcje nałożone na ich kraj. "Amerykanie ustanowili rekord w zakupie biletów przez zagranicznych gości" - piszą dziennikarze gazety sugerując, że goście z USA zostawią tu sporo pieniędzy. Teza wesoła, ale rzeczywiście napływ kibiców-turystów ze Stanów Zjednoczonych do Moskwy, Sankt Petersburga czy Soczi, może trochę zastanawiać. Tym bardziej, że ekipa Dave'a Sarachana do mundialu się nie zakwalifikowała. Na liście tych, których na MŚ ma być najwięcej są też inne drużyny  z Ameryki Południowej i Środkowej - Argentyny, Kolumbii, Meksyku, Brazylii czy Peru. Media i fanów z tych państw rzeczywiście jest już w samej Moskwie sporo.

Mistrzostwa świata w piłce nożnej Mistrzostwa świata w piłce nożnej Fot. Felipe Dana / AP Photo

"Nasi" na bramkach

- O wy z Polski, to dzień dobry - przywitał nas uśmiechnięty rosyjski wolontariusz na bramce kontrolnej stadionu Łużniki, gdzie 14 czerwca zacznie się mundial.

- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy grzecznie. Miło jak miejscowi starają się podłapać kilka wyrazów w innych językach.

- Musicie otworzyć i włączyć na moment wasze laptopy, a następnie położyć je do tych koszyków i przejść przez detektor metalu - dodał jednak szybko, również po naszemu.

- Masz polskie korzenie? Jakąś u nas rodzinę? - dopytywaliśmy nieco zaskoczeni.

- Nie mam, ale uczę się polskiego.

- Sam z siebie? Jest kilka innych popularnych języków...

- Pięć lat temu nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych oszacowało i określiło na mojej uczelni listę pożądanych i potrzebnych w bliskiej przyszłości języków. Było kilka, wybrałem polski - odpowiedział uśmiechnięty wolontariusz.

Niby mają Rosjanie organizację i planowanie jednak w większości przypadków gościom zza granicy tak przyjemnie i zaskakująco nie będzie. Porozumieć się w państwie organizatora mundialu nie po rosyjsku będzie trudno. Wolontariusze i wszelkie służby działają co prawda w największych portach komunikacyjnych i przy stadionach, ale na ulicach jest ich niewiele. Metro i niektóre pociągi mówią za to do nas po angielsku. Tablice informacyjne z bukwami mają też angielskie wersje, ale tak dzieje się głównie blisko sportowych obiektów. Miło zaskoczą za to dostępne w metrze czy nawet na przystankach autobusowych otwarte sieci WIFI "MT Free". Co prawda alert o niebezpiecznym połączeniu i braku prywatnego dostępu włącza się na nich cyklicznie, ale coś za coś. Mapę można sprawdzić, rozkład komunikacji też, z poważniejszymi sprawami się wstrzymać.

Kontrolne państwo

Rosja o przybyszach z zagranicy, ale też o swoich obywatelach lubi wiedzieć dużo. Logując się do internetowej sieci niemal w każdym przypadku musimy podawać swój numer telefonu, a czasem inne dane. Hotele i osoby wynajmujące apartamenty muszą przekazywać informacje o lokatorach do centralnego sytemu, odnotowywany jest moment meldunku i wymeldowania. Karty SIM do telefonów - tak jak w Polsce - też są już rejestrowane. Bez dokumentu tożsamości nie da się ich kupić. Na wszystkich stacjach metra są punkty kontrolne. Większe bagaże przejeżdżają przez bramki rentgenowskie. Przy kołowrotkach są detektory elektromagnetyczne i panowie wyposażeni w ręczne wykrywacze metali. Na ulicach bardzo dużo patroli policyjnych. Wokół stadionu Łużniki mnóstwo bramek, ogrodzeń, zabezpieczeń, swoje trzeba tam przemierzyć. Czasem ta biurokracja, dokumenty i sprawdzanie już trochę irytuje. Francja organizująca Euro 2016 kilka miesięcy po tragicznych zamachach terrorystycznych wyglądała przy Rosji blado. No może żandarmeria miła tam dobrze widoczną broń automatyczną. Tutaj raczej jeśli służby mają, to się nią nie chwalą.

Rosyjskie centrum operacyjne, mające dbać o porządek publiczny działa na przedmieściach Moskwy. Policjanci z 32 uczestniczących w MŚ krajów współpracują tam ze sobą, zbierając informacje i planując zabezpieczenie każdych spotkań. Cel - unikać problemów i neutralizować chuliganów. Te możliwe, na razie stolicę Rosji mają ominąć. Anglicy w Moskwie mogą pojawić się dopiero 3 lipca z okazji 1/8 finału. Szansa na mecz Rosja - Anglia jest żadna, bo oznaczałaby dla tych dwóch drużyn dojście do finału imprezy, co szczególnie gospodarzom nie grozi. Raczej nie chcą się w trzech meczach skompromitować niż sprawdzają gdzie zagrają po fazie grupowej.

W poszukiwaniu Hiszpana

Środa w Rosji była gorącym dniem dla Hiszpanów. Mundial jeszcze się nie rozpoczął, a cały świat i dziennikarze w moskiewskim centrum prasowym mówili właśnie o nich. To z powodu decyzja tamtejszej federacji o zwolnieniu selekcjonera Julena Lopeteguiego. Trener prowadził rozmowy z Realem Madryt w kwestii swojej tam pracy. Miał podjąć ją po rosyjskiej imprezie. Mecze "La Furia Roja" zobaczy raczej w telewizji. Zdenerwowany prezes RFEF na dwa dni przed mundialem z niesfornym szkoleniowcem się rozstał.

-Jesteście z Hiszpanii? - pytam rozmawiających w tym języku dziennikarzy?

-Nie, z Meksyku.

"Trzęsienie ziemi"

Po późniejszym zapoznaniu gości z Argentyny, Peru czy nawet Kostaryki okazało się, że hiszpańskie media w dużej mierze szybko Moskwę chyba opuściły. Mecz otwarcia mundialu czy podglądanie grających na Łużnikach rywali z Portugalii czy Maroka straciły na znaczeniu. Jak wyjaśnił mi brazylijski dziennikarz, jeszcze w środę rano było w moskiewskim medialnym centrum kilku jego kolegów z Półwyspu Iberyjskiego, ale większość redakcji przerzuciła swoje siły na Krasnodar. To tam jest baza Hiszpanów, to tam zorganizowano pierwsze spotkanie z Fernando Hierro, człowiekiem, który na 48 godzin przed MŚ ma z dyrektora sportowego Hiszpanii stać się jej trenerem. A pierwszym trenerem będzie drugi raz w życiu.

- Sytuacja nie do pozazdroszczenia - usłyszeliśmy od meksykańskich kolegów. Bliżej jej raczej do trzęsienia ziemi, które trudno nam zrozumieć. To tak, jakby w niedzielę wieczorem na dwa dni przed meczem z Senegalem, prezes Zbigniew Boniek podziękował Adamowi Nawałce, który porozumiał się dajmy na to z Juventusem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.