Pierwszy mecz - wzlot. Drugi - cios. Trzeci - 1:0 na uspokojenie nastrojów, ale znaków zapytania ciągle dużo. To nie o Niemcach z Brazylii, tylko tych sprzed czterech lat w RPA. Wtedy ten drugi cios był mocniejszy, przegrali z Serbią i drżeli przed grupowym finałem z Ghaną. Ale wtedy też oczekiwania mieli mniejsze, jechali po kontuzji Michaela Ballacka w nieznane. Teraz chcą tytułu. I po 1:0 z Amerykanami więcej było niedosytu niż radości. Ciągle ten niedosyt dotyczy np. Mesuta Oezila, pożytecznego, ale pisać akurat o nim pożyteczny to taki komplement jak o kobiecie - że sympatyczna. Oezil artysta nie może wrócić, nie do końca się odnajduje na prawej stronie, a bliżej środka szybko nie wróci, bo tam teraz Niemcy stawiają nie typowego rozgrywającego, tylko Toniego Kroosa, i to działa.
Pierwszy raz wyszli z grupy w dwóch kolejnych mundialach. I to z jakiej grupy. Ich mecze biją w USA futbolowe rekordy oglądalności, a gdy na ekranie pokazują Clinta Dempseya z podbitym okiem i Jermaina Jonesa z krwawiącym nosem, to nikt już nie powie, że futbol jest tylko dla mięczaków, co było jego marketingowym przekleństwem przez lata. Ale do wyrównania najlepszego osiągnięcia na mundialu, z czasów trenera Bruce'a Areny i MŚ 2002, trzeba jeszcze jednego wygranego meczu. Ciągle zagadką jest Michael Bradley: kilometry dalej nabija, liczba podań się zgadza, ale wszystko jakby w zwolnionym tempie. A przede wszystkim, często w innym tempie niż drużyna.
24 lata, 9 meczów w mistrzostwach świata, a w nich 9 goli i cztery asysty. - I wreszcie jakąś ładną strzeliłem - mówił po meczu Mueller.
Wyszedł z szatni w nienajlepszym nastroju, po zmarnowanej szansie. Wrócił do podstawowego składu, bo Loew widział, jak się stara na treningach, liczył że może wróci dawna przebojowość, dynamika gry. Ale Podolski został zmieniony już w przerwie. Kiedyś to jemu spadały pod nogi takie piłki jak Muellerowi i uderzał z lewej bez zastanowienia. Teraz wystawiony jako najbardziej ofensywny piłkarz w drużynie pewnie jeszcze by się gola doczekał, ale to miejsce jest zarezerwowane dla kogo innego. Mario Goetze, którego miejsce w wyjściowym składzie zajął Podolski, też na razie nie oczarowuje. Ale miał udział przy pierwszych golach z Portugalią i Ghaną.
Zatruły Niemcom Euro 2012, bo piłkarze Borussii łowili wtedy tytuł za tytułem i niecierpliwili się, że w kadrze nie ma jeszcze dla nich tyle miejsca ile by chcieli. A piłkarze Bayernu źle tą niecierpliwość znosili. Bastian Schweinsteiger mówił nawet o "kolegach, których na ławce nie cieszyła dobra gra innych kolegów". Potem były jeszcze spory Joachima Loewa z Juergenem Kloppem, itd., ale teraz jest dużo lepiej. Borussia już nie w takiej euforii, Mario Goetze po bawarskiej stronie, a Loew bardziej pilnuje, by była zgoda. Nawet przy dzieleniu domków w Campo Bahia był zakaz dobierania się w klubowe grupy.