Mundial 2018. Hiszpania podzielona po zwolnieniu selekcjonera. "To nóż w plecy, kanibalizm"

Decyzja hiszpańskiej federacji piłkarskiej (RFEF) o zwolnieniu Julena Lopeteguiego ze stanowiska selekcjonera reprezentacji zaledwie dzień przed rozpoczęciem mundialu zaskoczyła wszystkich. Sami Hiszpanie są podzieleni w kwestii tego, czy pożegnanie się ze szkoleniowcem w takim momencie było najlepszym rozwiązaniem dla drużyny narodowej. Jedni twierdzą, że to błąd, inni nazywają byłego już selekcjonera zdrajcą i egoistą.
Soccer WCup 2018 Qualification Liechtenstein Spain Soccer WCup 2018 Qualification Liechtenstein Spain Gian Ehrenzeller / AP

Akcja reakcja

We wtorek, trzy dni przed pierwszym meczem Hiszpanów na mistrzostwach świata w Rosji, ku zaskoczeniu kibiców, piłkarzy, ale i samej federacji Julen Lopetegui został ogłoszony nowym trenerem Realu Madryt. O dojściu do porozumienia z Królewskimi selekcjoner Hiszpanów poinformował RFEF zaledwie pięć minut przed pojawianiem się w mediach oficjalnego komunikatu ze strony madrytczyków.

Choć porozumienie zawarte pomiędzy Lopeteguim a Realem zakładało, że trener pracę na Estadio Santiago Bernabeu rozpocznie dopiero po zakończeniu mistrzostw, federacja jeszcze we wtorek zdecydowała się na natychmiastowe rozstanie z Baskiem. Nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny pomiędzy ogłoszeniem Lopeteguiego trenerem Realu a jego zwolnieniem przez RFEF.

Odważny Rubiales

- Federacja nie może być odstawiona na boczny tor w negocjacjach dotyczących jednego z jej pracowników, a potem postawiona przed faktem dokonanym pięć minut przed ogłoszeniem decyzji. Nie chcę mówić, że ktoś jest winny takiej sytuacji, ale to zmusiło nas do działania - powiedział na środowej konferencji prasowej, na której ogłoszono zakończenie współpracy z Lopeteguim, prezes RFEF Luis Rubiales.

Rubiales jako piłkarz wielkiej kariery nie zrobił. W La Lidze rozegrał zaledwie nieco ponad pięćdziesiąt meczów. Zawsze był jednak charakterny, a dzięki swojej walecznej postawie na murawie doczekał się przydomku "odważny". W środę potwierdził, że Rubiales działacz niewiele różni się od Rubialesa piłkarza, bowiem decyzja o zwolnieniu selekcjonera dwa dni przed meczem Hiszpanów z Portugalią w Rosji bez wątpienia należała do odważnych. Ale czy była potrzebna, jak twierdzi on sam, zdania są już podzielone.

Nie unosić się dumą...

Decyzji prezesa nie rozumie m.in. dziennikarz "Marki" Jose Felix Diaz, który przebywa z kadrą w Krasnodarze i którego argumenty najczęściej są podawane przez przeciwników Rubialesa. Hiszpan przypomina, że prezes wielokrotnie podkreślał na konferencji prasowej o ogromnym profesjonalizmie Lopeteguiego od początku do końca jego pracy w roli selekcjonera. - Skoro federacja twierdzi, że pracował wzorcowo, powinna pozwolić mu dokończyć to, co zaczął, a po mundialu każdy powinien pójść w swoją stronę - argumentował Diaz.

Dziennikarz podkreśla także zaangażowanie zawodników, którzy do samego końca stali murem za trenerem i próbowali nakłonić Rubialesa do pozostawienia trenera na stanowisku. Prezes podjął ostatecznie inną decyzję, co według Diaza jest hazardem, na który nie było miejsca i czasu. - Nie mogliśmy odwrócić wzroku i udawać, że nic się nie stało - twierdził Rubiales. Diaz odpowiada, że najlepsze, co działacz mógł zrobić, to właśnie nie unosić się dumą i nie dokonywać drastycznych zmian. Zwłaszcza że sportowo Lopetegui się jak najbardziej bronił - od momentu objęcia reprezentacji po Euro 2016 Hiszpanie z Baskiem na ławce szkoleniowej nie przegrali żadnego meczu.

