Ekstraklasa. Górnik Zabrze. Dezorientacja pod wpływem nacisków

Już pierwsze sekundy meczu zwiastowały problemy. Podopieczni Owena włożyli mnóstwo wysiłku w zdyscyplinowane ustawienie, ale nie zatracili przy tym kreatywności w ataku. Połączenie tych dwóch elementów spowodowało, że byli w stanie wytrącić z ręki przeciwnika niemalże wszystkie argumenty. Górnik Zabrze zremisował z Lechią Gdańsk 1:1.

Odcięte zasilanie

Lechia była w stanie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu dzięki stosunkowo małym odległościom w obrębie formacji. Przede wszystkim chciała maksymalnie ograniczyć ataki przeciwnika przez sprawne zamykanie najczęściej eksploatowanych stref i wykorzystać to do konstruowania własnej ofensywy. Poszczególni zawodnicy ze środkowej strefy ustawiali się w odpowiedniej odległości do rywala tak, że albo byli w stanie przeciąć długie podania, albo w ogóle uniemożliwić zagranie. Bezpośrednie wsparcie zapewniała strefa ofensywna.

Lechia Górnik
Sieczka


Ciasno w środku pola, jak najszybszy odbiór. Górnik próbował narzucić swoje warunki korzystając ze sprawdzonej strategii. Dobra komunikacja na linii Matuszek-Żurkowski-Wolsztyński miała umożliwić sprawne rozegranie. Tylko że od samego początku pojawiał się opór. Lechia sprawnie zawężała pole gry i pomimo konkretnych możliwości zagrania, trudno było nawet odwrócić się z piłką.

Tak naprawdę dopiero w 8. minucie zabrzanom udało się na chwilę przytrzymać futbolówkę i nieco zwolnić tempo. W środkowej strefie pozostawali Matuszek i Żurkowski, którzy poruszali się zgodnie z ruchem piłki. Nie stanowili jednak realnego wsparcia, czuli oddech rywala na plecach, bowiem tym samym czasie Krasić i Marco Paixao byli ustawieni bezpośrednio przed nimi (bliżej obrony). Nałożony pressing powodował, że jedyną możliwością rozegrania było uruchomienie wysoko ustawionych boków obrony, przed którymi czaiła się cała druga linia wspierana przez skrzydłowych - w gotowości do odbioru. Ustawienie Lechii w pierwszej połowie nie wyglądało dobrze tylko "na papierze". Podopieczni Owena faktycznie reagowali w tempo na każde podanie/ruch przeciwnika. Cierpiała na tym cała strategia Górnika, który został pozbawiony podstawowych możliwości rozegrania.

Lechia Górnik
Sieczka



Warto zwrócić uwagę na jakiej wysokości dochodziło do próby odbioru. Lechia brała czynny udział nie tylko w odcinaniu przeciwnika od ataku, ale poszła o krok dalej - kilkakrotnie obstawiła go z obu stron jednocześnie odbierając możliwość wycofania i szybkiego przeniesienia ciężaru gry. Pilnowano zwłaszcza Kurzawy, który często był odcinany przez 2-3 zawodników rywala.

Dużą rolę odgrywał Łukasik, który naprawdę dobrze ustawiał się do odbioru. Reagował na każde przesunięcie w obrębie formacji - podążali za nim Sławczew i skrzydłowi. Pomocnik nie miał większych trudności z wyczuciem momentu na wyższe podejście do rywala albo właśnie wycofanie pod kątem przecięcia długiej piłki

Dynamika = kłopot

Dobre ustawienie Lechii miało też przełożenie na jej akcje ofensywne. Ze względu na sam schemat były powtarzalne, ale w tym dobrym znaczeniu. W pierwszej części spotkania można wymienić trzy minuty, które obnażyły problemy Górnika: 15., 30. i 42. Trzy dynamiczne akcje skierowane w ten sam sektor boiska, a mimo wszystko bez większych szans na zduszenie w zarodku.

Lechia Górnik
Sieczka


Sam pomysł był bardzo prosty - chodziło o współpracę Krasicia z Marco Paixao. Tylko że sam moment wypuszczenia któregoś z nich na pozycję był zwykle na tyle zaskakujący, że gospodarze musieli reagować w ostatnim momencie. W gruncie rzeczy najważniejsze było podanie w tempo do zawodnika ustawionego między stoperami. Było ono jednak na tyle szybkie, że bez większych trudności otwierała się przed nim droga do bramki Loski.

Jedynym elementem, który pozostał lekko niedopracowany, było zbyt mocne wyrzucanie się piłkarza w boczny sektor. Bramkarz Górnika był w stanie zareagować, obrońcy wrócić na pozycje, więc nie było mowy o domknięciu na przeciwległej flance. Mimo wszystko w ten sposób Górnik 3-krotnie znalazł się w opałach i nie za bardzo wyciągał wnioski. Sporę rolę odgrywało nie tylko samo zachowanie dwójki Krasić-M.Paixao, a to co w tym momencie (lub chwilę wcześniej) działo się niżej. Do drugiej linii schodził Flavio Paixao pomagając w sprawnym rozprowadzeniu akcji i zawiązaniu ataku.

