Reprezentacja. Selekcjoner Jerzy Brzęczek - świetny piłkarz i charakter lidera, ale trener bez sukcesów. Boniek w poszukiwaniu nowego Nawałki znów postawił na swój instynkt

Zbigniew Boniek ma nosa do trenerów. W Widzewie Łódź postawił na Michała Probierza, a w reprezentacji Polski na Adama Nawałkę. Teraz kolejny raz zaufał swojemu instynktowi i postawił na czerwone - na kolejnego selekcjonera prezes PZPN wskazał Jerzego Brzęczka.

Miało być duże trenerskie nazwisko i duża pensja. Pisano o Sinisy Mihajloviciu, później o Slavenie Biliciu, ktoś zasugerował też Cesare Prandelliego. Zamiast dużego nazwiska i pensji jest duże zaskoczenie. Polski Związek Piłki Nożnej ogłosił, że selekcjonerem reprezentacji Polski został Jerzy Brzęczek. Piłkarz, który zdobył srebrny medal Igrzysk w Barcelonie i został legendą w Insbrucku; człowiek, który wychował Jakuba Błaszczykowskiego i na dobre rozpoczął jego karierę; trener, który niedawno był o krok od Legii Warszawa, mimo iż na szkoleniowym koncie wciąż nie ma sukcesów. Zbigniew Boniek po raz kolejny na trenerskiej ruletce postawił na czerwone. Tym razem ryzykuje jednak znacznie więcej, niż pięć lat temu.

Wszyscy chcą Brzęczka

W teorii Jerzy Brzęczek powinien być dziś w Legii. Gdy stolicę opuścił złotousty Chorwat Romeo Jozak Dariusz Mioduski i jego współpracownicy zachorowali na 47-latka. Robiono wszystko, aby ściągnąć do Warszawy trenera, który stacjonował w pobliskim Płocku. Ten pomysł spodobał się nie tylko Legii, ale i Brzęczkowi. Ale nie spodobał się szefom Wisły. W końcu doszło do spotkania na szczycie na którym włodarze klubu zdecydowanie oświadczyli prezesowi Jackowi Kruszewskiemu, że jeżeli Brzęczek wyjedzie do stolicy, to walizki będzie mógł pakować także i on. I Brzęczek w Płocku został. Jak pokazała przyszłość – nie na długo. Miesiąc później zadzwonił do niego Zbigniew Boniek i złożył ofertę nie do odrzucenia. Tym razem oporu ze strony Wisły nie było i Brzęczek dostał zgodę na objęcie reprezentacji Polski.

Co sprawiło, że dwie największe polskie drużyny – Legia i reprezentacja – zarzuciły sieci na pochodzącego z Truskolasów trenera? Na koncie nie ma przecież wielkich triumfów, a w zawodzie pracuje dopiero od dekady. Ale według Bońka ma to „coś”, co wystarczy, aby dał radę. Prezes realizuje plan opierający się na zaufaniu do polskich szkoleniowców. Pierwszy był Adam Nawałka. Kolejny to Brzęczek, który jednocześnie ma być ostatnim wyborem Bońka (druga kadencja prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej wygasa za ponad dwa lata).

Wszędzie gdzie był, zyskiwał szacunek

Nowy selekcjoner w pewnych aspektach przypomina Nawałkę. Też ma spokój i charyzmę – nie przez przypadek już w czasach piłkarskiej kariery nazywany był „Papieżem”. To on był kapitanem drużyny rogatych dusz, która w 1992 roku w Barcelonie zdobyła wicemistrzostwo olimpijskie. Dziś trudno w to uwierzyć, ale to Brzęczek – spokojny i wyważony – był głosem kolegów, którzy spokojni i wyważeni nie byli. To on rozmawiał z Januszem Wójcikiem, który również miał gen szaleństwa. A mimo to Brzęczek odnalazł się w tym niełatwym środowisku.

Tak też było w Austrii, gdzie został kapitanem-obcokrajowcem w Tirolu Innsbruck z którym dwa razy z rzędu zdobył mistrzostwo kraju. To właśnie tam spotkał dwie osoby z którymi

może niedługo zetknąć się na szkoleniowym szlaku. To Stanisław Czerczesow (selekcjoner reprezentacji Rosji) i Joachim Loew (trener reprezentacji Niemiec, który z Brzęczka uczynił kapitana Tirolu). Do dziś Brzęczek z sentymentem wspominany jest nie tylko w Innsbrucku, ale także w Linz i Grazie, a także w Zabrzu i Bytomiu, gdzie zakończył piłkarską karierę.

