Droga do Rosji. Bars i sport na sztandarze trzeciej stolicy Rosji. Tatarzy z Kazania czekają na najazd Polaków gotowi, aby zachwycić świat

Rosja ma trzy stolice. Obecną i byłą, czyli Moskwę i Petersburg, a także sportową - Kazań. W mieście przenikających się kultur sport wzięto na sztandary. Podczas mundialu Tatarzy chcą zachwycić świat - także Polaków, którzy do Kazania przyjadą na mecz z Kolumbią.

Ulicą Baumana - zazwyczaj tak gwarną - w milczeniu spacerowało ledwie kilka par. Nawet przy bramie Kremla kazańskiego, tam gdzie zawsze gromadzą się turyści, dziś było pustawo. Pogoda nie dopisała, to fakt, lodowaty wiar był w stanie dokuczyć każdemu, ale wyludnione centrum w piątkowy wieczór dziwiło tylko nietutejszych. - Gdzie ludzie? Mladyj cielawiek, zaraz gra Bars! - jeden z nielicznych przechodniów na zdziwienie odpowiedział zdziwieniem. Zaraz po tym naciągnął na głowę kaptur i pobiegł do domu. No tak, przecież zaraz gra Bars.

"Bars", czyli Ak Bars Kazań, to ukochany klub mieszkańców stolicy Tatarstanu. Tego dnia bił się w Moskwie w finale ligi hokeja. W piątek ograł CSKA 3:1, dwa dni później na oczach tysięcy kibiców zdobył Puchar Gagarina. Kazań oszalał z radości, a przez kolejne dni puchar krążył z rąk do rąk. To fenomen. Siedmiu z dziesięciu kazańczyków powie, że kocha futbol. Ta sama siódemka stwierdzi, że kibicuje nie Rubinowi, ale właśnie Barsowi. Miasto ma bzika nie tylko na punkcie hokeja i piłki nożnej, ale także siatkówki, koszykówki, sportu w ogóle. To sportowa stolica Rosji - nie ma w tym przesady. Tatarzy jako pierwsi ogłosili gotowość do organizacji meczów mistrzostw świata. Mogli, bo stadion mieli gotowy już pięć lat przed mundialem. To właśnie tam 24 czerwca reprezentacja Polski zmierzy się z Kolumbią.

Bars i sport na sztandarach

Dla kazańczyków miłość do Barsu ma dwa wymiary: sportowy i patriotyczny. Ten pierwszy dotyczy wyników drużyny, która od 2000 roku zdobyła cztery mistrzostwa Rosji i cztery razy znalazła się na podium. Patriotyczny - bo "bars" to po tatarsku pantera śnieżna, która dumnie pręży się w godle republiki, której barwy: zieleń, biel i czerwień to jednocześnie barwy klubu. A Tatarzy swoją ojczyznę, małą, ale własną, kochają jak niewiele innych rzeczy na świecie.

Lodową taflę od trawy woli Selim. Pracuje jako kelner w Tubeteju, tatarskim McDonaldzie, gdzie zamiast burgerów z frytkami serwuje kibiny i czak-czak. Mundial? Robi kwaśną minę. - Fajnie, fajnie ale bez przesady. Mieliśmy tu już wszystko: Uniwersjadę, mistrzostwa świata w pływaniu, Puchar Konfederacji. I to rok po roku. Wot, eto kolejna impreza i wsio - mówi poprawiając na głowie zielono-złote muzułmańskie kufi. Selim jest nieco pretensjonalny, ale ma dużo racji. Kazań to miasto mające sport na sztandarach. Gdy Bars ograł w Moskwie CSKA, siatkarski Zenit rozbił Zenit z Petersburga. Dzień później na Stadionie Centralnym Rubin zmierzył się z Rostowem, a w niedzielę na lodowisko znów wyjechali hokeiści Barsu. Poza tym w Tatarstanie bardzo prężnie działa siatkarska sekcja kobiet Dinamo (od 2011 roku pięciokrotny mistrz Rosji, a także zwycięzca Ligi Mistrzów), koszykarski UNICS (trzykrotny zdobywca Pucharu Rosji) i jedna z najlepszych na wschodzie drużyn waterpolo Sintez.

Sportowy mir miasta sprawia niemałą satysfakcję Darii Sannikowej, szefowej komitetu ds. turystyki. Wysoka blondynka z twarzą stworzoną do konkursów piękności uśmiecha się coraz szerzej, gdy wymienia wszystkie zorganizowane tu imprezy. Wyliczanka jest naprawdę długa. Obejmuje mistrzostwa świata lub Europy w: judo, podnoszeniu ciężarów, skokach do wody, badmintonie, szermierce, taekwondo, piłce ręcznej plażowej, a nawet bandy. Poza tym były wspominane Uniwersjada i Puchar Konfederacji za które miasto otrzymało same pochwały. -  Polacy, którzy przyjadą do Kazania, będą chcieli wrócić. Zrobiliśmy wszystko, aby czuli się u nas jak w gościnie u przyjaciół. W autobusach i w metrze będzie angielski lektor, prężnie działa miejski informator, gotowa jest baza hotelowa. Dzięki doświadczeniu z poprzednich lat wiemy, jak przygotować się na przyjazd najbardziej wymagających fanów - zapewnia.