Dynamika w ofensywie gdańszczan sprawiała Górnikowi problemy również na innych płaszczyznach. Na samym początku spotkania bardzo aktywny był Peszko, z którym nijak nie potrafił sobie poradzić Wolniewicz. Dopiero później krycie zostało podwojone, do obrony zaczął wracać Kądzior.

Niekontrolowana reakcja

Podopieczni Brosza w tym samym czasie nie złożyli broni, a starali się w jakiś sposób wyjść obronną ręką i zaskoczyć przeciwnika, wykorzystać moment na przejęcie inicjatywy. Początkowo z bardzo marnym skutkiem. Odłączony od środkowej strefy Górnik, zaczął znacznie częściej grać długimi piłkami bezpośrednio skierowanymi na najbardziej wysuniętych zawodników. Były one z góry spisane na straty, bowiem lechiści nie mieli większych trudności z odcinaniem Angulo od podań. Brakowało wyczucia: albo futbolówka była zbyt szybko wysyłana do przodu, albo kulała decyzyjność. To samo spotkało skrzydła i jakiekolwiek wyjście na obieg.

Lechia Górnik
Sieczka



Lechiści doskakiwali na tyle blisko do przeciwnika, tak zawężali mu pole manewru, że między poszczególnymi częściami formacji zaczęły pojawiać się spore wyrwy. Komunikacja była bardzo utrudniona. Odcinanie od gry następowało już w momencie rozegrania.

Symptomy zmiany stanu rzeczy pojawiały się w sposób bardzo nieregularny. Angulo rzadko miał dużo miejsca, ale jeśli już się tak stało (17. minuta), to zaraz został wypatrzony przez Kurzawę i dostał dobrą prostopadłą piłkę. Podobnie wyglądało uruchamianie Wolniewicza na flance - w 40. minucie Górnikowi w końcu udało się znacznie dłużej pograć pod polem karnym przeciwnika, co dało nieźle rozprowadzoną akcję właśnie z wykorzystaniem boku boiska.

(Prawie) Bez asa w rękawie

Konkretne zmiany nastąpiły na samym początku drugiej połowy. Szybko strzelony gol pociągnął za sobą efekt psychologiczny po obu stronach - Lechia rozluźniła formację, Górnik naturalnie złapał wiatr w żagle. Już sam rożny, po którym padła bramka, był w pewnym sensie zwiastunem poprawy postawy zabrzan, odróżniał się od tych z pierwszej połowy. Nie było to bezpośrednie dośrodkowanie, nie wykorzystano trzech zawodników jedynie pro forma, a faktycznie cała drużyna zapracowała na sukces. Obrona Lechii całkowicie się pogubiła - Suarez zyskał czas i miejsce na uderzenie.

Trzeba jednak przyznać, że jeszcze przed bramką nastąpiły konkretne zmiany. Zabrzanie wykorzystali krótki moment, gdy przeciwnik odpuścił żelazną dyscyplinę i zostawił im trochę więcej miejsca. Dzięki poprawie komunikacji (także odległości w obrębie formacji) odżył Wolsztyński, który znowu mógł zapewniać bezpośrednie wsparcie środkowym pomocnikom. Pojawiło się więcej gry wszerz, ale nie tej z rodzaju bezproduktywnych, a wskazującej na stopniowe przejmowanie inicjatywy. Boczne sektory boiska również uzyskały więcej przestrzeni, co umożliwiło nie tylko szybsze rozegranie, ale i sprawne przenoszenie ciężaru gry. W końcu w trójkącie mogli pograć Żurkowski, Koj i Kurzawa. W drużynie dobrze odnalazł się Kiklaisz. 19-latek dostał co prawda +/- 15 minut, ale najpierw pokazał, że nieźle czuje się w polu karnym przeciwnika, a potem mógł wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Sam strzał to jedno, ale decyzja o jego oddaniu oraz dobre utrzymanie się przy futbolówce zasługują na uwagę.

Lechia Górnik
Sieczka



Role się odwróciły. Teraz to Lechia uparcie szukała dziury w ustawieniu Górnika, a on odpowiadał zamykaniem odpowiednich sektorów.

Zabrzanie mimo wszystko tak do końcu nie przejęli inicjatywy. Znowu wystarczyło wprowadzenie jednego energicznego elementu (Balde, świetne wyczucie Owena ze zmianą - wypracowana bramka, powroty do defensywy), żeby zostali wybici z rytmu. Górnik ma spore problemy z narzuceniem swoich warunków, gdy po przeciwnej stronie barykady staje drużyna dynamiczna, która wie czego tak naprawdę chce. Wówczas traci argumenty, odbija się to na jego decyzyjności. Sztab szkoleniowy Lechii wykonał kawał dobrej i odsłonił największe problemy rywala.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.