"Nasz sąsiad prostą sztuczką oszukał system, wpadł do pierwszego koszyka między Niemców i Brazylię, obnażając błędy rankingu FIFA" - pisze niemiecki "Focus". "To mają być jedne z najbardziej wyrównanych grup w historii mundialu. Nowy system rozstawiania - dotychczas rozstawienie ograniczało się zwykle do pierwszego koszyka, teraz jest całościowe - ma zmniejszyć ryzyko utworzenia "grup śmierci". Ale jest jedna anomalia, która grozi zasianiem spustoszenia w tym systemie. To Polska. Na mundialu pierwszy raz od 2006, a w koszyku razem z Niemcami i Brazylią. Wypchnęła z pierwszego koszyka np. Hiszpanię, bezdyskusyjnie jedną z pięciu najlepszych drużyn świata" - piszą w przedlosowaniowych analizach dziennikarze Yahoo.
Wcześniej takie ogranie systemu przez Polskę opisywali też sami Hiszpanie. Oraz Anglicy, choć ich akurat Polska na pewno nie wypchnęła z pierwszego koszyka, bo Peru i Szwajcaria też wylądowały w rakingu przed Anglią. A "Focus" przypomina, że przed Polską tak samo niedoskonałości rankingu wykorzystywała Belgia. A nawet w bardziej wyrafinowany sposób: Belgowie nie tylko unikali, jak Polska, meczów towarzyskich, które dają mniej punktów do rankingu, ale gdy je już rozgrywali, to trenerowi Marcowi Wilmotsowi zdarzyło się zrobić więcej zmian niż dozwolone, by mecz nie został uznany za oficjalny (towarzyskie 5:1 z Luksemburgiem z 2014).
Gianni Infantino podczas ostatniej konferencji przed losowaniem też usłyszał pytanie o niedoskonałości rankingu. I potwierdził, że FIFA analizuje te przypadki i zastanawia się, jak wyeliminować luki i sprawić, by ranking jak najlepiej odzwierciedlał prawdziwą siłę drużyn. A Adam Nawałka i Zbigniew Boniek odliczali wtedy godziny do losowania, popijając kawę w Crowne Plaza, jednym z oficjalnych hoteli FIFA niedaleko Kremla. Boniek od dawna powtarza, że polska niechęć do grania meczów towarzyskich nie wynikała tylko z chęci dostania się do grona najwyżej rozstawionych - choć nie zaprzecza, że taki plan był - ale też z preferencji trenera, który wolał ćwiczyć w spokoju przed meczami o punkty, zamiast tracić czas na gry towarzyskie (a nawet gdy Polska je rozgrywała, to tylko u siebie).
Boniek zwrócił też uwagę na to, o czym pokrzywdzone rankingiem potęgi nie mówią głośno. Nazwał to w programie "Sam na Sam" zmową kartelową wielkich drużyn, które umówiły się na granie meczów towarzyskich przede wszystkim między sobą. Przede wszystkim, bo nie każda z potęg - potęg biorąc pod uwagę nie tylko sport, ale i marketing - dobierała sobie rywali wyłącznie spośród innych potęg. Ale warto np. spojrzeć na listę rywali Anglii. Hiszpania, Niemcy, Francja, Niemcy, Brazylia - z nimi Anglia grała w meczach towarzyskich od Euro 2016. Żadnego z tych meczów Anglicy nie wygrali. Stracili punkty do rankingu, ale sponsorzy kadry i telewizja pokazująca ich mecze byli zadowoleni i zagwarantują jeszcze lepsze kontrakty. Coś za coś.
PZPN miał inne kalkulacje: lepiej zrezygnować z zarobku, odpuszczając niektóre mecze towarzyskie, a być w lepszej sytuacji w losowaniu i dostać się do najwyższej grupy w ruszającej po mundialu Lidze Narodów (miejsce w najwyższej grupie LN oznacza wyższe stawki z praw telewizyjnych, więc zarobek będzie i tak, jeszcze lepszy). I rzeczywiście, jak piszą zagraniczne media, pomógł szczęściu. Ale od 16 na Kremlu już pomagać się szczęściu nie da, trzeba się na nie zdać. - Dlatego żadnych przewidywań nie robię, żadnych preferencji nie mam. W pełni się zdaję na los - mówił Adam Nawałka, gdy wylądowaliśmy w czwartek w Moskwie. Ważne jest nie tylko z kim Polska zagra, ale też gdzie zagra, bo w takim turnieju liczy się też to, by jak najmniej zmęczyć się podróżami. Każda z najwyżej rozstawionych drużyn zagra co najmniej jeden mecz w Moskwie, na Łużnikach albo stadionie Spartaka. I byłoby dużym ułatwieniem, gdyby z pozostałych dwóch meczów Polski jeden był w Soczi, gdzie drużyna Adama Nawałki będzie miała bazę podczas mistrzostw. A to jest możliwe tylko w trzech z siedmiu grup do których może trafić Polska: B, F i G.