W poniedziałek przed południem kadra pojechała na Stadion Narodowy, stanąć do wspólnego mundialowego zdjęcia. Nie będzie na tej fotografii Kamila Glika, który w tym czasie był umówiony w Nicei na badania u profesora Pascala Boileau.
Po badaniach polski obrońca stwierdził: "Wydaje mi się, że dostałem zielone światło na udział w mundialu zarówno od klubowego lekarza Monaco, jaki i doktora Boileau".
Okazało się, że operacja kontuzjowanego barku nie jest koniecna. Choć to nie oznacza automatycznie, że Glik pozostanie w mundialowej kadrze.
Po decyzji profesora Boileau najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższe godziny wygląda tak: obrońca Monaco leci do Warszawy, gdzie przejdzie szczegółowe badania u doktora Jacka Jaroszewskiego. I wówczas lekarz kadry, znając wszystkie szczegóły, których nie znał w chwili gdy wydawał wstępną diagnozę (Glik nie przechodził rezonansu magnetycznego w Polsce, ponieważ AS Monaco poprosiło, by to badanie odbyło się w Nicei), zdecyduje czy obrońca ma szansę wydobrzeć na tyle, by zagrać w mundialu. W konsultacji weźmie też zapewne udział Remigiusz Rzepka, specjalista od przygotowania fizycznego, który oceni, na ile obecny stan kontuzjowanego barku utrudnia bieganie.
Jeśli doktor Jaroszewski też da Glikowi zielone światło, wszyscy odetchną z ulgą, a rezerwowy Marcin Kamiński zapewne i tak spakuje się i wyleci z kadrą do Soczi, by być w gotowości na wszelki wypadek. Gorzej, jeśli doktor oceni, że wprawdzie z barkiem jest już lepiej, ale nie na tyle dobrze, żeby Glik mógł w Rosji zagrać. Bo wtedy kadra traci obrońcę i jeszcze ryzykuje tym, że wyleją się wzbierające od kilku dni emocje. A doktor kadry będzie tym złym, który chciał pozbawić marzeń piłkarza z wielkimi zasługami dla reprezentacji. Jaroszewski już jest pod ogromną presją, bo jego wstępna diagnoza była pesymistyczna (choć o konieczności operacji nie przesądzała), a Glik już podnosi kontuzjowaną rękę, również pod obciążeniem, i rwie się do powrotu. Już się pojawiły mało przyjemne sugestie pod adresem doktora.
We wtorek Jaroszewski będzie się musiał od tego wszystkiego odciąć i spojrzeć realnie: czy ten bark pozwoli Glikowi zagrać w którymś z meczów grupowych Polski, czy wytrzyma starcia z napastnikami rywali, czy sztab medyczny kadry da radę pogodzić w Soczi normalne mundialowe obowiązki z rehabilitowaniem takiej kontuzji, itd. Jeśli jego ocena będzie negatywna, wtedy zostaje ostatnia instancja: lekarz FIFA, który po zbadaniu Glika oceni, czy Polsce przysługuje prawo zmiany w kadrze i zastąpienia kontuzjowanego obrońcy Marcinem Kamińskim, czy jednak piłkarz Monaco ma jakąś szansę na grę i wtedy kadra pozostanie bez zmian. Jeśli ocena polskiego lekarza i lekarza FIFA będą się różnić (co też nie jest niewykluczone, bo ten pierwszy patrzy pod kątem potrzeb polskiej kadry, a ten drugi pilnuje, by reprezentacje nie nadużywały prawa do robienia korekt w składach), to może się pojawić kolejny punkt zapalny. Dlatego dla wszystkich byłoby idealnie, żeby Glik dalej zdrowiał tak szybko jak w ostatnich dniach i był w Rosji gotowy do gry.
Bez względu na werdykty lekarskie, ostatni przedmundialowy sprawdzian z Litwą (wtorek, 18) będzie okazją do dalszego ćwiczenia gry w obronie bez Kamila Glika. Sztab w poniedziałek po śniadaniu zrobił odprawę poświęconą remisowi 2:2 z Chile, decyzje o składzie na Litwę zapadną po wieczornym treningu i po analizie danych mówiących o zmęczeniu piłkarzy. Ale należy się spodziewać, że kilku piłkarzy grających w podstawowym składzie przeciw Chile wybiegnie też od początku na mecz z Litwą. Choćby Grzegorz Krychowiak, który lubi być w rytmie meczowym, być może również Kuba Błaszczykowski, który bardzo potrzebuje gry. I Jan Bednarek, dla którego teraz liczy się każda okazja do przećwiczenia współpracy w obronie. Przed wieczornym poniedziałkowym treningiem zanosiło się na to, że reprezentacja spróbuje przeciw Litwie ustawienia z trójką obrońców. Ale to jeszcze może się do wtorku zmienić.
Polska - Litwa. Kiedy i o której? Gdzie transmisja spotkania?