Wolność po tatarsku

Bars ograł CSKA, a ulicę Baumana znów zalał ludzki potok. Na rogu z Astronomiczeską tłum szczelnie otoczył młodego chłopaka z gitarą i w skupieniu wsłuchał się w nieco melancholijną melodię, taką jak cała aranżacja pieśni "Ja swobodien". Gdy muzyk powtarzał refren, uliczna publika razem z nim nuciła o wolności. Tuż po ostatnim akordzie leżący na ziemi mały futerał wypełnił się żółtawymi, sturublowymi banknotami. I choć Walerij Kipiełow, autor kultowego utworu, urodził się w Moskwie, to jego słowa celnie oddają stan tatarskiej duszy. - Mamy autonomię z której jesteśmy bardzo dumni - tłumaczy Adel Zakirow z miejskiego magistratu. Bo choć Tatarstan formalnie nigdy nie odzyskał zabranej przez Iwana IV Groźnego wolności, to republika jest dziś tak naprawdę państwem w państwie. I od lat prężnie z tego korzysta.

Powodów do dumy nie brakuje. Tatarzy wywalczyli sobie na przykład prawo do nauki w szkole języka tatarskiego (choć od roku nie jest to obowiązkowe), a ok. 75 proc. podatków płaconych przez m.in. naftowego giganta Tatnieft, chemiczny TAIF czy fabrykę Kamaza nie trafia do kasy centralnej, lecz zasilaj budżet republiki. - Zazdrościmy im, bo my też mamy dużo przemysłu, ale wszystko zabiera gosudarstwo, czyli państwo - mówi Maksim Lepin, skaut Krylji Sowietow Samara. Z odłożonych z podatków pieniędzy Kazań wybudował ostatnio metro, co prawda malutkie, bo liczące zaledwie dziesięć stacji, ale znów - własne.

Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl

Było sobie prezydentów dwóch

Tatarstan ma też swojego własnego prezydenta. I to jako jedyna republika w Rosji. Pałac Rustama Minnichanowa znajduje się w Domu Gubernatora na Kremlu kazańskim, tam gdzie słynny meczet Kul Szarif sąsiaduje z równie znanym Soborem Zwiastowania i gdzie co niedzielę mułła z popem wspólnie się modlą. Podczas spaceru wzdłuż śnieżnobiałych murów w oczy rzucają się zielono-biało-czerwone flagi, których jest dużo więcej, niż flag rosyjskich. I choć oficjalnie kolory Tatarstanu symbolizują odrodzenie, czystość i dojrzałość to istnieje też inna interpretacja. - Zieleń to kolor islamu, czerwień to Rosja, a biała linia oznacza pokój między narodami - mówi Igor Żukowski, dyrektor Rosyjskiego Centrum Nauki i Kultury w Warszawie. Coś w tym jest, bo relacje na linii Moskwa-Kazań uznawane są za wzorcowe.

Może dlatego w 2009 roku na organizację letniej Uniwersjady Tatarstanowi udało się wyrwać z budżetu centralnego 67 mld rubli, czyli ok. 900 mln euro? Moskwa sfinansowała nie tylko Kazan Arenę i sąsiadującą z nią halę, ale też przebudowę lotniska i dworca kolejowego czy budowę miejskiej kolejki. Dzięki temu tatarska stolica gotowość do organizacji mundialu mogła ogłosić już w 2013 roku, czyli pięć lat przed startem mistrzostw świata. W tym czasie dopiero rozpoczynała się przebudowa Łużnik, na Wyspie Krestowskiej w Petersburgu trwało kopanie korupcyjnej studni, a w sąsiedniej Samarze dopiero kreślono plany budowy stadionu.

Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl

Lilia nad Kazanką

Na gigantycznym telewizorze co kilka sekund zmieniały się efektowne ujęcia stadionu z lotu ptaka. Prezentacji w języku rosyjskim przyglądało się ośmiu mężczyzn. To legendy Rubina, m.in.: Hasan Kabze, Lasza Salukwadze, Calisto i Rustem Huzin. Grupę zaprosił mer Ilsur Metszyn. W ramach promocji kupił bilety, wsadził piłkarzy do busa i przywiózł na Arenę. W Tatarstanie pamiętają o swoich bohaterach. - Łza się w oku kręci, bo kiedy zdobywaliśmy mistrzostwa Rosji to nie mieliśmy takiego obiektu. Dekadę temu na każdym hitowym meczu byłby pełen stadion - mówi Sport.pl Hasan Kabze, który Premjer Ligę wygrywał dwukrotnie.