... czy odpowiedzieć na nóż w plecy

Decyzja Rubialesa ma jednak tylu przeciwników co zwolenników. Rację prezesowi przyznał Xavi, mistrz Europy z 2008 i 2012 roku oraz świata z 2010. - Transfer Lopeteguiego został przeprowadzony w nieodpowiednim momencie. To było niespodziewane, ale i pochopne - przyznał były piłkarz Barcelony w rozmowie z Radiem Marca. - Myślę, że prezes zareagował prawidłowo. Nikt nie może być ponad drużyna narodową - dodał.

Jeszcze mocniej w Lopeteguiego, ale i Real Madryt uderzyła legenda hiszpańskiego dziennikarstwa Jose Maria Garcia. - To nóż w plecy, brak lojalności, po prostu kanibalizm. Jedziemy na mundial w dobrej atmosferze, po świetnych wynikach w eliminacjach, i wszystko teraz rozsypuje się przez egoizm Lopeteguiego i Florentino Pereza [prezes Realu Madryt - dop. red.] - grzmiał na antenie Radia Marca Garcia.

Real jedynym wygranym

Real Madryt z pewnością może się czuć wygranym zamieszania związanego z Lopeteguim, ale przypisywanie Królewskim w całej tej sytuacji roli czarnego charakteru jest nie na miejscu. Real pozostawał bez trenera od 31 maja, kiedy niespodziewanie ze stanowiska zrezygnował Zinedine Zidane. Madrytczycy zostali postawieni w trudnej sytuacji, mając niewiele czasu na znalezienie zastępstwa. Na dodatek wielkimi krokami zbliżał się mundial, który skupi uwagę całego piłkarskiego świata. "Marca" już wcześniej informowała, że działaczom z Concha Espina zależy na tym, by nowego szkoleniowca ogłosić jeszcze przed rozpoczęciem turnieju. W trakcie mistrzostw rozmowy z ewentualnymi kandydatami, którzy prowadzą drużyny narodowe, byłyby utrudnione. Królewscy nie chcieli też, by negocjacje odwracały uwagę potencjalnego szkoleniowca od pracy, jaką ten ma do wykonania na mundialu.

Dlatego też, kiedy w piątek Julen Lopetegui miał w rozmowie z przedstawicielami Realu wyrazić chęć prowadzenia zespołu, madrytczycy chcieli jak najszybciej zamknąć negocjacje i potwierdzić transfer. Obie strony osiągnęły pełne porozumienie w czasie weekendu, a we wtorek szkoleniowiec poinformował o swojej decyzji zarząd krajowej federacji. Ta nie musiała brać udziała w negocjacjach, ponieważ w przedłużonej w maju do 2020 roku umowie z Lopeteguim znalazła się klauzula wykupu wynosząca dwa miliony euro. Real zamierzał uruchomić ją po zakończeniu udziału Hiszpanii w turnieju w Rosji. Teraz nie zapłaci nic.

Bez Lopeteguiego, ale nie do końca

Prezes Rubiales, jak potwierdził na środowej konferencji, prosił Lopeteguiego o wstrzymanie się przez Real z publikacją oficjalnego komunikatu. Czy gdyby transfer ogłoszono po mundialu, coś by to zmieniło? Bardzo wątpliwe. W klubie tak medialnym jak ten z Madrytu informacji o nowym trenerze nie udałoby się utrzymać długo w tajemnicy. Według rozgłośni radiowej Cadena SER zarówno Real, jak i sam Lopetegui nie chcieli sytuacji, w której informacje o jego zatrudnieniu w Madrycie pojawiłyby się najpierw w prasie. Oznaczałoby to niekończące się przez cały mundial spekulacje i niepewność, które wyrządziłyby drużynie i samemu trenerowi jeszcze większą krzywdę. Zdaje się, że Real i selekcjoner podjęli w tych okolicznościach najlepszą decyzję dla obu stron, choć bez wątpienia odbyła się ona z całkowitym pominięciem federacji.

Kluczowym pytaniem pozostaje, czy transfer do Realu faktycznie mógł wpłynąć na to, jak Lopetegui poprowadzi kadrę na mistrzostwach świata. Ze słów Rubialesa wynika, że za jego decyzją stała przede wszystkim złość na niepoinformowanie RFEF o rozmowach z Realem. Jeśli to jedyny powód, nie są prawdą słowa prezesa, że kierował się on wyłącznie dobrem reprezentacji. Może być za to przykładem jak urażona duma działaczy kosztuje zespół sukces na najważniejszej imprezie piłkarskiej na świecie. Jest za późno, by cokolwiek zmieniać w grze drużyny, więc na mundialu ta zagra według planu Lopeteguiego, ale bez jego pomocy z ławki trenerskiej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.