Prośba, która odmieniła życie Błaszczykowskiego

To fenomen – nie ma właściwie miejsca, gdzie o Brzęczku-człowieku można usłyszeć złe słowo. Ma charakter, nie lubi kompromisów, ale rozmawia z ludźmi, a oni go słuchają i mu ufają. To przecież on poprosił dyrektora sportowego Wisły Kraków Grzegorza Mielcarskiego, kolegę z boiska, aby ściągnął do drużyny mistrzów Polski grającego w czwartej lidze Kubę Błaszczykowskiego. Cały transfer odbył się na ładne oczy, ale Mielcarski Brzęczkowi zaufał. Dzięki tej pomocy rozpoczęła się wielka kariera siostrzeńca Brzęczka, a Wisła zarobiła na skrzydłowym 3 mln euro. Dziś Kuba i Jurek spotkają się ponownie. Tym razem jednak nie w domu babci Felicji w Truskolasach, ale na zgrupowaniu seniorskiej reprezentacji  Polski.

Szczęśliwe piąte miejsce

Doświadczenie z piłkarskich muraw to z pewnością atut Brzęczka – podobnie, jak i Nawałki. Żaden z zawodników nie powie nowemu selekcjonerowi: „Gdzie pan był? Co pan grał?”. Poza medalem olimpijskim Brzęczek to także mistrz Polski i dwukrotny mistrz Austrii. W reprezentacji Polski rozegrał 42 mecze. Znacznie bladziej wygląda jego gablota trenerska. Ta jest pusta. Z Rakowa Częstochowa został zwolniony z powodu niezadowalających wyników, z Lechii Gdańsk także został wyrzucony. Sam odszedł z GKS-u Katowice, gdy okazało się, że klub ze Śląska stracił szanse na awans do Ekstraklasy. Zbudować silną drużynę udało mu się dopiero w Płocku. W ostatnim sezonie Wisła zajęła piąte miejsce – co ciekawe, tuż przed przejęciem reprezentacji tą samą pozycję z Górnikiem zajął w ligowej tabeli Adam Nawałka.

Charakter ważniejszy, niż trofea w gablocie

Wydaje się jednak, że gdyby szkoleniowe doświadczenie miało być dla Bońka priorytetem to opiekunem kadry zostałby Mihajlović, Bilić czy Prandelli. Z nimi Brzęczek niemiałby szans. 47-latek ma jednak inny atut – charakter. Z niego jest znany. To on pozwolił mu przetrwać w grupie rozrabiaków Wójcika, to on przekonał do siebie Joachim Loewa i innych trenerów.

Podobnym kryterium prezes PZPN kierował się, gdy pięć lat temu wybierał Adama Nawałkę. To także był szkoleniowiec bez sukcesów, ale z kręgosłupem twardym jak stal; z żelaznymi zasadami; z obsesją na punkcie detali; z obsesją na punkcie trenerskiej autonomii. Miał także wizję. W 2013 roku był zresztą w podobnym miejscu, co dziś Brzęczek. I choć wielu wtedy doradzało, aby Boniek postawił na czarne i zagranicznego specjalistę (mówiło się o Larsie Lagerbacku), to prezes zdecydował się postawić odwrotnie – na czerwone. I wygrał, tak jak Nawałka, który z piłkarzami wywalczył dla Polski awanse na mistrzostwa Europy i świata.

Inne okoliczności, cel ten sam

Teraz podobne zadanie postawione jest przed Brzęczkiem, choć ryzyko jest dużo większe. Nawałka obejmował przecież drużynę, która w pierwszych tygodniach jego pracy spadła do ósmej dziesiątki rankingu FIFA – zespół rozbity, skłócony, chaotyczny.  Brzęczek przejmuje taki, który nie opuścił dwóch ostatnich turniejów i przez ostatnie miesiące dumnie prężył się z szóstego czy siódmego miejsca rankingu. Dodatkowo wszyscy będą patrzeć na niego przez pryzmat poprzedniego selekcjonera, który z drużyny wycisnął niemal wszystko, co się dało. Ale kto ma wytrzymać presję, jeśli nie spokojny oraz wyważony, ale i charaktery, „Papież”?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.