Wśród wycieczki zabrakło Rafała Murawskiego, jedynego Polaka w Rubinie, pierwszego polskiego mistrza Rosji. Ten był jednak na stadionie. Wśród historycznych zdjęć jedno zrobiono tuż przed meczem z Barceloną w 2010 roku. Przedostatni w rzędzie stoi nasz pomocnik. Ma spuszczoną głowę, na jego twarzy widać skupienie. Niespełna dwie godziny po zrobieniu fotografii będzie przybijał piątki z kolegami, bo Rubin zremisuje 1:1 z wielką drużyną Pepa Guardioli. Na Kazan Arenie Murawski jednak nigdy nie zagrał, podobnie jego kolega Kabze. Zapewne też żałuje straconej szansy, bo Kazan Arena to jedna z pereł wśród rosyjskich stadionów. Projektanci z amerykańskiej firmy Populous stworzyli konstrukcję, której kształt z lotu ptaka przypomina lilię wodną. - Widziałam Stade Vélodrome w Marsylii. Podobno budowali go tak, aby wyglądał jak muszla. I muszę szczerze przyznać, że nasza Arena bardziej działa na wyobraźnię - przekonuje Olga, która oprowadza nas po stadionie i dodaje: "Wiecie, że u nas próbna ewakuacja zajęła 8 minut, a tam podobno trwa ponad 15!?".

Wchodzimy do szatni. Olga śmieje się głośno, że to "ta słynna" szatnia. Ta słynna? W nieco ciasnym pomieszczeniu wciśnięto kilkanaście drewnianych szafek i czerwone krzesełka, na środku stoi duży stół. Na ścianach wciąż wiszą postery, które są tu od czasu meczów Pucharu Konfederacji. Wszystko jednak pachnie nowością. - Większość wycieczek wpada w ekstazę, gdy dowiadują się, że na jednym z tych miejsc siedział sam Cristiano Ronaldo! Bo to szatnia Portugalczyków, tu przebierali się przed meczem z Chile. Odwiedzający zawsze dopytują na którym miejscu siedział Ronaldo, bo chcą zrobić zdjęcie - tłumaczy i wskazuje jeden z foteli. I kolejny raz dodaje z satysfakcją: "Zaraz po mundialu zostanie tu zamontowany system podgrzewania stadionu. Taki, jak w Doniecku i Londynie. Jesteście pod wrażeniem, co?".

Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl

Rubin, co nie ma nic wspólnego z kamieniem

Większe wrażenie, niż szatnie, robią sufity wypełnione bordowymi dziurami imitującymi rubiny. Bez znaczenia dla budowniczych był widocznie fakt, że nazwa klubu nie ma nic wspólnego ze szlachetnymi kamieniami. A może tego nie wiedzieli, bo dopiero po latach ujawniono, że Rubin to radar w który wyposażone były wojskowe samoloty produkowane w kazańskich zakładach im. Gorbunowa? Zresztą wcześniej klub także nosił wojskową nazwę - Iskra, a związany był z nim sam Wasilij Iosifowicz Stalin, syn Józefa Stalina. Po politycznym procesie i odsiadce wrócił do nazwiska Dżugaszwili i trafił do Tatarstanu. Próbował nawet wrócić do armii. Gdy nie otrzymał odpowiedzi na kolejną prośbę ruszył do chińskiej ambasady poprosić o wizę, przez co został aresztowany i osadzony w areszcie domowym na dzisiejszej ulicy Gagarina. Tam, wyniszczony chorobą alkoholową, zmarł w roku 1962.

Dziś najlepsze czasy Rubin ma dawno za sobą. W 2008 i 2009 roku był mistrzem Rosji, w 2010 zajął w lidze trzecie miejsce. W zakończonym niedawno sezonie kazańczycy byli jednak dopiero dziesiąci. Blask Rubina ma przywrócić twórca jego potęgi - Gurban Berdiýewa. Dla piłkarskich kibiców z regionu to trenerski półbóg. Pracował tu 12 lat. Zdobywał czempionaty, puchar, w Lidze Mistrzów ograł Barcelonę i Chelsea. Teraz rozpoczyna projekt od nowa. Będzie na to wielka kasa, bo wielkie są ambicje miasta. Skoro w siatkówce, koszykówce i hokeju mogą być najlepsi, to w piłce też chcą. Dlatego ściągnęli maga z Turkmenistanu.

Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl

Trawa zerwana, a Ronaldo na ścianie

Zerwana spod pomnika tatarskiego rewolucjonisty Mułłanura Wachitowa trawa zastąpiona została właśnie nową, niedawno przywiezioną w rolkach. I choć nikt nie musiał malować jej na zielono, jak w złośliwych opowieściach z sowieckich czasów, to prace porządkowe idą pełną parą. Przy ulicy Kremlowskiej wyrąbano na przykład kilkanaście drzew z których zostały tylko poszarpane konary. Nie oszczędzono także dróg, tak jak tej z okolicy Stadionu Centralnego, gdzie zdarto asfalt zostawiając półmetrową dziurę i "obgryzione" poboczne. - To tradycja. Co roku organizujemy jakieś mistrzostwa i co roku władze rozwalają asfalt, żeby położyć nowy. Chyba nigdzie na świecie nie jeżdżą po tak świeżych ulicach - żartuje Sasza, recepcjonista w pięciogwiazdkowym Mirage'u, jednym z najlepszych hoteli w mieście. To właśnie z jego okien widać rozkopaną jezdnię. Kilka miesięcy temu pojawił się tam dyrektor sportowy reprezentacji Tomasz Iwan, który wizytował hotel. Kto wie, czy za niecały miesiąc właśnie w Mirage'u nie zamieszkają oczekujący na mecz z Kolumbią polscy kadrowicze.

Zrywanie trawy i asfaltu to nic w porównaniu z operacją przeprowadzoną w Kazaniu przy okazji Pucharu Konfederacji. Stolica Tatarstanu - wraz z Moskwą, Petersburgiem i Soczi - organizowała przed rokiem próbę generalną przed czerwcowym turniejem. Gdy okazało się, że na Kazan Arenie zagra Portugalia z Cristiano Ronaldo, mer Ilsur Metszyn wpadł na szalony pomysł. Najpierw dowiedział się gdzie będą spali Portugalczycy, później ustalił w którym pokoju zameldowany zostanie as Realu Madryt. Gdy wyjrzał przez okno apartamentu hotelu Ramada, ujrzał obskurny blok z poprzedniej epoki. Metszyn wykonał kilka telefonów, zatrudnił lokalnych artystów i zlecił im namalowanie na budynku muralu twarzą Ronaldo.

Operacja okazała się wielkim sukcesem, Ronaldo był zachwycony, a o Kazaniu mówił świat. - Nasz mer zapowiedział, że budynków u nas nie brakuje, więc jeśli do Kazania przyjedzie Leo Messii czy inne gwiazdy światowego futbolu, to i one będą miały swoje murale - mówi Adel Zakirow (który w Rubinie trenował do 19 roku życia. Tak jak jego ojciec, Shamil, były pomocnik klubu). Metszyn zaraz po losowaniu grup stwierdził: "Liderzy piłki - Francja, Niemcy, Hiszpania, Kolumbia, Polska, Lewandowski, Rodriguez - cały kwiat futbolu u nas!". Może więc malowidła doczeka także kapitan reprezentacji Polski? Chyba, że kadra wybierze wspomniany hotel Mirage, który leży nad rzeką Kazanką i w jego okolicy nie ma podobnych budynków, co przy Ramadzie. Chociaż Zakirow twierdzi, że i na to znajdzie się jakiś sposób.

Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl Sebastian Staszewski, Sport.pl

Wrócić do Kazania. Na ćwierćfinał

Głos Metszyna znaczy tu naprawdę dużo. Gdy w 2015 r. Kazań gościł mistrzostwa świata w pływaniu, mer zgodził się, aby specjalny basen postawić na Kazan Arenie. Kibice byli zachwyceni, gorzej zniosła to odcięta od słońca trawa, która zgniła. A lada dzień Rubin miał zagrać w Lidze Europy z Liverpoolem. Metszyn ogłosił kolejną mobilizację i zarządził, że trawa ma być i wsio. Prace trwały do ostatniej chwili, ale udało się. Liverpool wygrał niestety 1:0, ale stadion zachwycił nawet Jürgena Kloppa. Dziś nikt nie dopuści do podobnych kłopotów. Większość meczów drugiej części sezonu Rubin rozegrał na archaicznym Stadionie Centralnym. Wszystko po to, aby trawa była gotowa na 16 czerwca, kiedy zagrają tu Francuzi i Australijczycy. Później przyjdzie kolej na Iran i Hiszpanię, następnie na Polskę i Kolumbię.

Potem na Kazan Arenie zaplanowany jest jeszcze jeden mecz fazy grupowej, spotkanie 1/16 finałów i ćwierćfinał. Ten ostatni odbędzie się 6 lipca i teoretycznie mogą wystąpić w nim Polacy. Kto wie, może nasi kibice i piłkarze faktycznie już niedługo wrócą do Kazania?

REKLAMA

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.